Dziewczyny wczoraj dopadł mnie kryzys i juz nie mam sił. Jestem chyba wyrodna matką, nie daje rady. Bartek wczoraj mi płakał a ja go nie podnioslam, totalna znieczulica. Dobrze że był mój M inaczej dziecko by się zaryczalo :-( jak ja wam zazdroszczę tego snu po 5-6 godzin, u mnie jak raz w tygodniu jest 3 to jest cud. Tak to śpię w nocy 1 -1,5 h, nie daje radę. Poryczałam się przy laktatorze, aż się mąż przestraszyl. Mam takie wyrzuty sumienia że nie karmię Bartka piersią że to porażka, nie umiem sobie z tym poradzić. Wbilam sobie że to przez to on jest taki placzliwy i nerwowy, mam problemy z brzuszkiem i kupka. A Odwrotnosc Miłosza który cieszy się ze wszystkiego, a płaczę jak musi długo czekać na cyca. A dodatkowo Bartkowi poswiecam mniej czasu bo jego może każdy nakarmić, i jak chce dwóch naraz to Miłosz do cyca a Barka karmi mąż, moja siostra lub mama. Każdy mówi że mam sobie odpuścić ale ja nie potrafię,twierdzę że zabrałam mu coś bardzo ważnego. I po prostu już nie będzie między nami takiej więzi jak z Miłoszkiem. Co o tym pomyślę to łzy w oczach, jestem taka zła że bardziej nie walczyłam o to na początku, teraz to on nawet nie chce piersi:-(Wyzalilam się wam to może będzie mi lżej