Hej dziewczyny :-)
Od rana jestem w szpitalu, mam cały pokój z łazienką dla siebie, mąż może być cały czas ze mną i od 8.30 dostaję oksytocynę. Powoli robi się jakieś rozwarcie, skurcze mam co ok. 2-4 min i są coraz bardziej bolesne, więc mam nadzieję, że jakoś pójdzie. Wcześniej to skurcze skakały do 110-120 i prawie nic nie czułam, teraz czuję już przy 50-60, więc biorę to za dobry znak :-) Położna trochę pomaltretowała szyjkę i pojawiła się krew, ale jak ma pomóc to nie narzekam. Jak nie robią ktg to mogę pochodzić, iść do łazienki itp.
W ostateczności będzie cc, nie nastawiam się, że musi być koniecznie sn. Mały też dobrze znosi oksytocynę i już dzisiaj będzie z Nami :-)