AniAnka
Użytkownik-
Postów
0 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez AniAnka
-
A moja Pani doktor chce mi zabronić pracować, powiedziała, że jak do następnej wizyty nie przybiorę 1,5 kg (w ciągu miesiąca) to mnie unieruchomi. Trochę się wystraszyłam. Wg Niej przytyłam 0,8 kg i to jest stanowczo za mało. Tak to się zgadza tylko, że Pani dr patrzy na moją wagę od pierwszej wizyty u niej czyli w 10 tygodniu, a mi do tego czasu przybyło prawie 5 kg, miałam mdłości, które przechodziły jak jadłam. To to się nie liczy? w sumie prawie +6 kg (a nie jak ona uważa + 0,8 kg ) w 18 tygodniu to chyba sporo? Po co mam się na siłę tuczyć? Kolejny "problem" to to, że już chyba jako jedyna z nas nie czuję jeszcze ruchów dzidzi :( Tak się cieszę, że ją mam i jednocześnie tak się boję cieszyć :( Przytulam Was wszystkie
-
Mówię, tylko ja mam w sobie b. mało cierpliwości, tzn. próbuję się tego uczyć dla siebie, dla nas i dzidzi (przecież nerwy nie są dla niej obojętne) jak powiedziałam mężowi raz drugi i trzeci o tym jak mnie to boli jak mnie to dziwi, jak mi sie to nie podoba, a efektu nie było żadnego to w końcu wybuchłam i w gniewie powiedziałam kilka nie miłych słów, później złościłam się jeszcze kilkakrotnie, coraz śmielej wyrażając swoją opinię na ten temat i tym chyba przegrałam, bo do tej pory nie mogę dojść z tym tematem do równowagi, każda prób rozmowy kończy się stwierdzeniem "nie narzekaj, wiem, że ich nie lubisz" i nie da mu się tego przetłumaczyć że tak nie jest, że ich szanuję mimo wszystko, nawet kocham, bo krzywdy nie dałabym im zrobić i pomóc też jestem gotowa w każdej chwili gdyby taka potrzeba zaszła, ale nie chcę z nimi walczyć o mojego męża, bo jak dla mnie to chore. Ale on w to nie wierzy. Ja nerwowa, a mama do rany przyłóż, zadzwoni zapyta czy mu jest dobrze czy jest szczęśliwy, czy nie tęskni, bo wczoraj go nie było!!!! nie denerwuje się, złego słowa o mnie nie powie (do niego) itd Nie gniewam się za "pipę", bo też już mu różnie nagadałam z okazji tego maminsyństwa, aczkolwiek wcale nie uważam żeby taki był. Po prostu tak jest nauczony, on nie analizuje tyle co my i nie obserwuje otoczenie, żeby wiedzieć że coś jest nie tak, takie wzorce. Tłumaczę go już różnie. Ale do teściów mam żal, bo z takim stażem małżeństwa i z tym że wiedzą o większości naszych kłótni powinni wiedzieć, że robią coś strasznego i jak się nie odczepią to nas wykończą :(
-
Uwielbiam ten temat :) Mówię to troszkę z ironią, bo tylko tyle mi zostało pogadać sobie na ten temat :( Już kiedyś odzywałam się w tym temacie, ale jeszcze mi mało, więc jeszcze coś dodam. Wg mnie 95% moich nieporozumień z mężem są związane z teściami :( Tak strasznie chcą ingerować w nasze życie, że jak zobaczyli, że mi to nie jest potrzebne, że radzę sobie b. dobrze bez ich ciągłych rad, to chociaż męża próbują przywiązać do siebie, przez co nas dzielą. Jeśli mój mąż całymi dniami siedzi u nich to kosztem naszego wspólnego czasu. I nawet jak już ustalimy coś wspólnie i wydawałoby się, że oboje tego chcieliśmy to po wizycie u nich okazuje się, że on tak nie zrobi, bo lepiej będzie inaczej (np. szukaliśmy mieszkania na wynajem, a po wizycie u rodziców uznał, że to bez sensu) i w dodatku mówi, że to jego pomysł, a rodzice nie mieli z tym nic wspólnego. Taki zbieg okoliczności, że dopóki o tym nie wiedzieli to dwa tygodnie jeździliśmy i szukaliśmy mieszkania, a w dniu kiedy się o tym dowiedzieli on sam sobie przemyślał, że to jednak bez sensu. Dlaczego? Bo mają na niego jakiś dziwny wpływ, nie mówią wprost ale w taki sposób, że on doskonale wie, że im się ten pomysł nie podoba, a on nie chce żeby oni byli nie zadowoleni. Takich historii mam miliony :( Próbuje mi wmówić, że jego rodzice są idealni, najlepsi na świecie, chciałby, żebym i ja siedziała tam codziennie (bo inaczej im przykro, zostali sami), że oni mnie uwielbiają, ale ja mam oczy, swój rozum i cały ten teatrzyk mnie męczy. Chciałabym mieć męża dla siebie, swoja rodzinę, swoje sprawy i raz w tygodniu ich razem odwiedzić, a nie dołączyć się do ich rodziny, nie móc nic zrobić po swojemu i być nieszczęśliwa. W stosunku do mnie byli/są zawsze życzliwi, ale po tylu latach kiedy wiem, że gdyby nie wtrącali się do naszych decyzji, uszanowali je i dali żyć po naszemu to żylibyśmy jak w bajce, to nie umiem wierzyć w tą ich życzliwość i szczerość. Po co to robią, przecież widzą później nasze nieporozumienia i rozmawiają z mężem o co poszło i co jak im z tym jest? Mimo wszystko nie uważam, że to źli ludzie, oni chyba nie potrafią inaczej :( Tylko jak ja mam to wszystko wytrzymać, robić dobrą minę, nie złościć się, że mąż znowu jedzie "pomóc"/odwiedzić rodziców i tłumaczyć się, że nie pojadę z nim w sposób miły, bo z awantur to nic dobrego nie wychodzi, z rozmów też. A umówmy się, że w domu też jest co robić, porządki, gotowanie (w sumie też nie wiem poco bo często jak wraca do domu to mówi, że zjadł z tatą (a co sam miał jeść jak mama został dłużej w pracy)a ja??? ja mogę sama :( i budowanie więzi poprzez wspólnie spędzony czas, kiedy będzie czas na to? Jak dla mnie to temat rzeka. Mam w sobie tyle żalu :(
-
Dziewczyny czy ćwiczycie jakoś w czasie tej ciąży? Macie jakieś fajne linki z ćwiczeniami? Podeślijcie, proszę. Mam potrzebę troszkę się rozruszać przed porodem :)
-
Karolka ja miałam przez brzuch i lekarz mi powiedział, że z reguły usg prenatalne jest przez brzuch, wyjątkiem są otyłe kobiety u których powłoka brzucha jest zbyt gruba, żeby było dokładnie widać. A widać u ciebie już brzuszek ciążowy? Bo ja tak czekam i czekam i na co dzień tak się ubieram, że nikt nie wierzy, że jestem w ciąży, ale jak próbowałam ostatnio kupić sukienkę na weselę to już w moim starym rozmiarze (34) zrobiło się ciasno i brzuszek był widoczny, aż się mama zdziwiła że jest już taki okrągły :)
-
Hej, ja też miałam wczoraj usg prenatalne ( czy jak to mówi mój mąż planetarne :) Widzieliśmy dzidziusia we dwoje :) słyszeliśmy serce, widzieliśmy kość nosową i wszystkie inne parametry które są w normie, mały podparł się rączkami pod bródkę ( mój mąż z tej samej pozycji- oparty o parapet patrzył na monitor- takie podobieństwo zaczęło się ujawniać :), ma nóżki i stópki i lekarz mówi że wszystko jest ok :) w przyszły piątek mamy wizytę u lekarki prowadzącej to jeszcze o wszystko wypytam, bo czuję niedosyt :) My też jesteśmy z Warszawy, więc Julka jeśli dziewczynom nic się nie uda pomóc to i my spróbujemy :) Chyba Martynika pytała jakiś czas temu gdzie planujemy poród? my na Madalińskiego :) i ciąże też tam prowadzimy dominikaaa rodzimy tego samego dnia :) 28.10.2015 :)
-
A my byśmy chcieli chłopczyka :) Odnośnie kremu na rozstępy to używam już od miesiąca (od momentu jak mama powiedziała mi, że miała taaakie rozstępy w ciąży, że normalnej skóry nie było widać poza nimi :( a wszystko zaczęło się od piersi) Od tej pory raz dziennie wcieram w piersi, pośladki, uda i brzuch z kawałkiem pleców olej kokosowy. Dziwny kosmetyk b. naturalny, dziwnie pachnie i ta konsystencja smalcu, ale używam, bo moje koleżanki przetestowały wiele kosmetyków i zgodnie twierdzą, że ten jest najlepszy :) Odnośnie relacji z mężem, powiem tyle: kochamy się nad życie, żyć bez siebie nie umiemy, a jednocześnie kłótnie się zdarzają (i to brzydkie). Korzystaliśmy nawet z poradni małżeńskiej, bo oboje uznaliśmy, że to bez sensu być ze sobą i źle się traktować, osobno nie umiemy więc nie ma wyjścia potrzebujemy pomocy. Do tej pory nie wiem jak to działa, bo odbyliśmy dosłownie na 3 spotkaniach i zmieniła się relacja między nami. Sama jestem w szoku, ale skoro działa to polecam każdemu, nie boli, a może pomóc. Minęło już trochę czasu od naszej terapii, jest dobrze chociaż czasami się ze sobą nie zgadzamy i było by coraz lepiej gdyby nie .... teściowie :( są dobrymi ludźmi tylko nie potrzebnie wtrącają się w nasze życie. Mówią, gdzie mamy mieszkać, gdzie mój mąż ma pracować, jak mamy mieć w domu, kupiliśmy psa rok temu to usłyszeliśmy: "dziecko sobie zróbcie" (o tym, że jestem w ciąży jeszcze nie wiedzą), do tego stopnia są męczący, że nawet zwracają mojemu mężowi uwagę o to jak się ubrał, że zmarźnie :) !!! masakra, bo mamy po 30 lat!!!! Ja jestem osobą bardzo niezależną, zaradną i wiem co chcę od życia, więc ich złote rady mnie nie interesują, na początku mnie śmieszyły, później wkurzały i tak na zmianę, ale ile można i dałoby się z tym żyć gdyby nie fakt, że mają przeolbrzymi wpływ na mojego męża. Potrafią go tak urobić, że jemu zaczyna się wydawać, że to był jego pomysł. I to są najczęstsze powody naszych kłótni. Wydawało by się, że jak wyprowadzimy się do innego miasta to problem sam się rozwiąże, allle niiiieeeee. Ciągle coś wymyślają, żeby codziennie u nich był. A on tak lata i nawet tego nie widzi, bo zawsze jest ku temu inna okazja :) umówili się z tata na pogranie w piłkę lub basen, mecz w telewizji- oboje z ojcem są kibicami, coś trzeba pomóc, coś nam kupili i się zepsuje trzeba odebrać dzisiaj itd. czyjeś urodziny, rocznica ślubu ktoś kupił samochód i trzeba oblać!!!! po prostu wszystko jest powodem dla którego mój mąż musi tam jechać! Bez sensu, ale on tego jeszcze nie widzi, więc staram się cierpliwie mu to tłumaczyć, że w domu tez mamy co robić i nie ma czasu wiecznie siedzieć u nich. Ale nie jest to dla nas łatwe. A oczywiście po każdej wizycie tam przynosi kolejne przemyślenia co powinniśmy u nas zmienić, a ja wiem kto mu to zasugerował. Jesteśmy w 11 tygodniu ciąży mam nadzieję, że do rozwiązania mąż odetnie pępowinę lub zbankrutuje na paliwo i będziemy odrębną, samodzielną i szczęśliwą rodziną :):):)
-
No to trzymajcie za nas kciuki, bo za chwilę lecimy po wyrok :(
-
a gdyby nie :( to co wtedy? jest dopuszczalne jakiekolwiek znieczulenie?
-
a jak z dentystą?
-
Nie podpowiem nic w tym temacie, bo tak jak zawsze byłam rozbrykana w tych tematach i mój temperament kipiał uszami, tak od kiedy wiem, że mamy dzidziusia w brzuszku jesteśmy tacy ostrożni, chyba panikuję trochę, po prostu do najbliższego usg mój mąż ma "drewno" w łóżku :)
-
Mniam :) dziękuję, po pracy lecę po zakupy :) p.s. chodzicie do dentysty w ciąży? na ile mogę sobie pozwolić mam dzisiaj wizytę :(
-
lobuz1976- podaj mi proooszę przepis na Twój sos koperkowy-nie skupię się teraz przez Ciebie na pracy :)
-
Dzień dobry mamusie :) my (z Maluszkiem) od rana pracujemy :) Czy ktoś ma tak jak ja, że z rana czuje się dobrze, spadek formy łapię po południu, a wieczorem koło 21 to już jakaś masakra zgaga/mdłości i wszystko na raz? Więc właściwie po pracy ciągle leżakuję. Mdli mnie od dawna, ale wczoraj pierwszy raz mi się "ulało" i chociaż wiem, że tak się może zdarzyć to i tak się wystraszyłam :/
-
Dopiero :( a u mnie dopiero 8 tydzień :)
-
Dzień dobry w poniedziałek :) Tak się przyglądam i głaszcze po brzuszku i już nie mogę się doczekać kiedy chociaż trochę urośnie. Czy mamy, które mają już pierwszą ciąże za sobą, pamiętają może kiedy ( w którym tygodniu) brzuszek zaczął rosnąć? nie mogę się doczekać :)
-
Witam wszystkie obecne i przyszłe mamy :) Jestem szczęśliwa, test wskazał 2 kreski, pierwsze usg pokazało 5 mm pęcherzyk, dwa tygodnie później 2-gie usg pokazało pęcherzyk z dzidziusiem 9,7 mm, słyszałam jego serduszko biło 144 razy na sekundę- tego uczucia nie da się opisać. Mimo wszystko, że lekarz mówi, że wszystko jest w jak najlepszym porządku, tak strasznie się boje, żeby coś się nie podziało. Jak sobie radzicie z tym stresem? Ciągle szukam jakiś statystyk czy mój dzidziuś jest już bezpieczny :( zwariować można Czuję się kiepsko, pracuję, ale byle jak, nie chcę na razie nikomu mówić, że jestem w ciąży z obawy, że coś się może podziać. Boję się myśleć o porodzie, imieniu, żeby nie zapeszyć :( Tak chcemy tego Maleństwa!!! Na chwilę obecną ma 8 tygodni :) Dobrze, że są osoby które są w podobnej sytuacji :*