Witam!
Poroniłam moją pierwszą ciąże. Długo się z mężem staraliśmy, wiec bardzo się cieszyliśmy na wieść o maleństwie. Wszystko przebiegało dobrze, na USG widziałam bijące serduszko, byłam w 7 tc, w tym tygodniu miałam zrobić niezbędne badania, ale nie zdążyłam... Poroniłam... Nagle zaczął boleć mnie brzuch jak na okres i zaczęłam krwawic, krwawienie było tak obfite, że zostawiałam za sobą plamy :( ten widok był przerażający od razu zrozumiałam się co się dzieje... Ten obraz mam przed oczami, od razu pojechałam do szpitala. Nie wiem czemu tak się stało... nie przemęczyłam się, zdrowo się odżywiałam, jestem zdrowa... To niesprawiedliwe, straciłam moje maleństwo, moje pierwsze dziecko, mam wrażenie że nikt nie jest w stanie tego zrozumieć. Tak wiem, to była wczesna ciąża i teoretycznie wszystko może się zdażyć, są kobiety które cierpiały bardziej i miały gorzej, wiem, ale to mnie nie pociesza, ani trochę, jestem w stanie bardziej zrozumieć te kobiety, co czuły i przeżyły. Przez te parę tygodni zdążyłam pokochać te malutkie serduszko... Mieliśmy plany gdzie postawimy łóżeczko, jakie imiona nam się podobają... Teraz czuje się pusta. Mam wspaniałego męża wspiera mnie jak tylko potrafi ale on nie jest wstanie wypełnić tej pustki, nigdy już nie odzyskam mojej dziecinki na którą tak się cieszyłam...