Cicho dziecię, późna pora,
Sen się skrada ci pod oczy.
Piaskiem sypie z swego wora,
Noc po niebie wolno kroczy.
Jeśli grzecznie mi dziś zaśniesz,
Wynagrodzę twe starania.
Chodź, pokażę ci jak baśnie
Służą mocy zasypiania.
Kiedy ziemia była młoda,
Możesz sobie wyobrazić,
Że istniała czysta woda?
Nikt jej nie mógł niczym skazić.
Z takiej właśnie czystej wody,
Ze strumyku i potoku
Zrodził się nam Siłacz młody,
Mocne światło w świecie mroku.
Blaskiem swoim wciąż przyćmiewał
Słońca wielkie panowanie.
Każdy śpiewak wciąż opiewał
Jego jasne, silne ramię.
Aż królewna zachwycona,
Pod wrażeniem będąc wielkim,
Oświadczyła, że dziś skona,
Bo przeżywa straszne męki.
Bólu tego jest przyczyna:
Toż to miłość do Siłacza!
On też kocha i zaklina,
Że nocami wciąż rozpacza.
Król jak dotąd niewzruszony,
Nie pozwalał się spotykać.
Jednak teraz przerażony
Każe wezwać zalotnika.
Rzecze wtedy: „Moje dzieci,
Zmieniam zdanie. W obfitości
Niech wam życie dobre leci.
Błogosławię tej miłości!
Powiedz tylko mi, mój złoty,
Jaka twoja tajemnica?
Siła, moc – to twe klejnoty.
Kto powołał je do życia?”
Siłacz zdziwił się troszeczkę
Osobliwym tym pytaniem,
Lecz spojrzawszy na dzieweczkę,
Odpowiedział takim zdaniem:
„Niech się zatem świat dziś dowie:
Każdy może mieć te dary!
To jest przecież ludzkie zdrowie.
I to nie są żadne czary.”
Król się zdumiał na te słowa,
Lecz zarazem był szczęśliwy.
Jego córka jest jak nowa,
Miłość jest to dar prawdziwy.
Zatem słuchaj, mój maluchu.
Tak jak Siłacz chcesz być wielki?
Nic prostszego, mały zuchu.
Sposób mam na problem wszelki.
Tylko mi obiecać musisz,
Że gdy jutro rano wstaniesz,
Na słodycze się nie skusisz
I zjesz ładnie swe śniadanie.
Dam ci jajko – produkt złoty,
W którym zdrowie skryło się.
To rozwiąże twe kłopoty,
Bo w nim witamina D!
Twą odporność to wspomoże,
Chociaż w głowie się nie mieści,
Lecz w przyszłości będziesz może
Niczym Siłacz z opowieści.