Jesteśmy wierzący, praktykujący. Bynajmniej tak jak wszystko pozwala. Dla mnie ślub to tylko papierek, bo jeśli ludzie się kochają mogą żyć bez tego. Ale z drugiej strony zależy mi na zawarciu tego sakramentalnego związku. Nie dlatego, że wypada. Dlatego, że wierzę i chcę.
Ślub był w planach. Na rok przyszły. Ale to zawsze jest tak, że coś wypadnie. Pogrzeb, rozwód inne sprawy. Ale to, że pojawi się dziecko to największy fart od losu. Bo w pewnym sensie motywuje do działania mimo wszystko.
marzen@
Z jednej strony maja rację - seks przedmałżeński jest grzechem. Takim jak wiele innych grzechów. Po to właśnie Jezus ustanowil sakrament pojednania, by się z grzechu oczyścić.
A co do innych wiernych i łamania zasad religijnych: kto jest bez winy niech pierwszy rzuci kamień... Jakos tak to szło, czyż nie?
Inna sprawa, czy wy rzeczywiscie jesteście wierzący, praktykujący, czy na ślubie koscielnym prawdziwie wam zalezy czy tylko "bo tak wypada" lub "co ludzie powiedzą"? Piszesz, że "Gdyby nie maleństwo to pewnie ciągle nie mielibyśmy czasu na decyzje." To brzmi troche tak jakby "sami nie wiemy czego chcemy, ale bobas w drodze to weźmy sobie ślub". Dużo zalezy od tego jak wy sprawe przedstawiacie. Ja też jestem z regionu bardzo religijnego (przynajmniej oficjalnie i na pokaz, bo to jak ludzie zachowuja się względem siebie na codzień nie ma często z chrześcijańska miłością nic wspólnego), a znam mnóstwo osób, które do slubu szły w ciąży lub brały ślub po latach wspólnego życia w konkubinacie, tudzież tylko ze ślubem cywilnym. A osobom, którym "się spieszyło" jeszcze księża doradzali, gdzie i kiedy sprawnie zrobić te wszystkie kursy przedślubne