Mój synek to niesamowity marzyciel. Przez jego głowę dziennie przelatują setki niebanalnych pomysłów na przyszłościową karierę. Strażak, policjant czy listonosz – to zbyt banalne dla mojego szkraba. Prawdziwe pole do popisu daje mu możliwość stworzenia Superbohatera.
Bartek – tak ma na imię mój domowy marzyciel, w swoich założeniach nie ogranicza się do spraw okołoziemskich. Jego wymysły sięgają daleko, daleko po siły, zdolności i moce, które nie są jeszcze dostępne dla ludzkiej ręki.
Swojego Superbohatera nazywa „Czerwonym MultiGigantem” i po opowieściach - mówię Wam – łatwiej zapytać go czego zrobić nie potrafi niż to, co jest w obszarze jego możliwości. Przemierza wszechświat za pomocą własnej gwiazdy, która świeci najjaśniej ze wszystkich punktów na niebie. Jego ciało – choć porównywalne do przeciętnego człowieka waży tyle, co słońce.
Misją Superbohatera jest stanie na straży słabszych oraz obrona planet przez złymi mocami. W tym celu włada niesłychanie wielką siłą, która umożliwia tworzenie czarnych dziur pochłaniających wrogów. Sokoli wzrok jako dodatkowy atut pozwala dostrzegać przeciwników nawet w najmniejszych zakamarkach wszechświata a gumowe ręce poprzez rozciąganie sięgają wszędzie tam, gdzie chowają się nieprzyjaciele.
Mimo dość groźnie brzmiącego opisu jest naprawdę przyjaznym bohaterem, dbającym o najmniejsze wręcz stworzenia. Bartek stara się go naśladować pomagając innym ambitnie dążąc do polepszenia naszego małego - lokalnego świata :)