Skocz do zawartości
Forum

mama2aniolkow

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez mama2aniolkow

  1. Znam dwie dziewczyny, które przeszły przez to co my. Jedna z nich kiedyś urodziła dziecko z wadami rozwojowymi, które po urodzeniu zmarło. Po 2 miesiącach zaszła w kolejną ciążę i teraz ma 4 zdrowych dzieci. Drugiej dziewczynie też zmarło chore dziecko, potem poronila a teraz ma zdrowego synka. Myślę, że wiele chorób jest po prostu przypadkowych na które nie mamy wpływu.
  2. Musimy być silne dla naszych dzieci..Po śmierci mojej Małej minęło 9 miesięcy a ja nadal mam takie chwile,że wariuje z bólu, tęsknoty za Córka. Kiedy słyszę o kolejnej szczęśliwej ciąży w rodzinie to chce mi się wyć mimo, że życzę im wszystkim jak najlepiej. Po śmierci Małej miałam podobnie jak Ty. Najpierw pogrzeb, dużo spraw na głowie..a potem ten ból nie do ogarnięcia..to chyba ten najtrudniejszy czas...Masz w sobie taką siłę, której się nawet nie spodziewasz. Zrobiłaś wszystko dla swojego dziecka...
  3. Mimo,że kilka postów wyżej pytałam inne dziewczyny jak mam dalej po tym wszystkim funkcjonować, jak żyć. To w głębi serca czuję, że wkoncu będzie lepiej. Może za rok, dwa czy pięć lat. Ale wkoncu będzie lepiej mimo, że rana w sercu po śmierci dzieci pozostanie na zawsze..
  4. Witam Kochana. Strata dziecka to najgorsza tragedia. Rozumiem, że dowiedziałas się o śmierci synka niespodziewanie? Musiał być to dla Ciebie wielki szok..bardzo Tobie współczuję..Ja moją Córeczkę straciłam zeszłego roku. W trzecim miesiącu ciąży dowiedziałam się,że jest bardzo chora i odejdzie bardzo szybciutko. Urodziła się w 42 tygodniu ciąży i żyła 3 dni. Mimo ,że wiedziałam iż moje Maleństwo odejdzie to na śmierć własnego dziecka nie można się przygotować..ten ból był i jest czasami nie do zniesienia. Czasami trzeba się zmęczyc tym plakaniem aby móc iść o choć mały kroczek dalej. Ze śmiercią dziecka nie można się pogodzić tylko w jakimś stopniu zaakceptować. Staram się myśleć i wspominać o tych dobrych chwilach z Małą . A przecież było ich tak wiele-chocby te przyjemne kopniaki w brzuszku:-)Pół roku później znowu zaszłam w ciążę i poronilam na samym początku...I tak oto jestem mamą 2 Aniołkow..Jednak mimo wszystko wierzę, że wkoncu to słoneczko i dla nas zaświeci.. Autorzy książki Leavetaking- When and How to Say Goodbay(Odejście-kiedy i jak się pożegnać) radzą:,, Nie pozwalaj innym,by Ci dyktowali, co masz robić i odczuwać. Żałobę każdy przeżywa inaczej. Drudzy mogą uwazac-i dawać Ci do zrozumienia- że rozpaczasz za mocno lub za słabo. Przebacz im i nie myśl o tym. Próbując sprostać oczekiwaniom ludzi albo całego społeczeństwa, hamujesz swe postępy na drodze do odzyskania równowagi emocjonalnej'' Światełko dla Twojego malutkiego synka *
  5. Niestety to życie nas nie oszczędza. Niektórzy przejmują się drobiazgami a my to mamy wiele więcej na głowie. Cierpienie, które nas często paraliżuje i jest nie do zniesienia. Pamiętam jak na pogrzebie Małej znajomy pocieszal nas, że Bóg nam te cierpienia kiedyś wynagrodzi. Przyznam, że sama w to wierzyłam.. Tlumaczylam sobie nawet, że tak miało być.A teraz po stracie kolejnego dziecka to już sama niewiem w co mam wierzyć, a mój ból się tylko pogłębil. Staram się skupić teraz na małżeństwie, bo nasi mężowie też strasznie cierpią .
  6. Witajcie Kochane dzielne dziewczyny. To może teraz ja opowiem swoją historię..Zaraz po ślubie zaszlam w ciążę. Usg w 12 tygodniu ciąży- lekarz patrzy na mnie z przerażeniem i informuje mnie o strasznej chorobie dziecka- średnio dzieci z tą chorobą żyją godzinę po urodzeniu . Pyta co dalej- terminuje pani ciążę, czy chce donosic. Decyduję, że donosze i urodze. Już wiem, że będę mieć Córeczkę. Cieszę się z każdego dnia ciąży mimo wszystko. Każdy koniak przynosi nam wielką radość. Dokumentujemy wszystkie usg, robimy zdjęcia z brzuszkiem. Chcemy mieć jak najwięcej pamiątek. Córeczkę rodze naturalnie 2 tygodnie po terminie. Mała nie płaczę, ale żyje. Kiedy położna położyła mi ją na brzuchu miłość wybuchła z taką siłą, której nie da się opisać. Malutka była silna- żyła 3dni, zdążyliśmy jeszcze zrobić odcisk stopki i rączki. Mimo, że była tak bardzo chora i o tym wiedziałam dużo prędzej to na śmierć dziecka nie można się przygotować. Odeszła na moich rękach. Lekarze zapewniali, że nie będzie cierpieć, a to nie była prawda. Patrzyłam na jej ból, myślałam, że serce mi pęknie. Nie zapomnę tego do końca życia. Pochowalam Malutką i po miesiącu wróciłam do pracy. Żyłam z dnia na dzień. Nic mnie nie cieszyło. Wracałam z pracy i wylam jak kojot do ręcznika. Pół roku później kiedy już mój stan psychiczny się trochę poprawił zrobiłam badania genetyczne- nasze kariotypy. Okazało się, że wszystko jest ok. Lekarz dał nam zielone światło.Zaszlam w ciążę. Kiedy poszłam na USG w 7 tygodniu ciąży okazało się, że moja ciąża obumarla, nawet serduszka nie usłyszałam. Już jestem po poronieniu. Straciłam drugie dziecko. I pytam was Kochane. Jak mam dalej żyć? Jak wierzyć, że jeszcze będzie dobrze?
×
×
  • Dodaj nową pozycję...