Witam
Czytam Wasze wisy i w pełni podpisuje sie pod nimi rękami i nogami. Jestem mama prawie miesięcznego Filipka. U nas karmienie piersia wyglada tak (a w zasadzie nie wygląda). Filipek jest wcześniakiem z zakrótkim wędzidełkiem języczka a ja do tego wsyzstkiego mam zbyt płaskie brodawki no i mały sobie nie radzi. Przystawiam małego do piersi (z mojego punktu widzenia tylko po to żeby mały sie uspokoił i poprzytulał - różnie to przytulanie wygląda jak Filip jest wściekły bo głodny :) - a później mały dostaje butle z odciągniętm mleczkiem. Z powodów oczywistych chciałabym żeby mały jak najdłużej pił mleko ode mnie no ale na kaprysy natury nic nie poradze. Pisze ten przydługi wstęp po to żeby nakreślić naszą sytuacje.
Począwszy od pobytu w szpitalu czuje straszną nagonkę na mnie i na to że nie karmie małego piersia. Próbowaliśmy przeróżnych metod karmienia więc była i mleko sztuczne, karmienie piersią przez kapturk - ale to tylko osłabiało laktacje, karmienie przez dren i strzykawkę i nic nie skutowało więc stanęło na odciąganiu mleka i podawaniu go w butelce.
Moje zdanie jest takie, że zanim ktoś pokusi sie o krytykę niech zastanowi się nad tym , że moą być inne przyczyny, że maluszek dostaje butle niż tylko wygoda/lenistwo itd. Poza tym dla mnie sprawa karmienia a zwłaszcza długości karmienia piersią to też kwestia psychiki. Jak jakieś kobiecie to "nie leży" to wcale nie znaczy że maluszek "będzie mniał gorzej". Dzieci karmione butelką tez dostają mega dawkę miłości.