Skocz do zawartości
Forum

ronia

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez ronia

  1. ronia

    Sierpień 2009

    tak sobie patrze na daty urodzin i tylko u nas było combo potrójne 6 sierpnia w pełnie w Przemienienie Pańskie
  2. Anulkaucałuj go złote dziecko ucałuje Aniu
  3. ronia

    Sierpień 2009

    madziaasDziewczynki podajecie coś maluszkom na kolki,wzdęcia? madziu prócz tego co napisała mama monika z naturalnych sposobów ja mam Esputicon na wzdęcia gazy w jelitkach itd nie stosowałam jeszcze bo moja odpukać nie ma narazie ani kolek ani wzdęć
  4. ronia

    Sierpień 2009

    kaja gratulacje wielki Twoja ninia super okaz :) wracajcie do nas szybciutko Tosiu jak piersi ?
  5. Anulko chodzi całuje jak trzeba pilnuje grzechocze grzechotką wczoraj go zapytałam czy nie ma jej dość i czy nie jest zazdrosny powiedział że nie że kocha Ole. Później przyniósł jej karteczkę na której napisał Kocham Cię Ola i namalował czerwone serduszko On jest ogólnie bardzo opiekuńczy ma już 8 lat więc myśle dużo rozumie
  6. ronia

    Sierpień 2009

    witam niedzielnie moja nocka w miarę ok kima od 23 do 3 do 4 się karmiliśmy i kima do 7 kamienie i kima do 9 teraz leży stęka w łóżeczku będzie kupsko
  7. ronia

    Sierpień 2009

    w kręgosłup to pewnie zzo dostałaś ja dzisiaj noc sama z małą i młodym. niunia jeszcze nie myta jak walnęła w kimono to śpi pewnie niedługo wstanie to ją umyje. Chrzest bojowy będzie. A mój małżonek poszedł do pracy w kiepskim nastroju o 19 zmarła jego ciocia jak to jest że ktoś się rodzi a ktoś umiera
  8. ronia

    Sierpień 2009

    Może Wam się przyda dziewczynki ciekawa stronka Komitet Upowszechniania Karmienia Piersią - Gdy boisz się, że masz za mało pokarmu
  9. ronia

    Sierpień 2009

    Fajnie że w miarę szybko poszło. Szkoda tylko że małżonek nie mógł z Tobą być. Dostałaś głupiego Jasia do wdychania czy coś narkotycznego typu dolargan ?
  10. ronia

    Sierpień 2009

    Ann gospodyni Nasza kochana dziękuje za przeniesienie nas do noworodków i niemowlaczków Sierpniówki Witam Was w nowym dziale :)
  11. ronia

    Sierpień 2009

    Tosia27Roniu z tego co wiem to byla i pilka i basen... ie pomogly jak widac:( biedna Kaja... zmeczona i glodna... ja to cukierki nimm2 jadlam ale mnie szwy ciagna - chodze jak na beczce robiona:( dużo masz szwów ? Cieli Cię? Gdzie w końcu rodziłaś ?
  12. ronia

    Sierpień 2009

    Tosia27wiadomość od Kaji: "KURNA! CIĄGLE MAM 5 CM ROZWARCIA, EPIDURAL I 2 KROPLÓWKI, SKURCZE ZA SŁABE, NIEREGULARNE, IDĄ PO 2! ZESRAĆ SIĘ MOŻNA! WODY ODESZŁY, GŁÓWKĘ CZUĆ, ALE STANĘŁO... CZEKAMY 2 GODZINY BO DALI MI KROPLÓWKĘ I JAK NIC TO CC. PADAM NA TWARZ OD 36 GODZIN NIE SPIE... MDLI MNIE I MAM DOŚĆ!"trzymaj sie cioteczko ciotka kaja nie poddawaj się ! Na rozwarcie dobra jest piłka worek sako albo kąpiel w wodzie.
  13. ronia

    Sierpień 2009

    basia681MOje lalki cudne są
  14. ronia

    Sierpień 2009

    Tosia27Hello wpadłam znów na chwilkę póki moja niunia nie płacze. Mam z nią straszny problem od wczoraj bo non stop chce cyca. I nie wiem już co robić:( Całą noc nie spałam, troche płakałam bo ona tylko przy cycy zasypiała - jak tylko chciałam ją odbić tow ryk i znów ssanie paluszków. Nie wiem może i ja powinnam dokarmić? Chociaż pokarm mam bo widze jak mi cycki puchną i sam sobie z nich po karmieniu kapie. Nie chcę jej nauczyć ze spimy tylko przy cycu i w łóżki z mamą? Doświadczone mamuśki co mi radzicie? A cycy bolą bo podeszły krwią w pierwszych karmieniach bo pomocc laktacyjna w szpitalu w którym byłam to fikcja. Jedyne co to tylko mnie opieprzyły że za mało dziecko je! Tosiu nie wiem co Ci doradzić. Sama niestety dokarmiam małą i nie przyszło mi to łatwo bo bardzo chciałam karmić sama piersią. Jednak żółtaczka małej od pierwszej doby zmusiła mnie do dokarmiania i tak już poszło. Czasem nachodził mnie mega doł ale wszyscy mnie pocieszali że najważniejsze jest to że mała je i rośnie i się najada i nie głoduje. Tak więc ja aktualnie jestem na bebiku i cycu. Najpierw podaje cyce a później butle. Młoda sypia mi i budzi się co 3h więc nie narzekam. Zgodzę się z Tobą co do położnych i porad laktacyjnych. Kiedyś jak rodziłam te 8 lat temu Maćka położne zachęcały pokazywały jak karmi się piersią. Teraz zupełnie odwrotnie zależy każdemu żeby małe najedzone było cicho. Jakim sposobem nieistotne. Nie pokazuje się młodym mamom jak karmić i jak przystawiać dziecko do piersi. Pamiętaj że poranione brodawki to efekt nieprawidłowego przystawienia. Najlepiej obejmij sobie pierś dłonią jeden palec na górze 4 na dole, pomiziaj usteczka małej kiedy rozchyli je szeroko włóż brodawkę głęboko z otoczką. I dziecko do piersi a nie pierś do dziecka. Jeśli przysypia to pobudzaj Maje dotknij brody żeby zaczęła ssać aktywnie. jeśli masz dużo pokarmu odciągnij sobie po karmieniu możesz podać później przed snem żeby zapełnić jej żołądeczek. Dziecko trwai pokarm z piersi mamy w 1,5h więc dlatego tak często trzeba karmić na rządanie.
  15. Dziękuje kobitki serdecznie
  16. stysiapysiaPiękna opowieść ... tak piękna i wzruszająca serca
  17. ronia

    Sierpień 2009

    Własnie otrzymałam wieści nasz Qlczaczek 21 sierpnia o 13:45 urodził sn "małego" bączka 3970g i 58cm GRATULACJE Q !!!!!!!!!!
  18. ronia

    Sierpień 2009

    madziaasroniamadziaasJa też mam te nakładki i z canpolu i z aventu ale mały krzyczał jak je zakładałam zobaczymy jak moja dokarmiasz jakimś mlekiem ? Tak Bebiko 1 czyli to co i ja mam
  19. ronia

    Termin - kwiecień 2010

    Wszystkie dobrego dla kwietnióweczek 2010 a tak niedawno rocznik 2009 się rozpakowywał szok :)
  20. ronia

    Sierpień 2009

    aganiechaCześć Mamuśki:) madzia, Ronia fajnie że jesteście To karmienie piersią to rzeczywiście sztuka, ale damy radę, ja mam zamiar przynajmniej do 6 miesiąca karmić moim mleczkiem więc czasu na naukę trochę mam. Roniu, bombowa ta Twoja Niunia, a jakie ma fikuśne ubranko(to żółte). Tosia, nie martw się, ból krocza powinien szybko minąć, szwy, te rozpuszczalne około 2 tyg. miałam, u Ciebie też nawet nie zauważysz jak znikną. Tylko, że ja brałam paracetamol przeciwbólowo, jeśli Ty masz taki duży problem, to też zażyj tabletkę 500mg., ona dzidzi na pewno noe zaskodzi, a szczęśliwa mama, to i dziecko szczęśliwsze. kaja, NO BRAWO BABO, W KOŃCU I TY SIĘ ROZPAKOWUJESZ,TRZYMAM KCIUKI, JAK JUŻ MÓWIŁAM, DAWAJ TEGO KLOCKA, BO NARZECZONY ROŚNIE I CZEKA widziałam i Twoje szczęście i też cudowne małe stworzonko piękne dzieciaczki mamy :) chciałabym karmić do pół roku ale wątpie tylko patrze czy mróweczka pluje już cycem szwy też mam założone samorozpuszczalne ale cholery jeszcze nie odpadły a 2 tyg minęły czekam dalej.
  21. ronia

    Sierpień 2009

    kasia001no a ja tu posiedze jeszcze troszke... :( ani się obejrzysz a będziesz narzekać na nieprzespane noce kochana
  22. Nagle powiało chłodem w całym budynku i ślepa matka zrozumiała, że to śmierć nadchodzi. - Jakeś znalazła drogę aż tutaj - spytała śmierć - jak mogłaś przybyć tu prędzej ode mnie? - Jestem matka - odpowiedziała tamta. I śmierć wyciągnęła swą rękę ku małemu kwiatkowi, ale matka schwyciła ja za ręce i trzymała je mocno starając się nie dotknąć płatków krokusa. Wtedy śmierć dmuchnęła na jej dłonie i matka poczuła, ze powiew ten jest chłodniejszy od najchłodniejszego wiatru, i ręce jej zwisły bezwładnie. - Nie możesz sobie poradzić ze mną! - powiedziała śmierć. - Ale Bóg sobie poradzi! - Czynie tylko to, co On chce - powiedziała śmierć. - Jestem tylko stróżem jego ogrodu! Wszystkie jego kwiaty i drzewa zabieram stad i przesadzam do wielkiego rajskiego ogrodu w nieznanym kraju. Ale jak one tam rosną i jak tam jest, nie mogę ci powiedzieć. - Oddaj mi moje dziecko! - powiedziała matka i płakała, i prosiła; nagle schwyciła w dłonie dwa kwiaty rosnące w pobliżu i zawołała do śmierci: - Zerwę wszystkie twoje kwiaty, nic innego nie pozostaje już mojej rozpaczy. - Nie rusz ich! - powiedziała śmierć. - Powiadasz, że jesteś nieszczęśliwa, a teraz chcesz unieszczęśliwić tak samo inną matkę... - Inną matkę? - powiedziała biedaczka i wypuściła natychmiast oba kwiaty z dłoni. - Masz tu twoje oczy - powiedziała śmierć. - Wyłowiłam je z jeziora, tak błyszczały na dnie, nie wiedziałam, że to są twoje oczy. Weź je z powrotem, są teraz jeszcze jaśniejsze niż przedtem. Spojrzyj tylko w głęboka studnie obok ciebie, ja wymienię nazwiska tych dwóch kwiatków, które chciałaś zniszczyć, i ujrzysz cała ich przyszłość, całe ich życie; patrz, co chciałaś zniszczyć i co miałaś zepsuć. Matka spojrzała do studni i zobaczyła, ze jeden z tych ludzi stał się błogosławieństwem dla świata; jak wiele szczęścia i radości otaczało go zewsząd! A potem ujrzała życie innego i była to troska i nędza, zbrodnia i nędza. - I jeden los, i drugi zależą od woli boskiej - powiedziała śmierć. - Któryż kwiat jest kwiatem nieszczęsnym, a który szczęśliwym? - spytała matka. - Tego ci nie powiem - rzekła śmierć - ale dowiesz się ode mnie, ze jeden z tych kwiatów był kwiatem twego dziecka, widziałaś losy twego dziecka, twego rodzonego dziecka przyszłość. Wtedy matka wydala okrzyk przerażenia: - Który z nich był moim dzieckiem? Powiedz mi to! Ocal niewinnego! Ocal moje dziecko od nędzy! Raczej je zabierz! Zabierz do krainy bożej! Zapomnij łzy moje, zapomnij modlitwy i wszystko, co powiedziałam i co uczyniłam! - Nie rozumiem cię - powiedziała śmierć. - Czy chcesz odebrać dziecko, czy mam z nim odejść do nie znanej tobie krainy? A wtedy matka załamała ręce, upadła na kolana i modliła się do Pana Boga: - Nie słuchaj mnie, jeżeli modle się przeciw Twojej woli! Ona jest najdoskonalsza. Nie słuchaj mnie? Nie słuchaj mnie! I głowa jej opadła na piersi. A śmierć z jej dziecięciem w ramionach odeszła do nieznanej krainy.
  23. Hans Christian Andersen, Opowieść o matce. Pewnego razu matka siedziała przy kołysce swego dziecięcia i była bardzo smutna, obawiała się, że dziecina umrze. Dziecko było takie blade, oczki miało zamknięte i oddychało tak słabo, to znowu ciężko wciągało powietrze, jak gdyby wzdychało; a matka spoglądała coraz niespokojniej na swoje maleństwo. Aż tu ktoś puka do drzwi; przyszedł ubogi staruszek, okryty końską derka, aby się ogrzać, bo była surowa zima. Wszystko na dworze pokryte było lodem i śniegiem, a wiatr dal mocno i szczypał w policzki. A ponieważ starzec drżał z chłodu, a dziecko zdrzemnęło się na chwilkę, matka wyszła, aby wstawić do pieca garnuszek z piwem; chciała, by człowiek mógł się ogrzać; stary siedział w izbie kołysząc kołyskę, a matka usiadła na krześle tuż obok; spoglądała na chore dziecko, które tak ciężko oddychało i poruszało rączyną. - Jak myślisz, czy ono umrze? - powiedziała kobieta. - Chyba Bóg nie zechce mi go zabrać? A starzec, a była to śmierć sama, tak dziwnie pokiwał głową, co mogło równie dobrze oznaczać "tak" jak i "nie". A matka opuściła głowę i łzy pociekły jej po policzkach; głowa jej ciężyła bardzo, trzy noce i trzy dni nie zmrużyła oka, wiec zasnęła, ale tylko na chwileczkę, zaraz się przebudziła i wzdrygnęła z chłodu. - Cóż to znaczy? - powiedziała i obejrzała się na wszystkie strony. Ale starca nie było i dziecka nie było w pokoju. Zabrał je z sobą! A w kacie stary zegar brzęczał i brzęczał, wielki, ołowiany ciężar osunął się aż na podłogę i zegar nagle stanął. Biedna matka wybiegła z domu wołając swego dziecka. Na dworze, w śniegu, siedziała kobieta odziana w długie, czarne suknie i powiedziała: - To śmierć była u ciebie w izbie, widziałam, jak spiesznie wychodziła z dzieckiem na ręku; ona jest szybsza od wiatru i nigdy nie przynosi z powrotem tego, co raz zabrała. - Powiedz mi tylko, którędy poszła! - powiedziała matka - pokaz mi tylko drogę, a ja już ją znajdę! - Znam ja drogę! - powiedziała kobieta w czarnych sukniach - ale nim ci ja wskażę, musisz mi zaśpiewać wszystkie te pieśni, które śpiewałaś swojemu dziecku. Bardzo je lubię, słuchałam ich nieraz; jestem nocą, widziałam, jak płakałaś śpiewając. - Zaśpiewam ci je wszystkie, wszystkie! - powiedziała matka - ale mnie nie zatrzymuj, dogonię ja i odnajdę moje dziecko! Ale noc siedziała cicha i milcząca, a wtedy matka załamała dłonie, śpiewała i płakała, i wiele było tam pieśni, ale łez jeszcze więcej; wtedy noc powiedziała: - Idź na prawo przez ten ciemny, sosnowy las, tamtędy, widziałam, poszła śmierć z twoim dziecięciem. W głębi lasu drogi krzyżowały się i matka nie wiedziała, w którą stronę ma iść. A stal tam krzak cierniowy, który nie miał na sobie ani listka, ani kwiatka, bo przecie to była zima i śnieg okrywał gałęzie. - Czy nie przechodziła tędy śmierć z moim małym dzieckiem? - Przechodziła - powiedział krzak cierniowy. - Ale ci nie powiem, w którą poszła stronę, zanim nie ogrzejesz mnie twoim sercem. Zamarzam całkiem, zmieniam się w czysty lód! Wiec matka przycisnęła krzak cierniowy do swojej piersi mocno, ażeby mógł się dobrze ogrzać, a ciernie wpijały się w jej ciało i krew popłynęła wielkimi kroplami, i krzak cierniowy wypuścił świeże, zielone liście, i kwiaty pojawiły się na nim w ciemna, zimowa noc, tak było gorące zrozpaczone matczyne serce. I krzak cierniowy wskazał jej drogę, którą miała iść. Wtedy przyszła nad wielkie jezioro, na którym nie widać było ani okrętu, ani żadnej łódki. Jezioro nie było tak zamarznięte, aby mogło ja utrzymać, ani tak płytkie, aby można było przez nie przebrnąć, a musiała przedostać się na drugi brzeg, jeżeli chciała znaleźć swoje dziecko; położyła się wiec i chciała wypić jezioro, a to przecież niemożliwe dla człowieka. Ale zrozpaczona matka myślała, że może jednak nastąpi cud. - Nie, tak nic nie poradzisz - powiedziało jezioro - lepiej się jakoś pogódźmy! - Bardzo lubię zbierać perły, a twoje oczy są najczystszymi perłami, jakie widziałem. Wypłacz je do mnie, to cię przewiozę na druga stronę aż do wielkiej cieplarni, gdzie mieszka śmierć i hoduje kwiaty i drzewa, a każde z nich jest życiem ludzkim. - O, czegoż ja nie oddam, byle tylko dostać się do mego dziecka! - powiedziała plącząca matka i zapłakała jeszcze bardziej, i oczy jej spłynęły na dno wody, i stały się dwiema kosztownymi perłami, a jezioro podjęło ją, tak jakby siedziała na huśtawce, i przeniosło ją z fala na drugi brzeg, gdzie stal na mile obszerny dom, dziwny, bo nie wiadomo było, czy to jest góra pełna lasów i grot, czy też wzniesiona budowla; ale biedna matka nie widziała tego, bo przecież wypłakała swoje oczy. - Gdzież ja znajdę śmierć, która zabrała mi moje dzieciątko? - zapytała. - Jeszcze nie wróciła - powiedziała stara grabarka, która pilnowała wielkiej cieplarni śmierci. - Jakeś tu się dostała i kto ci pomagał w drodze? - Pan Bóg mi pomagał! - powiedziała matka - jest On miłosierny, bądź wiec i ty miłosierna! - Gdzie mogę znaleźć moje dziecko? - Nie znam twego dziecka - powiedziała kobieta - a ty jesteś niewidoma. Wiele kwiatów i drzew zwiędło dzisiejszej nocy. Śmierć przyjdzie wkrótce i przesadzi je! Wiesz przecie, ze każdy człowiek ma drzewo swego życia albo kwiat w zależności od tego, jak mu się życie toczy. Wyglądają one jak inne rośliny, tylko ze bije w nich serce. Dziecięce serduszko także bije. Przysłuchaj się, może poznasz twoje dziecko po tym! Ale co mi oddasz, jeżeli ci powiem, co masz dalej czynić? - Już nic nie mam do oddania - powiedziała zrozpaczona matka - ale mogę pójść dla ciebie choć na koniec świata. - Nie mam tam nic do roboty - powiedziała kobieta - ale możesz mi dać twoje długie, czarne włosy, sama wiesz, jakie są piękne, a mnie się bardzo podobają! Oddam ci w zamian moje siwe, zawsze coś będziesz miała! - Nie chcesz nic innego? - powiedziała matka - włosy oddam ci z radością. - I oddala jej swój piękny, czarny warkocz, i otrzymała w zamian siwe włosy staruszki. A potem weszła do wielkiej cieplarni śmierci, gdzie kwiaty i drzewa bujnie rosły, jedne przez drugie. Stały tam piękne hiacynty pod szklanymi kloszami, a obok wielkie, mocne peonie; rosły tam wodne rośliny, niektóre świeże, inne na pól zwiędłe, ślimaki wodne oblepiały je, a czarne raki przywierały do ich łodyg. Stały tam wspaniale palmy, dęby i platany, rosła pietruszka i kwitnął tymianek; każde drzewo i każdy kwiat nosiły jakieś nazwisko, bo każde było ludzkim życiem, życiem ludzi żyjących jeszcze to w Chinach, to w Grenlandii, rozsypanych po całym świecie. Były tam wielkie drzewa w małych doniczkach, stały ściśnięte i rozsadzały prawie doniczki korzeniami, a w wielu miejscach stały małe, słabe kwiatki w tłustej ziemi, otoczone mchem, starannie pielęgnowane i polewane. Zrozpaczona matka pochylała się nad każdą najmniejszą roślinką i przysłuchiwała się, jak w nich bije ludzkie serce; i pośród milionów poznała serce swego dziecka. - Oto ono! - krzyknęła i wyciągnęła rękę do małego, liliowego krokusa, który, całkiem chory, pochylił się w jedna stronę. - Nie ruszaj kwiatu! - powiedziała stara - tylko stan tutaj, a kiedy śmierć nadejdzie, a już nadchodzi, czuje to, nie pozwól jej wyrwać tego kwiatka i zagroź jej, ze wyrwiesz wtedy wkoło inne kwiaty, wówczas śmierć się przestraszy; za każdy kwiat bowiem odpowiada przed Panem Bogiem i żadnego nie można zerwać, zanim On nie da rozkazu.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...