Hej dziewczyny jestem tu nowa ale chce sie w skrucie podzielic z wami moja historia.
5 miesiecy temu urodzilam synka w 15,5 tygodniu ciazy bo w 14 tygodniu okazalo sie ze serduszko przestalo mu bic. To koszmar urodzic martwe dziecko i tak wielki bol serca ze nie potrafie tego opisac.
Prawie 4 miesiace nosilam go pod moim sercem a tu nagle pustka, nie potrafie do dzis mowic o tym bez lez w oczach.
Pisze do was bo przeczytalam wasze troski, nadzieje, oczekiwania i wreszcie upragnione 2 kreski.
Gratulacje dla tych ktorym sie udalo.
Ja od tygodnia mam motylki w brzuchu te ostatnie 5 miesiecy bylo dla mnie koszmarem ale wczoraj mialam dostac miesiaczke i jej nie ma to dziwne dla mnie bo mam regolarna i nawet dnia sie nie spoznia. Jak wspomnialam od tygodnia czuje ze moje malenstwo znow jest pod moim sercem ale nikt mi nie wiezy test tez dzis rano pokazal ze nie ale ja to wiem poprostu to czuje, moze jest jeszcze za wczesnie by test to wykryl. Co miesiac ludzilam sie ze to wlasnie juz ale zawsze w terminie dostawalam miesiaczke teraz jest inaczej bo od tygodnia czuje ze moje malenstwo wrocilo i teraz jest gotowe przyjsc na swiat. Bede robila testy codziennie rano i mam nadzieje ze ktorys w nadchodzacych dniach bedzie pozytywny. Mam nadzieje bo wam tez wtedy dam nadzieje na to zeby sie nie poddawac.
Wiem co czujecie i jak bardzo pragniecie przytulic wreszcie swoje malenstwo.
Trzymajcie sie cieplo kobietki.
Usciski dla tych ktorym sie juz udalo.