Mój synek urodził się w 37 tc i ważył 3200 g, dł. 54 cm. Poród wspominam bardzo dobrze. Był taki jaki chciałam, żeby był :-) Z mężem, siłami natury, bez znieczulenia, w pozycji wertykalnej, bez nacinania krocza. O 20.00 odeszły mi wody, skurczy brak. Tak więc po telefonie do naszej położnej czekaliśmy w domu spokojnie na skurcze. W tym czasie prysznic, mycie włosów, no i zaczeliśmy robić kolację (sushi, wegetariańskie oczywiście), bo na głodnego to najgorzej rodzić :-) W końcu pojawiły się skurcze, najpierw nieregularne, potem co raz częstsze. O 24.00 dotarliśmy do szpitala, o 3.55 przyszedł na świat nasz syn. Spędziliśmy z nim razem jeszcze dwie godziny. Pamiętam moment, gdy mąż poszedł z Małym na mierzenie, ważenie itd., a ja po prysznicu usiadłam w fotelu, piłam ciepłą herbatę , było mi tak dobrze... pomyślałam wtedy tylko ...zadanie wykonane :-)