Witam.
Czy jest sens spotkań z psychologiem, w przypadku gdy dziecko jeszcze nie mówi? Mój syn ma 3,5 roku, jak był mniejszy stworzył sobie swój własny język. Myśleliśmy, że z tego wyrośnie, ale nie. Gdyby chciał, to by mówił, bo czasem podczas zabawy gada do siebie i tworzy takie kombinacje głosek, że nawet ja bym czegoś takiego nie wypowiedziała, ale jak ma coś powtórzyć po nas, to nie chce. Tak samo jest ze wszystkim, nie chce uczyć się nowych rzeczy, nie chce samodzielnie jeść, kanapki jeszcze jakoś idą, o ile są pokrojone w kosteczkę, na widelec też nabije, ale o jedzeniu łyżką nie ma mowy. To samo jest z załatwianiem się, co jakiś czas na krótko pilnuje, a potem znów popuszcza w majtki. Już nie wiem co z nim robić... Rozmowy, chwalenie, nagrody, kary, a nawet awantury nie pomagają wcale, albo na krótko, potem znowu jest to samo. Za parę tygodni ma iść do przedszkola i boję się, że po okresie próbnym powiedzą, że nie może tam chodzić. Nawet do logopedy nie ma sensu iść, bo by musiał się postarać, żeby zacząć ładnie mówić, a on po prostu nie chce. Jedynym wyjściem wydaje mi się psycholog, ale czy to coś da w takiej sytuacji? Proszę, doradźcie, bo już nie wiem jak sobie z nim radzić. Ma młodszego brata, może to ma jakiś wpływ na tę sytuację. Brat też jeszcze nie mówi, nosi pieluszkę i nie je samodzielnie, choć dużo chętniej próbuje, a starszy od maleńkości na każdą nowość reagował niechęcią, a czasem nawet histerią.