Jedną studentkę marzną zaakceptować -jakoś muszą się uczyć. Nawet ostatnie moje wizyty u prowadzącej odbywały się ze stazystką. Była delikatna tłumaczyła wszystko i zupełnie mi nie przeszkadzało że nie jestem tylko z prowadzącą.
Natomiast pamietam jak po poprzednim porodzie przyszło na obchód z siedmioro studentów rożnej płci i jakiś lekarz z dyżuru. Czułam się jak małpa w zoo. Wiadomo krew leci, słynna "rozklapiocha", wszystko boli a ty sie obnażając publicznie...
W dodatku gdy próbowałam oponować to jeszcze mi się dostali od tego lekarza... Szkoda słów
A co dopiero jak każdy jeszcze ma coś wykonać i kilka osób wkłada ci ręce w krok...
Szczerze współczuje ...