Skocz do zawartości
Forum

tatamarysi

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Personal Information

  • Płeć
    Mężczyzna
  • Miasto
    Poddębice

Osiągnięcia tatamarysi

0

Reputacja

  1. Zdrowe jedzenie, regularne posiłki, gotowanie na parze- nie będę udawał, że jestem w tym mistrzem. Otóż: nie jestem. Czasem częstuję naszą dwulatkę frytkami (błagam, nie mówcie mojej żonie!), często deser podaję na kolację (jak ten czas szybko leci...), a parowar- wiem, że stoi w dolnej szafce w kuchni i na tym kończy się moja wiedza. Ale zanim wydacie z siebie pełne oburzenia "och!", przedstawię Wam mój patent na zdrowy brzuszek, moim zdaniem też ważny, bo dba o sferę duchową naszego maluszka. Tata ma na to swój patent, bo nic tak nie działa na naszą Anię jak wyjątkowa kąpiel z wyjątkowym masażem. Do naszej wodnej przygody potrzeba wody w odpowiedniej temperaturze (by nie była ani za zimna, ani za ciepła), organiczny płyn do kąpieli (nie uznajemy żadnych płynów pięknie pachnących truskawkami, czekoladą- o zgrozo!- czy innymi chemikaliami), oraz... łapka do masażu, najlepiej kolorowa, taka, która rozbawi maluszka i uświetni mu kąpiel. Tata delikatnie wykonuje masaż brzuszka okrężnymi ruchami przez kilka minut, a po kąpieli wklepuje balsam dla niemowląt. Całość zamyka banalna, ale uwielbiana rymowanka: "Idzie rak, nieborak...". Jeszcze tylko Bebiko i nasz maluszek jest szczęśliwy i gotowy do snu. Tak więc może mistrzem żywienia nie jestem (jest nim moja żona, rzecz jasna), ale za to mistrzem niemowlęcego spa na pewno:) Poniżej zdjęcie prezentujące Tatę (w tej roli Marysia) i małą Anię (lala Julka) :)
  2. Ania ma dopiero pół roku. Albo już pół roku. Sam nie wiem, które stwierdzenie pasuje bardziej. Jak to półroczniak-chodzić jeszcze nie umie, siedzieć by już chciała, a nie potrafi, leżeć potrafi, aczkolwiek nie chce, na kolanach się wyrywa, bo twarzy nie widzi, w łóżeczku płacze, bo na leżąco to już nie bardzo… Nie dogodzisz, no nie dogodzisz człowieku, choćbyś nie wiem jak się starał! Jeszcze najlepiej to na dwór wyjść, bo w domu duszno, ciemno, nie ma co robić, a w ogrodzie przecież tak ładnie, słoneczko świeci, a ty człowieku masz trawę do skoszenia, bo już taki busz, że do okien puka... Tylko co wtedy z dzieckiem? Na plecy zarzucić, kosz do kosiarki przyczepić i udawać, że to taki design? A idźże, człowieku, toż to zaraz kobita przyleci i ci głowę zmyje, że dziecko zaniedbujesz, że narażasz na niebezpieczeństwo, na wiochę gotowa cię wstawić… A jakby tak mieć leżaczek-huśtawkę, jeszcze z moskitierą na dodatek? To i dzidzia by była zadowolona, bo na dworze może obserwować ruch, poznawać nowe gatunki, bratać się z otoczeniem, w dodatku „buju-buju” robić i sobie gaworzyć do tych cudacznych misiaków na pałąku, no i ani leżeć wtedy nie musi, ani się nadwyrężać żeby siedzieć, żadne bzy bzy dziecku nie straszne, a i tatuś miałby czas na „swoje” zajęcia. I pewność, że ślubna z wałkiem nie leci, bo wie, że przecież z Kindercraft to dzidzia jest bezpieczna…:)
  3. Marysia? Jest! Tata? Obecny! Różowy kask? Na głowie! Czerwona strzała (czyt: rower)? Już gotowy! Prowiant w plecaku? Zapakowany! A więc... w drogę! Gdzie tym razem? Kierunek: plac zabaw!
×
×
  • Dodaj nową pozycję...