Jak byłam w ciąży z pierwszą córką moja dieta była jeszcze "lepsza". W kółko tylko frytki, słodycze i ewentualnie truskawki. Urodziła się zdrowa, tylko, że nieduża... niecałe 3kg. Wydaje mi się, że to, że nie jem mięsa ssaków i ptaków niespecjalnie wpływa na rozwój dziecka. Stronię od antybiotyków nie tylko w pożywieniu. Nie przyjmowałam antybiotyków już od kilku lat. W ogóle poza witaminami ciążowymi od kilku lat nie stosowałam żadnych farmakologicznych wspomagaczy przy przeziębieniach, czy jakichkolwiek suplementów. To, że teraz nie ma pożywienia bez jakiegoś świństwa, to doskonale wiem. Niestety w powietrzu, którym oddychamy też jest sama chemia, tego nie zmienimy.
Nie panikuję, nie wyszukuję za wszelką cenę super najzdrowszego jedzenia z super najwspanialszych ekologicznych upraw. Zwyczajnie, nie jem mięsa a ryby kupuję raczej te droższe, oceaniczne, ale i te "gorsze" są w lodówce. Chciałam jedynie, aby ktoś z osób które wiedzą coś na temat odpowiedziały na moje pytanie...
Spotkałam się (jak bardzo często ostatnio) z pouczaniem. Bardzo dziękuje za troskę. Mam wiele osób, które troszczą się o nas w określony sposób mówiąc, że jesteśmy pieprznięci, bo mięso jest człowiekowi NIEZBĘDNE do życia.
To, że nie jem mięsa w tej chwili, nie znaczy, że dziecko nie będzie w diecie otrzymywać mięsa. Jest to potrzebne do jego prawidłowego rozwoju. Na pewno mięso nie będzie głównym produktem w diecie dziecka.
Nie przestałam jeść mięsa ze względu na dziecko, odwrotnie... przestałam jeść mięso po długim czasie oczekiwania na ciążę. Jak już pisałam... można to nazwać rodzajem testu. Przestaliśmy jeść mięso, była ciąża i jest ciąża.
Nie muszę chodzić do dietetyka, aby wiedzieć, co dostarczyć do organizmu... Internet też jest w tej kwestii bardzo pomocny. Na szczęście mój organizm doskonale reaguje na wszelkie braki. Mam tzw chętki i koniec. Dziś potrzebuję takiej zupy, dziś konserwowych papryk a dziś rybki.
Bardzo wszystkim dziękuję za rady. Zapewne nie jestem jedyną "wegetarianką" na tym forum. Zapewne porady czyta wiele mam wege i wega, tylko się nie wychylają z obawy przed krytyką.
Życzę wszystkim a przede wszystkim "zielonym" mamom dużo zdrówka dla siebie i pociech.
Dzięki jeszcze raz... Trzymajcie za nas kciuki... być może tym razem (po dwóch nieudanych próbach... jednej dawniej, drugiej w ub. roku) uda nam się mieć swojego maluszka i cieszyć się nim. Jak na razie jest dobrze. Maleńka rośnie prawidłowo, nie ma wad genetycznych i bardzo się rozkręca po śniadaniu z chrupkich i kolorowych warzywek :)