Skocz do zawartości
Forum

Mateusz.Domownik

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Mateusz.Domownik

  1. No i proszę, jest już u mnie nagroda! Ktoś będzie miał w te Święta dużą pociechę ; ) Dziękuję Parenting za cudowny konkurs!
  2. Bardzo proszę o kontakt, bo nie otrzymuję odpowiedzi : )
  3. Gratuluję wszystkim uczestnikom i wyrażam podziw dla kreatywności maluchów i rodziców ; ) Również wysłałem adres.
  4. Sawa, Nanty i Pafik siedzą nad przewalonym, porośniętym mchem pniem i zastanawiają się jak uratować wioskę przed nowym zagrożeniem jakim były przeklęte drzewa. - Dziwne, myślałam, że drzewa da się uleczyć w ten sam sposób co wilki. – stwierdziła Nanty. - To jest jednak nieco trudniejszy orzech do zgryzienia. Co jeśli te drzewa są przeklęte od urodzenia i nie będziemy w stanie ich odczarować? – odrzekł Sawa. - To już koniec! A miało być tak pięknie. Drzewa są jeszcze gorsze od przeklętych wilków i hien. – wyraźnie zaniepokoił się Pafik. - Poradziliśmy sobie z poprzednim problemem, poradzimy sobie i z następnym. W końcu „Człowiek jest w stanie uczynić wszystko, ale tylko wtedy, gdy pragnie czegoś z całego serca.” – wsparła na duchu drużynę Nanty. - Co jeśli to powiedzenie nie jest wieczne i... – zapytał Pafik składając łapki jak do modlitwy. Niestety nim zdołał to zdanie wypowiedzieć, drzewo, na którym siedzieli, zaczęło drżeć. - Wow... Hola, co się dzieje! – wołała na przemian drużyna trójki naszych dzielnych bohaterów - To nie może być... To nie może być... To-to-to je-je-je-st prze-prze-prze-klęte d-d-d-drzewo!!! Siedzącym na drzewie bohaterom ukazała się para złowieszczych oczu. Widząc to - Sawa, Nanty i Pafik, ruszyli co sił w nogach. Drzewo, na które została rzucona klątwa, powstało, rozpostarło swoje ramiona i pojawiło się w pełnej okazałości. Trójka dzielnych - chociaż nie tym razem bohaterów – odwróciła głowę tylko na jeden moment i nie bacząc na przeszkody, parła przed siebie, od czasu do czasu potykając się o korzenie tych „dobrych” drzew. Cudem udało im się umknąć. Zdyszeni bohaterowie ukryli się za pagórkiem porośniętym leśnymi krzewami, pochylili głowy w stronę ziemi i wsparli kolana dłońmy. Zaczęli obmyślać plan pokonania potwornego drzewa. - Musimy coś zrobić zanim ten potwór naprawdę kogoś skrzywdzi! – stwierdził Sawa. - Musi istnieć rozwiązanie, tylko jakie... Chociaż. Przypominam sobie coś. Niedaleko zachodniej części lasu, znajduje się ukryta krypta. Mamy tam różnego rodzaju bronie na wszelkie okazje. Pobiegnijmy tam sprawdzić, czy da się coś odnaleźć. – wpadła na pomysł Nanty. - Świetny pomysł! – zawrzał z entuzjazmem Sawa. Zapomniał, że powinni być teraz cicho, żeby nie zostać dostrzeżonym przez potwora, po czym z resztą drużyny, ukradkiem wymknęli się z terenu okupowanego przez przeklętego pniaka. Nieustraszona drużyna pobiegła w kierunku wioski, a następnie minęła ją, kierując się prosto w stronę zachodniej części lasu. Gdy dotarli na miejsce, zastali kilka kamieni zawalonych na siebie. Przed startą wielkich głazów stała gładka płyta z napisami stworzonymi w niezrozumiałym języku. Nanty przeczytała powoli napisy, po czym otworzyły się drzwi. - To musiało zadziałać. Ciekawe, czy Sawie też tak mówisz, gdy podróżujecie sami? – próbował zażartować Pafik. Sawa wyraźnie się zawstydził. Nanty przynajmniej udawała, że nie rozumie docinki. Wchodząc do krypty, natrafiali na mnóstwo pajęczyn, które musieli strzepywać dłońmy z twarzy. Znaleźli tam pochodnie, którą zapalili na komendę wydaną przez Nanty. W środku znajdowało się mnóstwo broni, ale także kilka zwojów z zaklęciami. Wszystkie zwoje zdawały się Nanty – córce szamana - zupełnie bezużyteczne. Sawa i Pafik przymierzali różne rodzaje broni, niektóre były zbyt toporne na tak małe stworzonko jak Pafik. W końcu Sawa odnalazł harpun, na którym był wyżłobiony wzór drzewa. Leżał płasko na przedmiocie przypominającym kowadło. - To musi być to! – westchnął. Problem w tym, że harpun ani drgnął. Sawa próbował wydobyć harpun z rozpędu, z zamachu... Wszytki próby na nic. Wkrótce dołączyła i Nanty. Jej próby też spaliły na panwece. Namówili się, aby wyjąć harpun razem. Też nic. Do harpuna podszedł nieśmiało Pafik i zaproponował pomoc. Sawa i Nanty odrzucili propozycję Pafika, nie chcąc go obrażać, stwierdzili jednomyślnie, że skoro dwie osoby nie wyciągną harpuna, który nawet nie jest w nic wbity, zwyczajnie leży, to tym bardziej, malutkie prosiaczkopodobne stworzonko nie poradzi sobie z takim wyzwaniem. Zrezygnowana Nanty usiadła i złożyła ramiona na znak bezradności. Pafik mimo wszystko zainteresował się przemiotem, podszedł pod niego i podniósł go jak gdyby nigdy nic. Wymachiwał nim jak prawdziwy atleta. - Patrzcie, teraz, to i ja jestem wojownikiem. Myślicie, że zapiszę się na kartach historii jako pogromca złych drzewców? – odezwał się wyraźnie podnieconym głosem Pafik. - Wow! Jak ty to zrobiłeś!? – zapytała z entuzjazmem para bohaterów. - Zwyczajnie, podniosłem i koniec. - No tak. Przecież harpuny nie mogą być dzierżone przez ludzi. Tutaj jest wyraźnie tak napisane. – doszła do wniosku Nanty. - Teraz możemy z powodzeniem obmyślić plan pokonania przeklętego drzewa. Myślę, że mógłbym rzucić Pafika na potwora, a Pafik się już wszysktim zajmie. – obmyślił plan Sawa. - Myślę, że lepiej będzie się pod niego podkraść. Nie oszukujmy się, ale bezpośredni atak może nas wiele kosztować. – odpowiedziała Nanty. Nasi bohaterowie zamknęli za sobą kryptę i dzielnie wyruszyli w stronę przeklętego drzewa. Zastali je w tym samym miejscu. Wiedzieli, że już drugi raz nie nabiorą się na pułapkę złego pniaka i będą udawali, że znowu chcą na nim usiąść. Kiedy tak zrobili, Pafik szybko się ocknął, dobył harpuna zza pleców Sawy i wbił go z całej siły w drzewo. Drzewo zaczęło jęczeć, wymachiwać konarami we wszystkie strony i po krótkim czasie, z oczu drzewa, zniknąła czarna, zamglona poświata. Przeklęty drzewiec zamienił się w piękne, zdrowe drzewo. - Zrobiłeś to Pafik. Jesteśmy z ciebie dumni. Teraz już nic nam nie grozi. – odetchnął Sawa.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...