O królewnie Witaminie i o siłaczu Ibuvicie
Za strumykiem, w którym niebo lubi się przeglądać czasem,
za górą, hen, hen, wysoką i za bardzo gęstym lasem
mieszkała sobie królewna, co się pięknie nazywała:
Witamina D. Lecz życie bardzo, bardzo smutne miała...
Król ojciec bowiem powiedział przy królewny narodzinach,
że dbać jak o jajko będzie o nią - i w wieżyczce trzymać,
dopóty, póki się młodzian nie zjawi, pełen cnót wszelkich,
aby pojąć ją za żonę. Musi być jak słońce - wieeeelki!
Bo tylko słońce wyzwolić może piękną Witaminę,
co w nazwisku D. posiada. Ma królewna smutną minę,
bo choć mija lat szesnaście, nikt jej jeszcze nie wyzwolił,
a w wieży zimno i ciemno. Królewna bardzo się boi...
Aż tu nagle galopuje na pięknym żółtym koniku
rycerz jakiś. Wielki siłacz! W zamku zaraz mnóstwo krzyku!
Zapytany o swe miano, rzekł, że zowie się Ibuvit
i że przybył do rozsądku zacnemu władcy przemówić.
Nie można królewny trzymać w ciemności, zimnie i wieży,
czekając wiecznie na słońce, bo może tego nie przeżyć!
Za to mariaż Witaminy D. z rzeczonym Ibuvitem
uratuje jej istnienie. I... pobrali się przed świtem! ;)
Król poznał, że siłacz rację ma w swojej mądrej przemowie,
westchnął więc, zawołał córkę, koronę na swojej głowie poprawił,
pobłogosławił i wyprawił im wesele...
Żyli długo i szczęśliwie, jak par innych z bajek wiele.
A po roku Witamina D. z Ibuvitem wspaniałym
powitali swoje dziecię, zwane Zdrowiem! Ot i cały
morał, jaki z bajki płynie - Ibuvit z D. Witaminą
pomoże przeczekać zdrowo czas, nim dni zimowe miną! :)