Skocz do zawartości
Forum

ewelina_i_zosia

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Personal Information

  • Płeć
    Kobieta
  • Miasto
    krosno

Osiągnięcia ewelina_i_zosia

0

Reputacja

  1. MartaA Czemu nie przystawiałam... ależe przystawiałam, pierwszy tydzień w domu nawet kapturki kupiłam żeby był jej łatwiej łapać, ale mimo to szło mi to jak krew z nosa... hmm... no tu się przyznaje powinnam być bardziej wytrwała i próbować dalej i dalej. Spokojniej poprostu było ściągnąć mleko do butelki. To akurat doskonale wiem że to moja wina- czego nie moge przeżalować. Przyznaje się popełniłam błąd. A co do pomocy przy karmieniu w szpitalu... no cóż moja córa nie umiała złapać, jedna z Pań coś próbowała i polewała z butelki moje sutki aby Mała złapała, ale tylko ta jedna... reszta no cóż "da Pani butelke dziecko się naje i będzie spokojne i ładnie będzie przybierać na wadze". A na przykładzie mojej "współlokatorki" w szpitalu, gdzie jej synek od samego początku ładnie ssał i łapał pierś i mimo to dzień przed wypisem pani położna uznała że za dużo spadł z wagi i co mama usłyszała?? "proszę po piersi dać jeszcze mleczko z butelki, gdyż Mały nie dojada- chyba ma Pani mleko mało kaloryczne. Jeśli waga się nie poprawi to jutro nie będzie mogła Pani wyjść do domu. Bądź ta decyzja będzie nalerzeć do pediatry". No i co kobieta zrobiła?? No jasne dała mleko z butelki- najzwyczajniej świecie chciała iść do domu- tym bardziej że miała drugiego 3 letniego synka, który też potrzebował mamy. Może ta sytuacja wyglądała by inaczej jeśli była wtedy pani doradca laktacyjny (na ścianie była powieszona informacja że jest na oddziale w jakieś dni w tygodniu), słyszałam że jest bardzo pomocna:)
  2. MartaA No hej:) A teraz odpowiedź w sprawie prób mojego karmienia... oczywiście nie chce się tłumaczyć i usprawiedliwiać. Jak napisałam wcześniej że "na początku miałam wyrzuty sumienia że nie jestem w stanie wykarmić własnego dziecka" a co za tym idzie bardzo tego żałuje- nie piszę że przy następnym się uda, bo póki co nie planuje kolejnej ciąży. A mleko moje odciągałam laktatorem przez 5 tygodni (gdzieś 5 wcześniej mi uciekła) i oczywiście podawałam je Zosi, przy czym wstawałam w nocy aby odciągnąć pokarm aby Mała miała jak tylko się obudzi. Mimmo to tego mleka było za mało... A dlaczego przestałam ja ściągać??? No cóż nabawiłam się jakiegoś przeziębienia, gorączka, katar itd, w tym momencie moja laktacja z dnia na dzień się zmniejszała (gdzie już wcześniej była nie wielka) i na nic się zdały picie herbatek laktacyjnych. W ostatni dzień jak ściągałam mleko, udało mi się "udoić" nie całe 20ml mleka- trochę jednak za mało. I jaka była moja reakcja??? Płacz!!! Ogromny płacz! I wtedy mąż mnie przekonał że "nic na siłę". Doskanale wiem że mleko matki jest najlepszym pokarmem dla maluszka... wiem. Patrze na inne mamy jak karmią swoje dzieci piersią z ogromną zazdrością, że mi się nie udało. I może faktycznie Ty masz rację że za szybko się poddałam, ale nie mogłam patrzeć jak ona zachodzi się z płaczu bo jest głodna. Ale też nie uważam że poszłam na łatwizne. Dziecko karmione butelką... no cóż. Więcej przy tym korowodu, wyparzanie butelek, pamiętaniu o mleku- o jego kupieniu, o zabraniu wszędzie, pamiętać trzeba także żeby przygotować wodę na noc itd. No ale nie ma co narzekać, rozpamiętywać bo to laktacji nie wróci.
  3. Właśnie ząbki... Zośka 26 maja kończy 5 miesiąc a tu nic... co prawda ślini się niesamowicie i wszystko co ma w rączce pcha do buźki, ale na "białą perełkę" jeszcze musimy chyba trochę poczekać... no cóż, moja bratanica obchodziła roczek bez:) A jeśli chodzi o rozwój fizyczny: kiedy dzidzia powinna się przekręcać z brzuszka na plecki, udało się może z dwa razy- ale mam wrażenie że to było przypadkowe. Oczywiście wspomniałam o tym fakcie Pani doktor przy ostatnim szczepieniu (ok tydzień temu), ale stwierdziła "ma jeszcze na to czas":) No ok na to też poczekamy:) A pozatym Zosia jest uśmiechniętym, ciekawym świata dzieckiem. Uwielbia jak się do niej mówi, sama też odpowiada śmiechem, piskiem wymachując przy tym rączkami i nóżkami:)
  4. Hej:) My także od samego początku używamy Dady, uważam że są super. Pieluszki i oczywiście też chusteczki (ja preferuje te różowe, lawenda- poprostu podoba mi sie ich zapach). A jeśli chodzi o orginalne pampersy... hmm uważam że dady lepsze, dlatego że: moja córka przesypia całe noce (tzn jak zaśnie ok 22.00-23.00) śpi do ok 6-7.30 rano i pare razy się zdarzyło że jak spała w orginalnym pampersie to go przemoczyła, z dadą się to nie zdażyło. Może to zbieg okoliczności... no nie wiem. W każdym bądź razie produktów dada jestem zwoleniczką. Bo po co przepłacać jeśli ma się to samo/lub lepsze dużo taniej. Fajne co jakiś czas są promocje- mega opakowanie w formie domku za 49.99zł.
  5. A właśnie ja mam jeszcze jedno pytanko: co zrobić aby Zosia chciała otwierać buźkę jak ją karmię z łyżeczki. Ona chyba jeszcze nie wie, że to też się je... dla niej jedzenie to butelka. Ciągle próbuje jej oczywiście dawać z łyżeczki ale to jest raczej krzyk i jakieś próby włożenia jedzenia. Wczoraj wpadłam na pomysł że, tą samą łyżeczką, którą ją karmie- dam jej żeby sobie ją trzymała, gryzła itd, poprostu żeby się z nią "oswoiła". Myślicie że pomysł jest dobry??? Oczywiście łyżeczka jest sylikonowa, bez ostrych krawędzi, więc Zosia sobie krzywdy nią nie zrobi, pozatym cały czas kontroluje tą zabawe:)
  6. Roza87 ewelina_i_zosia a Ty trafiłaś na super położną, twój mąż też okazał się bardziej dzielny niż przypuszczał... Oooo tak! Pani była cudowna, jednak wszystko zależy na jakich ludzi się trafi:) A mój facet, zaskoczył chyba wszystkich.... jestem bardzo z niego dumna. Teraz sam próbuje zachęcać innych przyszłych tatusiów że warto:) ale jak to mówią "nic na siłe". Ja sama go nie zmuszałam, mówiłam "jeśli chcesz- ja nie mam nic przeciwko", do tego nie można zmusić. Uważam że, to powinna być decyzja obojga: kobiety czy chce mieć partnera obok siebie i mężczyzny czy jest w stanie to przetrwać:) Ale na naszym przykładzie utwierdziłam się że warto: 1. ja czułam się bezpieczniejsza 2. mężczyzna docenia wysiłek kobiety 3. dla przyszłego taty jest to także wartościowe przeżycie- dzięki czemu ma większą więź z dzieckiem (tzn mi sie tak wydaje) A czy ja rodziłam w Pl, tak:) Aaaa i sex... no cóż, wiadomo "drugi pierwszy raz" był inny, ale inny w sensie że to ja miałam obawy... czy będzie boleć, czy coś się zmieniło- ale to chyba było w mojej głowie- tzn nie chyba... poprostu było inaczej. Ale z czasem doszlo do przed porodem. Tylko że teraz nie mam czasu lub poprostu siły na sex, wieczorami po całym dniu z moją córą(która jest bardzo wymagająca-chce ciągle na ręce), nie mam ochoty na nic, tylko przyłożyć głowę do poduszki. No a TyGosika1990 rozmawiałaś o tym z swoim ginekologiem???
  7. Megi1992 Oooo to zazdroszczę że zjadłaś cokolwiek Ja nie byłam wstanie przełknąć czegokolwiek, rano pare pierogów z Wigilii, a do szpitala wybrałam się ok 18-19 wieczorem. I jeszcze do tego wymioty... brak już wtedy siły na cokolwiek, tylko że to dopiero był początek A mój mąż, który cały czas zażekał się że nie wejdzie na porodówkę i że nie chce tego widzieć, był do samego końca... hmmm jak to się stało??? już wyjaśniam... rodziłam z bardzo fajną Panią położną (jesteśmy jej bardzo wdzięczni za opiekę, za wsparcie itd). A więc do konkretów... po przyjęciu na oddział i przebraniu w piżame. zostałam położona na łóżko i przebadana. i rozpoczyna się dialog: P. Położna: z kim pani przyjechała?Ja. z mężem P.P: to gdzie on jest? Ja: na korytarzu P.P: to dlaczego nie wszedł? Ja: bo nie chce być przy porodzie, twierdzi że sie boi. P.P: ale tu nie ma czego się bać. Ja zaraz pójdę z nim porozmawiać i spróbuje przekonać żeby jednak wszedł, bo naprawdę warto być przy porodzie swojego dziecka:) Oczyswiście się zgodziłam na próbę przekonania go:), mija pare minut, mąż wchodzi wyubierany w ubranko ochronne i mówi że SPRÓBUJE być przy mnie- jednak nie jest w stanie obiecać że wytrzyma do samego końca... umówił się z panią położną że jak nie będzie na siłach jak się zaczną bóle parte to poprostu wyjdzie. Jednak został do samego końca i jest bardzo wdzięczny, za co podziękował Pani położnej że go przekonała:)
  8. Gosika1990 Tatuś jeszcze pożałuje tej decyzji, tylko pytanie czy nie bedzie za późno... ahhh musiało go to przerosnąć, nawał obowiązków, maleństwo które jest tak małe i delikatne i nie każdy wie jak ma się nim zająć itd- co nie zmienia faktu że to jest Moje Maleństwo i potrzebuje miłości rodzica... no ale nie ma sensu się rozpisywać, będzie żałować!!! A co do porodu... no było ciężko, chwilami bardzo, błagałam o znieczulenie- niestety na to było już zapóźno, Mała była już tak nisko że trzeba było sobie samej poradzić... w sumie nie do końca samej... mój mąż był cały czas ze mną. wspierał mnie, trzymał za ręke i ciągle powtarzał że dam radę. Do dziś chodzi i się chwali że brał czynny udział w porodzie... tak naprawdę gdyby go tam nie było niewiem czy dałabym rade. No ale jak już moje, małe Zawiniątko znalazło się na moim brzuchu i JĄ zobaczyłam pierwszy raz... pojawiły się łzy, łzy szczęścia- za równo u mnie jak i u mojego bladego męża, który chwilę wcześniej przecinał pępowine (podobno ręce mu się trzęsły, i cioł na dwa razy)... Mimo wszystko była to najpiękniejsza chwila w moim życiu, myślę że nie tylko w moim... No Zosia jest typową córą tatusia- a on jest wpatrzony w Nią jak w obrazek...
  9. Gosika1990 My praktycznie od samego początku jesteśmy na mm, trochę na początku miałam z tego powodu wyrzuty sumienia, że nie jestem wstanie wykarmić własnego dziecka. Dopiero później sobie to przetłumaczyłam "nic na siłe". Ale od początku... poród był ciężki, po przewiezieniu mnie z porodówki na salę, byłam przekonana że Zosia będzie z mną- tak się jednak nie stało. Ona czuła się doskonale- silna, zdrowa dziewuszka, gorzej ze mną po całym dniu skurczy i pół nocy porodu (Zosia urodziła się o 3.40 ), nie miałam sił już na nic. Tymbardziej, że w dzień przed porodem nie byłam wstanie wiele jeśc i jeszcze do tego wymioty w czasie porodu wypompowały ze mnie resztki siły. No ale do sedna... kiedy ja miałam dojść do siebie i odzyskać siły moja Gwiazdeczka najzwyczjniej świecie była głodna- panie położne, które się nią zajmowały podały butelkę, a wiadomo butla= wygoda dla dziecka:) kiedy ja rano próbowałam ją przystawić do piersi (gdzie ja miałam wrażenie, że tego pokarmu praktycznie nie ma, bądź jest go nie wiele). No ale próbowałam... Zosieńka wpadała w złość i oczywiscie przy każdej próbie ona wygrywała... piersi nie chciała ssać... ja jako młoda mama w stresie dla złagodzenia sytuacji wyciągałm butle... powrót do domu i przyszedł nawał pokarmu- piersi twarde jak skała, bolą a moja córa nadal nie umie jej ssać, bądź ja nie umie jej odpowiednio podać, więc jedynym rozwiązaniem jakie znalazłam było odciągnięcie mleka i podanie w butelce (i z dnia na dzień pokarmu było coraz mniej i mniej, aż któregoś dnia ok tygodni po porodzie stwierdziłam, że już nie ma co ściągać... oczywiscie przez cały czas Zosia była dokarmiana mm, dzięki czemu ładnie przybierała na wadze i tak jest do dziś. I dlatego nazwałam ten etap "nic na siłe". Będąc w ciąży twierdziłam że na 100% będę karmić piersią minimum przez 6 miesięcy.... achhh wyszło jak wyszło. No a Ciebie podziwiam że dałaś radę, jak Layla tyle płakała- wielkie oklaski. Ja nie wiem czy bym podołała... boję się że płakałbym razem z nią... Roza87 Dzięki serdeczne za miłe przyjęcie... w takim razie dla mnie powinnien być znaczący dzięn 25 grudnia (wtedy się zaczeło), przeciągłyśmy do 3.40 26 grudnia:) Najważniejsze że dzieciaki są szczęśliwie z Nami, a czy to jest 25,26 czy 27 grudnia nie ma najmniejszego znaczenia, w każdym bądź razie TE święta zapamiętamy do końca życia- przecież zdarzył się cud, i to nie jeden... :) napewno więcej takich Małych istotek jak nasze przyszło na świat:)
  10. Hej:) od pewnego czasu czytam Wasze forum i postanowiłam się przywitać i przedstawić siebie i mojego, małego Skarba:) Jestem "młodą" mamą i bardzo dobrze czuje się w tej roli, jedyne czego mi brakuje z czasów przed ciąży to chyba tylko kontaktu z ludźmi- no styety/niestety teraz wszystko jest podporzatkowane Zosi. Dlatego też pomysł żeby rejestracji na forum- przecież jest więcej "takich jak ja". Zosia urodziła się 26 grudnia (nie zapomniane Święta).
×
×
  • Dodaj nową pozycję...