Skocz do zawartości
Forum

monika4

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez monika4

  1. witam, u nas niby słońce się przedziera przez chmury ale wszędzie tyle błota i wody po tej odwilży, że siedzimy w domu gosia super fotki, widać, że impreza udana
  2. gabi ja mam to samo z Kubą, na sekundę nie można z oka spuścić bo już broi nieodwracalnie, właśnie czymś sobie wargę rozciął i milczy
  3. monika4

    Żywe srebro

    gabi no nie mogę Krzyś rewelacja a martwiłaś się, że będzie miał problem a on już karmi maleństwo
  4. monika4

    Żywe srebro

    andzia nie i opisz!!!!
  5. witam a my ciągle zdrowi, mam nadzieję, że na dłuuuuuuuuuuuuuuuuugo zubelek super, że net już działa, tak nas zostawiłaś bez słowa agusia witaj, co tam u ciebie? pracujesz? zdrówka!!! sweeti zdrówka dla Mateuszka!!!!!!!!!! gabi i dobrze zrobiłaś, że Krzysia w domu trzymasz, jescze wam chorób by brakował!! moniq ja też trzymam na pamiątkę zapisany pierwszy rok Kuby
  6. witam, oczywiście z kawusią nocka przespana ale dalej jestem śpiąca, chyba ciśnienie dołuje lehrerin to dogadania się z m. na drażliwe tematy słonko nie choruj, zdrówka!!!!!!!! i oczywiście, króciutkiej i owocnej rady
  7. Ardharau nas jedyna stala porą jest pobodka - miedzy 8 a 8.30 :) ( ale i tu czasem zdazaja sie wyjatki od reguly :) ) agusia jak ja dawno cię nie widziałam!!!!!!!!!!!!! rok chyba!!!!!!!!!!!!!! witaj!!!!!!!!!! zajrzysz na butelki?????????????? a jak Kingunia??? to już spora panna!!!!
  8. gołąbki po cygańsku, żurek, jarzynowa
  9. monika4

    a jak wasz "popędzik" ?

    Monia38He he no włąśnie też się zastanawiałam.:36_2_49:Cholera a może on coś chce:36_2_49: może lepiej nie pytaj bo a nuż powie
  10. monika4

    a jak wasz "popędzik" ?

    EmkaSiemka może jestem troszku inna ale, tydzień temu rodziłam po raz pierwszy i powiem wam tak, że mam ogromną ochote na seks ale musze się powstrzymać, co by wrócic wewnętrznie do siebie - aczkolwiek jest wszystko ok huśtawka hormonalna przejdzie ci
  11. dziewczyny jestem tak zmęczona, że niby przeczytałam wszystko ale nic nie wiem, kto co i dlaczego tylko jakiś taki ogólny zarys powiem tylko tyle, że co do kompów to jakoś się z m. dogadujemy chociaż on lubi mi czasami dociąć jak siedzę po nocy, on z kolei ze skowronków od 5.00 klika, problem mamy jedynie z Kubą, pirania nam rośnie, któreś kiedyś powiedziało na odczepnego, że duży komputer będzie twój (KUby) i już nie było odwrotu, zajął go dla siebie z tekstem - przecież mi go daliście!!!! kłamać nie wolno!!!! a nam pozostało kupienie lapka do jutra i wolnej chwili w tej codziennej nudzie
  12. moniq to uciekaj, ja też zaraz spadam, jeszcze tylko mycie, żarcie dla faceta i luuuuuuuuuuuuzik też bym stawiała, że K. do lochów uciekł, może próbował z polskiego tłumaczyć i źle mu się przetłumaczyło
  13. hehehe moniq poważnie tak radzą we Francji???? to może i ja mam francuskie korzenie - mnie nikt nie radził a zapisywałam wszystko - o której jadł, ile wody ile miarek, o której pił, co, w jakiej ilości wszystkie kupy, godz. jaka, zapisywałam z opętaniem wszystko co się tyczyło Kuby przez pierwszy rok zycia ale to tak jakoś sama z siebie suzyy witaj, ożywiłaś wątek bo ostatnio taki na zdechnięciu był sweeti Mati jest cudowny majeczko u mnie gołąbki po cygańsku, żurek, sałatka długa i ciasto jogurtowe moniq na wykwintno!!! gabi tobie jedynie można wybaczyć smucenie, w końcu ciężarówka na końcówce zubelek, demi!!!!!!!!!!!!!!!! w0ołam was!!!!!!!!!!
  14. monika4

    Żywe srebro

    tu też se wkleje dla tych co nie czytały gabi wybacz!!!! i zamknij oczy albo ucz się na pmięć jestem w końcu, byłam wcześniej ale w międzyczasie m. wrócił i musiałam się chłopem zająć po nocce nieprzespanej ta nieszczęsna kolęda i żarełko miałam do przygotowania, m. zaplanował odwiżyć do końca chodniki i sprawdzić auto bo coś mu rzęziło a mamma miała doglądac Kubę, plany były i owszem wszystko super zaplanowane wybrałam menu, nie za dużo bo to przecież kolacja - gołąbki cygańskie, długa sałatka, bukiet wędlin i nieśmiertelne jogurtowe moniq tym razem na świątecznie - czyli brzoskwinie i masa napoleonkowa byłam już w fazie wyrabiania gołąbków, ok. 13.00, kiedy zadzwonił telefon i koleżanka z płaczem, że stoją w samotworze, Paweł (jej mąż, 31 lat, 190 cm wzrostu) wysiadł z auta bo mu ptak n...ł na szybę , przewrócił się, skulił, zaczęło nim rzucać i stracił przytomność, m. natychmiast pojechał, jakoś ich popakował, Paweł już był przytomny, jeszcze przywieźli do domu Paulinę, ich córkę i zawiózł ich na ostry dyżur do szpitala wojskowego, byli tam chwilę po 14.00, zrobiono tomograf, badania krwi, początkowo podejrzewano stan padaczkowy, który jednak został wykluczony ze względu na jakieś wyniki, o 15.00 zrobili mu rentgen nogi bo było podejrzenie, że złamana i do godz. 21.00 nie było wiadomo dalej kompletnie nic, jeden wielki bałagan, brak opisu zdjęcia, ba zdjęcia też nie dostali do ręki, bo szpital przesyła je jedynie między kompami sieciowo, wszyscy mają chorego głęboko w d... noga, gdyby była złamana to pewnie zdążyłaby się już zrosnąć przez tych kilka godzin, okazało się, że zwichnięta, Paweł nie zgodził się na gips jedynie usztywnienie i tak ich puszczono do domu dalsze leczenie w rejonie nie wiadomo co się stało, chłop jak dąb a zamiotło go w sekundzie, kompletnie żadnej diagnozy, żadnych skierowań do specjalistów, żadnego pomysłu co robić gdy się sytuacja powtórzy, dosłownie ręce opadają!!!!! wrócili po 22.00 m. zjadł kolację i padł, jutro służba a teraz moja kolęda, żarcie przygotowałam, nawet smaczne wyszło (skromna jestem) a ksiądz się wypiął tzn. powiedział, że przeprasza ale jest gdzieś tam umówiony i będzie dosłownie chwilkę, nie namawiałam specjalnie, nawet sie nie obraziłam a raczej odetchnęłam z ulgą, jakoś nie leżało mi dzisiaj wieczerzanie w duchownym towarzystwie za to porozmawialiśmy sobie o mojej babci, znieczulicy pozostałych wnuków oraz wyjściu z tej sytuacji czyli kompletnym braku pomysłu na wyjście - wyszedł życząc mi wytrwałości, sił i cierpliwości i obiecał, że Bóg to jakoś rozwiąże, super, sprawa załatwiona za to Kuba przeszedł dzisiaj sam siebie, takiego speeda jeszcze nie miał nigdy, cały czas biegiem, buzia mu się nie zamykała, skakał, biegał, szalał!!!!!!!!!! z księdzem natychmiast komitywa, od razu na ty sobie przeszli, prawie mu na kolana wlazł, poleciał do kuchni, wrócił z ciastkiem w dłoni i z tekstem: jedz, mamusia ugotowała od razu mu do ust wpychał, potem jeszcze karmił cukierkami, na szczęście dawał zawinięte w papierki i nie rozwijał, na koniec stwierdził: ksiądz!!! a teraz idziemy na górę, włączę komputer i posłuchamy sobie fajnej muzyczki na jutubie!!!! ale w sumie jakoś daliśmy radę i wszystko się skończyło a teraz sobie tutaj pisze nieskładnie, oczywiście popijając kagora, którego m. wygrzebał gdzieś w piwniczce zapomniałam dodać, że piec za cholerę nie chciał się dzisiaj palić, cztery razy wieczorem rozpalałam wrrrrrrrrrr a ksiądz nie chciał wziąć datku za kolędę, bo mam tą ciężką i kosztowną sytuację z babcią i takie tam... nie powiem, człowiekiem powiało ale i tak dałam kaskę, może właśnie dlatego andzia czyli miałaś jazdę, coś mi się zdaje, że siostry przerosną Stasia, w końcu na sreberkach jakaś równowaga damsko męska zapanuje gabi że też sie ta sprawa z chałupą tak długo ciągnie wrrrrrrrrrrr, współczuję!!!! dobrze, że macie perpektywę
  15. wklejam bo drugi raz to bym chyba pisała i pisała i pisała jestem w końcu, byłam wcześniej ale w międzyczasie m. wrócił i musiałam się chłopem zająć po nocce nieprzespanej ta nieszczęsna kolęda i żarełko dla księdza miałam do przygotowania, m. zaplanował odwiżyć do końca chodniki i sprawdzić auto bo coś mu rzęziło a mamma miała doglądac Kubę, plany były i owszem wszystko super zaplanowane wybrałam menu, nie za dużo bo to przecież kolacja - gołąbki cygańskie, długa sałatka, bukiet wędlin i nieśmiertelne jogurtowe moniq tym razem na świątecznie - czyli brzoskwinie i masa napoleonkowa byłam już w fazie wyrabiania gołąbków, ok. 13.00, kiedy zadzwonił telefon i koleżanka z płaczem, że stoją w samotworze, Paweł (jej mąż, 31 lat, 190 cm wzrostu) wysiadł z auta bo mu ptak n...ł na szybę , przewrócił się, skulił, zaczęło nim rzucać i stracił przytomność, m. natychmiast pojechał, jakoś ich popakował, Paweł już był przytomny, jeszcze przywieźli do domu Paulinę, ich córkę i zawiózł ich na ostry dyżur do szpitala wojskowego, byli tam chwilę po 14.00, zrobiono tomograf, badania krwi, początkowo podejrzewano stan padaczkowy, który jednak został wykluczony ze względu na jakieś wyniki, o 15.00 zrobili mu rentgen nogi bo było podejrzenie, że złamana i do godz. 21.00 nie było wiadomo dalej kompletnie nic, jeden wielki bałagan, brak opisu zdjęcia, ba zdjęcia też nie dostali do ręki, bo szpital przesyła je jedynie między kompami sieciowo, wszyscy mają chorego głęboko w d... noga, gdyby była złamana to pewnie zdążyłaby się już zrosnąć przez tych kilka godzin, okazało się, że zwichnięta, Paweł nie zgodził się na gips jedynie usztywnienie i tak ich puszczono do domu dalsze leczenie w rejonie nie wiadomo co się stało, chłop jak dąb a zamiotło go w sekundzie, kompletnie żadnej diagnozy, żadnych skierowań do specjalistów, żadnego pomysłu co robić gdy się sytuacja powtórzy, dosłownie ręce opadają!!!!! wrócili po 22.00 m. zjadł kolację i padł, jutro służba a teraz moja kolęda, żarcie przygotowałam, nawet smaczne wyszło (skromna jestem) a ksiądz się wypiął tzn. powiedział, że przeprasza ale jest gdzieś tam umówiony i będzie dosłownie chwilkę, nie namawiałam specjalnie, nawet sie nie obraziłam a raczej odetchnęłam z ulgą, jakoś nie leżało mi dzisiaj wieczerzanie w duchownym towarzystwie za to porozmawialiśmy sobie o mojej babci, znieczulicy pozostałych wnuków oraz wyjściu z tej sytuacji czyli kompletnym braku pomysłu na wyjście - wyszedł życząc mi wytrwałości, sił i cierpliwości i obiecał, że Bóg to jakoś rozwiąże, super, sprawa załatwiona za to Kuba przeszedł dzisiaj sam siebie, takiego speeda jeszcze nie miał nigdy, cały czas biegiem, buzia mu się nie zamykała, skakał, biegał, szalał!!!!!!!!!! z księdzem natychmiast komitywa, od razu na ty sobie przeszli, prawie mu na kolana wlazł, poleciał do kuchni, wrócił z ciastkiem w dłoni i z tekstem: jedz, mamusia ugotowała od razu mu do ust wpychał, potem jeszcze karmił cukierkami, na szczęście dawał zawinięte w papierki i nie rozwijał, na koniec stwierdził: ksiądz!!! a teraz idziemy na górę, włączę komputer i posłuchamy sobie fajnej muzyczki na jutubie!!!! ale w sumie jakoś daliśmy radę i wszystko się skończyło a teraz sobie tutaj pisze nieskładnie, oczywiście popijając kagora, którego m. wygrzebał gdzieś w piwniczce zapomniałam dodać, że piec za cholerę nie chciał się dzisiaj palić, cztery razy wieczorem rozpalałam wrrrrrrrrrr a ksiądz nie chciał wziąć datku za kolędę, bo mam tą ciężką i kosztowną sytuację z babcią i takie tam... nie powiem, człowiekiem powiało ale i tak dałam kaskę, może właśnie dlatego
  16. jestem w końcu, byłam wcześniej ale w międzyczasie m. wrócił i musiałam się chłopem zająć po nocce nieprzespanej ta nieszczęsna kolęda i żarełko miałam do przygotowania, m. zaplanował odwiżyć do końca chodniki i sprawdzić auto bo coś mu rzęziło a mamma miała doglądac Kubę, plany były i owszem wszystko super zaplanowane wybrałam menu, nie za dużo bo to przecież kolacja - gołąbki cygańskie, długa sałatka, bukiet wędlin i nieśmiertelne jogurtowe moniq tym razem na świątecznie - czyli brzoskwinie i masa napoleonkowa byłam już w fazie wyrabiania gołąbków, ok. 13.00, kiedy zadzwonił telefon i koleżanka z płaczem, że stoją w samotworze, Paweł (jej mąż, 31 lat, 190 cm wzrostu) wysiadł z auta bo mu ptak n...ł na szybę , przewrócił się, skulił, zaczęło nim rzucać i stracił przytomność, m. natychmiast pojechał, jakoś ich popakował, Paweł już był przytomny, jeszcze przywieźli do domu Paulinę, ich córkę i zawiózł ich na ostry dyżur do szpitala wojskowego, byli tam chwilę po 14.00, zrobiono tomograf, badania krwi, początkowo podejrzewano stan padaczkowy, który jednak został wykluczony ze względu na jakieś wyniki, o 15.00 zrobili mu rentgen nogi bo było podejrzenie, że złamana i do godz. 21.00 nie było wiadomo dalej kompletnie nic, jeden wielki bałagan, brak opisu zdjęcia, ba zdjęcia też nie dostali do ręki, bo szpital przesyła je jedynie między kompami sieciowo, wszyscy mają chorego głęboko w d... noga, gdyby była złamana to pewnie zdążyłaby się już zrosnąć przez tych kilka godzin, okazało się, że zwichnięta, Paweł nie zgodził się na gips jedynie usztywnienie i tak ich puszczono do domu dalsze leczenie w rejonie nie wiadomo co się stało, chłop jak dąb a zamiotło go w sekundzie, kompletnie żadnej diagnozy, żadnych skierowań do specjalistów, żadnego pomysłu co robić gdy się sytuacja powtórzy, dosłownie ręce opadają!!!!! wrócili po 22.00 m. zjadł kolację i padł, jutro służba a teraz moja kolęda, żarcie przygotowałam, nawet smaczne wyszło (skromna jestem) a ksiądz się wypiął tzn. powiedział, że przeprasza ale jest gdzieś tam umówiony i będzie dosłownie chwilkę, nie namawiałam specjalnie, nawet sie nie obraziłam a raczej odetchnęłam z ulgą, jakoś nie leżało mi dzisiaj wieczerzanie w duchownym towarzystwie za to porozmawialiśmy sobie o mojej babci, znieczulicy pozostałych wnuków oraz wyjściu z tej sytuacji czyli kompletnym braku pomysłu na wyjście - wyszedł życząc mi wytrwałości, sił i cierpliwości i obiecał, że Bóg to jakoś rozwiąże, super, sprawa załatwiona za to Kuba przeszedł dzisiaj sam siebie, takiego speeda jeszcze nie miał nigdy, cały czas biegiem, buzia mu się nie zamykała, skakał, biegał, szalał!!!!!!!!!! z księdzem natychmiast komitywa, od razu na ty sobie przeszli, prawie mu na kolana wlazł, poleciał do kuchni, wrócił z ciastkiem w dłoni i z tekstem: jedz, mamusia ugotowała od razu mu do ust wpychał, potem jeszcze karmił cukierkami, na szczęście dawał zawinięte w papierki i nie rozwijał, na koniec stwierdził: ksiądz!!! a teraz idziemy na górę, włączę komputer i posłuchamy sobie fajnej muzyczki na jutubie!!!! ale w sumie jakoś daliśmy radę i wszystko się skończyło a teraz sobie tutaj pisze nieskładnie, oczywiście popijając kagora, którego m. wygrzebał gdzieś w piwniczce zapomniałam dodać, że piec za cholerę nie chciał się dzisiaj palić, cztery razy wieczorem rozpalałam wrrrrrrrrrr a ksiądz nie chciał wziąć datku za kolędę, bo mam tą ciężką i kosztowną sytuację z babcią i takie tam... nie powiem, człowiekiem powiało ale i tak dałam kaskę, może właśnie dlatego tyle ja teraz poodpowiadam, ciekawe czy mi posta podzieli taki kolos wyszedł mahakala witaj u nas!!!! powiem tylko tyle - szczerze podziwiam!!! dziubala zawsze to juz mniej do wybierania super, że chłopaki nie dają się chorobom, tak trzymać miałam pytać czy już wiesz co z tym chrapaniem ale nie wiesz muszelka miałaś dzisiaj być monia to faktycznie mega lenia miałaś moniq czyli jednak nie zostałaś w lochach zamknięta ciekawa byłam lehrerin i jak kłótnia z m.?? już dobrze??? mogłaś zajrzeć do nas wczoraj!!!! rena ale poszalałaś i spacer i wczorajszy obiad, ja tez tak chcę i będą miała jutro nika rozgość się i pisz dużo gabi twoja mama jest żywym przykładem, że nie wszyscy mogą miec dzieci!!! manenka trzeba było przyjść po tej 24 jeszcze moniq z anulką plątały sie po forum słonko ta twoja ranna kawka życie mi uratowała!!!!!!! podgląd się skończył
  17. monika4

    a jak wasz "popędzik" ?

    monia - odbiło mu??????????
  18. hej ale jestem umęczona tym domowym nic nierobieniem!!!!!!!!!!!!!!!!! cały dzień w biegu, właśnie nowość i odmienność miałam - gotowanie dla obcego, hehehe ksiundz na kolędę przyszedł i u mnie się stołował, m. miał mi pomóc i Kube przypilnować ale o 14.00 dostał telefon, że znajomy stracił przytomność i upadł i trzeba do szpitala - to pojechali i jeszcze do tej pory ich nie ma, napomagał hehehe, mnie oczywiście przed chwilą dzwonił i jest podejrzenie, że kumpel ma złamaną nogę, zdjęcie jescze nie dotrało wrrrrrrrrrr, jak dotrze to pewnie okaże się, że noga już się zrosła tak się spieszą w wojskowym we wrocławiu, poza tym witam nowe mamy nudzące się w domu!!!!!!!!!!!! piszcie jakie macie pomysły na tę domową nudę
  19. monika4

    a jak wasz "popędzik" ?

    a mnie się właśnie w ciąży chciało, non stop, wszędzie, no , może nie z każdym
  20. o mało mnie szlak nie trafił - dowiedziałam sie przed chwila, że u mnie dzisiaj kolęda, nie ma sprawy, jest co roku ale ksiądz jakoś dziwnie wieś podzielił - u mnie kończy - precedens - nigdy tak nie było a przyjęte, że ostatni karmi księdza wrrrrrrrrrrrrrr ja nie mam pojęcia co mu dać jeść, w lodówce puchy, na ciasto nie mam pomysłu, ślizgawica na drodze, auto rzęzi, jestem niewyspana, dochodzi jedenasta, idę do kuchni inspiracji szukać do wieczorka
  21. mahakala2000Chłe, chłe, nieco już wypadłam z obiegu pieluszkowo-karminiowo-spacerowego... Ale niezbadane są wyroki, czy jakoś tak... Kiedy zadzwoniłam do mojej mamy, uszczęśliwic ją radosną nowiną, rzekłam "Mamo, usiadź, bo mam Ci coś ważnego do powiedzenia". Mama na to "Będziesz babcią???" a ja "Nie mamo, to ty będziesz babcią" :) Taaa, zdecydowanie bardziej spodziewałam się, że zostanę babcią niż mamulą. Ale czyż bobaski nie są urocze? Fakt, że do bobaska należy doliczyc min dwadzieścia parę lat etatu mamowego, to już inna para kaloszy. Po pierwszych tygodniach lekkiego szoku, zaczynam się szykowac na powitanie nowej członkini rodziny i reorganizację życiorysu - w związku z jej pojawieniem :) Napewno jeszcze nie raz zapytam o różności. Najlepszego witaj - super, że nas znalazłaś
  22. no właśnie nie i... oglądaliśmy tylko filmy
  23. witam ja wiem czy tak spokojnie będzie??? może powtórka???
  24. monika4

    a jak wasz "popędzik" ?

    aaaaaaaaaaaaaaaa pranie!!!!!!!!!!!!
×
×
  • Dodaj nową pozycję...