Jestem wlaściwie w takiej samej sytuacji co Ty, Słoneczko. 6 miesiący temu poroniłam w 8 tygodniu a teraz jestem w drugiej, 6-tygodniowej ciąży i oczywiście staram się myśleć pozytywnie, ale nie jest to łatwe...
Przeglądajac wasze odpowiedzi zauważyłam, ze ginekolodzy bardzo czesto przypisują luteine i jakieś inne hormony. Mieszkam obecnie w Australii i tutejsi lekarze sa mocno "wyluzowani" jak to wszyscy Aussie i we wczesnej ciązy są bardzo dalecy od interweniowania lekami. Dlatego ciekawa jestem, czy po poronieniu branie hormonów jest rzeczywiście konieczne?
A drugie pytanie jest odnośnie aktywnosi w ciąży po poronieniu. Zaznaczę, ze u mnie to pewnie było tzw. wchlonięcie, bo dopiero w 12 tygodniu, na USG wyszło ze embrionu nie ma (albo sie wchlonął albo w ogóle nie wyworzył). I teraz na ile moge być aktywna (jestem nauczycielem wf), czy spacery, joga i moze jazda na rowerze po asfalcie sa dozwolone? Bo Austalijscy lekarze albo pozwalaja na wszystko dowoli albo na nic. Czekam na konkretna, polska odpowiedz...
Dziekuje, Maja