Jechał raz sobie król i królewna,
słońce świeciło i droga pewna,
lecz nagle, cóż to, strumyk wezbrany,
utknęli w błocie, w łeb wzięły plany.
I zaraz nerwy, złość i frustracja
bo ciut cherlawa arystokracja.
By ruszyć powóz trzeba siłacza
a tu, jak na złość, głusza otacza.
Krzyczeć zaczęli wśród leśnej ciszy
licząc, że ktoś ich jednak usłyszy.
Z puszczy drwal wyszedł, chłop co się zowie,
biceps sękaty, no, samo zdrowie.
Silny i piękny z tej to przyczyny,
że łykał dawki D witaminy,
a tors miał niczym w kamieniu rżnięty
- tak wyrzeźbiły go suplementy.
Zaparł się, szarpnął, skrzypnęły osie
i powóz znowu stanął na szosie.
Rubin jak jajko wdzięczny król dawał,
ale drwal niezły zrobił mu kawał.
„Cóż po błyskotkach królu, niestety,
w domu brakuje raczej kobiety.
Zatrzymaj klejnot bo, to jest pewne,
zamiast kamyka biorę królewnę”.
Królewnę szybko przez bark przerzucił,
choć król zabraniał do domu wrócił
a tam nie tracąc czasu ni chwili
błękitną z gminną krew połączyli.
Bajki tej dalszy ciąg nie zadziwi
bo żyli długo, byli szczęśliwi.
Z historii wniosek prosty i pewny:
jesz witaminy i masz królewny.