Witam, mam pewien problem. Ostatni okres miałam 31 stycznia. Wcześniej cykle miewałam skrajnie nieregularnie odkąd odstawiłam tabletki anty - wahały się od 29 do 39 dni a najdłuższy cykl trwał 43 dni. W tym cyklu zrobiłam dwa testy ciążowe - w 39 dniu i 45 - obydwa były negatywne.
Na wizycie u ginekologa dowiedziałam, że nie mam żadnych problemów z jajnikami, których się obawiałam, bo od czasu do czasu mnie pobolewają, ale mam powiększoną macicę, grube endometrium - 15 mm, które lekarz zinterpretował jako zbliżający się na dniach okres. Ciąży nie zarejestrował, przepisał luteinę i kazał czekać na okres, zapewniając mnie że prawdopodobnie przyjdzie jeszcze w trakcie brania lutki. Tak się jednak nie stało, mija kolejny dzień, a ja nie mam jakichkolwiek objawów, które wskazywałyby na zblizający się okres - jestem jedynie osłabiona i czuję się jak chora, jakbym dosłownie spuchnęła.
Stąd moje pytanie - czy ktos miał podobnie? Brak jakichkolwiek problemów z jajnikami, brak ciąży, powiększona macica? Czekam wytrwale na wyniki cytologii, choć nie wiem czy mogą mi one coś powiedzieć więcej. Czy mogę być w tak wczesnej ciąży na tym etapie cyklu że nie jest ona możliwa do zarejestrowania na usg i wykrycia testem? Pewnie świruję, ale już nie mam siły myśleć co tam w środku mnie siedzi, skoro wszystko wydaje się być ok...