Nanty! Nanty! Pospiesz się, mieliśmy wyruszyć z samego rana. Jeśli chcemy dotrzeć do Maga jeszcze prze zachodem nie możemy dłużej czekać. Nanty! Gdzie też ona się podziała….
Angi widziałeś ją? – spytał zaniepokojony Sawa.
Tylko wczoraj wieczorem, kiedy kładliśmy się spać przy ognisku, teraz jestem tak samo zdziwiony jak ty. – odpowiedział Angi.
A ty Puffy? To znowu jeden z tych waszych kawałów?
Pik, pik, pik – odpowiedziała Puffy, kiwając przecząco głową.
Hmmm dziwne, to do niej nie podobne, znikać tak bez śladu.
No nie tak całkiem bez śladu- wtrącił Wilk Angi. Spójrz- wskazał nosem na ziemie. Pod jego łapami na leśnej ściółce widać było ślady, ogromnych stóp. Całą trójkę, aż zmroził zimny dreszcz.
Pik ! pik !pik ! pik!- stworka Puffy zaczęła nerwowo skakać.
Spokojnie - powiedział Sawa- nic jej nie będzie, nie pozwolę na to. Sawa i Puffy wskoczyli na grzbiet Wilczycy. No Kochany, użyj swojego nosa. Czeka nas nie lada wyzwanie.
Angi, zaczął jak szalony biegać od drzewa do drzewa, wąchał liście, kamienie i patyczki. Raz unosił pysk ze zdziwienia innym razem pędził nie patrząc przed siebie, wodzony tylko tajemniczym zapachem. Nagle zatrzymał się tak gwałtownie, że siedzący na jej grzbiecie Sawa i Puffy ledwie utrzymali równowagę. Między drzewami dostrzegli wielką postać. Wysoki na trzy metry, włochaty stwór siedział na ziemi. Nanty stała tuż obok niego.
Przybyliśmy w sama porę! – szepnął Sawa – nic jej nie jest! Z plecaka wyjął procę, naładował ją amunicją z dymiących kulek. Wymierzył prosto w łeb wielkiego stwora. Angi gotów był rzucić się w każdej chwili na ratunek Nanty.
Puf! - Sawa wystrzelił, pierwszy pocisk. Chybił, kula rozbiła się tuż przed siedzącym potworem. Ten w popłochu złapał dziewczynę i zaczął krzyczeć. Z jego ust wydobywał się przedziwny dźwięk, brzmiał niemal jak płacz dziecka. Dosyć! Przestańcie! – krzyknęła Nanty, – co wy robicie!
Jak to, co? Przybyliśmy Ci na ratunek- odpowiedział zdezorientowany Sawa.
Mnie nie trzeba ratować!!! To jest Burka. Burka to są moi przyjaciele Sawa, Angi a ta mała to Puffy. Burka to tak naprawdę mały szop pracz, tylko tak się rozrosła przez magię. Myła jagody w zatrutej rzece. Trafiła przypadkiem na nasz obóz, sama potrzebuje pomocy. Pomyślałam, że skoro i tak idziemy do Maga to może mogłaby się do nas przyłączyć. Co wy na to? W większej paczce będzie weselej.
Oszołomiony Sawa, nie wiedział, co powiedzieć. – Oczywiście, przepraszam, nie zdawałem sobie sprawy, że szukasz pomocy. Zrozum, od rana szukaliśmy Nanty…tak jakoś wyszło. Przepraszam za ten pocisk, dobrze, że nie trafiłem. Oczywiście, że możesz iść z nami. Tylko błagam chodźmy już. Bo przecież, czas leci. I koniecznie, pokarz nam tą rzekę. Musimy wiedzieć, co czyha w tym lesie…
I tak właśnie nasi bohaterowie, w powiększonym składzie ruszyli na spotkanie Maga.