Witam,
Moja sytuacja wygląda następująco:
Okres spóźnia mi się 14 dni. Testy były 4: w dniu planowanej miesiączki, w piątym dniu po terminie, w dziesiątym i jedenastym: wszystkie negstywne, z wyjątkiem trgo z dziesiątego dnia (mocz nie był poranny), który pokazał jedną kreskę i plamę w miejscu drugiej. Zdecydowałam się więc na powtórzenie testu jedenastego dnia na poranny mocz- test negatywny, a mimo to okresu dalej brak.
Cykle mam w miarę regularne, zamykające się w 26-27 dniach. Wiem również, kiedy następuje owulacja: mam charakterystyczny śluz i kłucie jajników, którego nie da się przeoczyć. I akurat w tym cyklu w czasie spodziewanej owulacji nie czułam zupełnie nic, żadnych symptomów. Miałam infekcję i brałam leki, być może przesunęła mi się owulacja, ponieważ na trzy dni przed miesiączką czułam delikatne kłucie, ale zwaliłam to na karb zbliżającego się okresu.
Z Mężem na luzie "staramy się" o drugiego bobasa: nie zabezpieczamy się i kochamy się w okolicach dni płodnych.
Moje pytanie po tym długaśnym wstępie: czy możliwa jest jednak ciąża, mimo tego, że większość testów wyszła negatywna, a jeden raczej był wadliwy? Czy istnieje taka możliwość, że owulacja przesunęła mi się na trzy dni przed miesiączką (współżyliśmy w ten dzień), doszło do zapłodnienia i już nie dostałam okresu?
Dodam jeszcze, że w pierwszej ciąży wszystko było oczywiste: brak miesiączki w planowanym terminie, rano test, dwie piękne krechy :)