Wybaczcie że nic nie pisałam ale mam dość od wczoraj :(
wróciłam z pracy Paulinka miała ponad 39 st goraczki nie dałą się nikomu dotknąć więc czekali aż wróce, zbiłam jej ale w nocy wiadomo gorączka skoczyła prawie do 40, Dawid był z nią wczoraj rano u lekarza dostała antybiotyk ... po którym wymiotuje ( tego nie wiedział mm)
więc nie kupiłam go i tyle
dzisja w nocy prawie s, potem troszke spadła ale przez cały dzień utrzymywała się w granicy 38 st
bałam się z nią iść w takie zimno do lekarza, ale wypbraźcie sobie że każdy do którego dzwoniłam prywatnie żeby przyszedł to nie może... wrrrrr normalnie straciłam tylko na telefony, w końcu zadzwoniłam do naszej pediatry czy nie przyszłaby prywatnie ale powiedziała mi ze nie da rady bo ma wnuczka u siebie i nie ma co z nim zrobić, kazała "zapakować małą" i iść do przychodni, wcześniej zadzwoniła tam i powiedziała że przyjde itd
no i dostała Paulinka zastrzyki ze względu na to że wymiotuje non stop
niby ma angine ropną... (bo ta lekarka to mi kazała w wieku 4 miesięcy dziecko odchudzać) w co nie wierze - dlatego nie wierze bo nie skarży się na ból gardła jak się ją pytam...dobrze ze sąsiadka jest pielęgniarką i robi jej te zastrzyki...
wybaczcie ze takie długie ale musiałam się wyzalić :( izagmatwane tak troche