Sacondtry trochę zazdroszczę dziewczynom, bo ja w zeszłym tygodniu też pozwoliłam sobie na niewielkie krzątanie (po szpitalu czułam się lepiej) i tak jak pisałaś szłam do lekarza myśląc "będzie ok", a tu szok... Z tym porządkami, to ja bym jednak nie przesadzała, bo sobie pozwoliłam i o, spędzę święta tylko z Mężem, bo nie wolno mi wyjechać z miasta, aby dotrzeć w razie czego do szpitala, no i zresztą pewnie podobnie jak Ty, nie wolno mi jeździć samochodem.
To moja pierwsza ciąża. Bardzo chcieliśmy mieć dziecko, ale wstrzymaliśmy się z planami do ślubu, bo wcześniej mieliśmy tragedię rodzinną (jedyny brat i bratowa mojego męża zginęli w maju w wypadku samochodowym, osierocili córeczkę i popłynęła cała lawina), tak więc w tej całej tragedii zaczekaliśmy do ślubu do 18 lipca i wówczas zaczęliśmy się starać. Udało się od razu. Mimo wszystkich stresów, które ciągle nas dotykają po tamtej tragedii czułam się dobrze aż do 2 listopada, bo wtedy zachorowałam na zapalenie oskrzeli, musiałam wziąć antybiotyk i poszło...
Jeśli chodzi o skurcze, to w 19 tygodniu byłam na wizycie kontrolnej po kuracji antybiotykowej i nawet pani doktor o niczym nie powiedziałam - uznałam, że to normalne, bo niektóre były tylko delikatnie bolesne, reszta to tylko tak jakby brzuch mi się napinał, podejrzewałam, że może to od kaszlu po chorobie, naczytałam się też, że to Maluszek sobie miejsce szykuje itd. a takie skurcze to przygotowanie macicy. Jednak - dzięki Bogu - podczas badania USG ten skurcz się pojawił i moja prowadząca stwierdziła, że to skurcz porodowy. Nie było ich wiele więc dostałam luteinę, nospę forte, magnez i do domu, jednak po dwóch tygodniach miałam takie bóle, że regularnie w ciągu godziny pojawiło się 7 skurczy... Od razu szpital.
Teraz trochę ustabilizowali mój stan, byłam zadowolona i znowu od poniedziałku pojawia się to napinanie brzucha i szyjka skróciła mi się o centymetr - mam 2,7 cm. Wiem, że to jeszcze troszkę jest, ale przy tych skurczach lekarze bardzo alarmują...
Piszesz, że liczysz do 34 tc... ja liczę chociaż do 26, bo powiedzieli mi wprost, że wówczas są może szanse Dziecko uratować. Liczę jednak na to, że dotrzymamy do końca i zobaczysz, że jeszcze będą musieli nam wywoływać;) Także moja Droga, odliczamy razem, bo widzę po Twoim suwaku, że różni nas tylko jeden dzień ;)