Skocz do zawartości
Forum

trixi

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Personal Information

  • Płeć
    Kobieta
  • Miasto
    Poznań

Osiągnięcia trixi

0

Reputacja

  1. Moja najmłodsza córeczka ma doskonały sposób na wspólną zabawę... bo najbardziej bawi się moje dziecko, gdy skłania mnie swoją ucieczką do pogoni w tempie ekspresowym i choć nie jestem sprinterem wzorowym, doganiam wnet małego szkraba, wtedy dopiero jest zabawa w piekielne całowanie i ciałka łaskotanie. Eksplozja śmiechu wnet rozbrzmiewa, za każdym razem mnie zdumiewa jak różnie może dźwięczeć śmiech więc bawimy się w to codziennie, to nie grzech!
  2. Proszę Pani, proszę Pani, my na Mai wychowani! Nasze dzieci ją poznały kiedy bajkę oglądały. I powiemy o tym skrycie, więc słuchajcie... Czy słyszycie??? Kiedy lato słońcem parzy Maja o zabawach marzy; o radosnym tańcu w locie, o chlapaniu w grząskim błocie, o ściganiu wiatru w polu pełna śmiechu i wigoru nie omieszka zbudzić lenia, co gdzieś chrapie od niechcenia w słodkim kwiatku ułożony szepce swoje farmazony. Gucio, bo to o nim mowa nie przeszkadza mu zimowa, letnia czy jesienna pora, może chrapać do wieczora. Każdy robi to co lubi i w tym nigdy się nie zgubi, bo od wieków już wiadomo - naturalność mocną stroną!!!
  3. Bardzo dziękujemy!! :* Ale super! Książeczka na pewno się przyda dla mojego małego przedszkolaka. :)
  4. W naszej rodzinie,jak tylko sięgam pamięcią zawsze dominował pełen optymizm i poczucie bezpieczeństwa. Żyło się na luzie, ale i twardo stąpało po ziemi. Bywały chwile, których nie chce się wspominać, ale także takie, które rzucają „słoneczny blask” w pochmurny dzień. Kiedy jesteśmy z bliskimi staramy się stworzyć lekką atmosferę. Niejednokrotnie powracają do nas miłe wspomnienia, psoty które zbroiliśmy dla zabawy. Dzień 1 kwietnia był dla nas świętem pamięci o nieziemskich psikusach. Długo planowaliśmy przebieg tego dnia jedynego w roku, tak jak montuje się film, klatka po klatce, tak w naszych umysłach z wolna powstawał plan, wizja całkiem nowych doznań będących przyczyną „skrętu kiszek” ze śmiechu... Każdego roku była to inna osoba, wybierana całkowicie z przypadku najczęściej ktoś z bliższej lub dalszej rodziny, czasem znajomy czy koleżanka. W ubiegłym roku padło na mojego męża :) Oczywiście starodawnym obyczajem wszystko musiało być dopięte na ostatni guzik. Plan nie mógł się rozsypać z byle jakiego powodu. Czym bardziej dokładny tym większy ubaw. Przecież jest to w końcu dzień nieszkodliwych psikusów! Niczego nie świadomy mężulek wstaje wcześnie rano, nie wie co go czeka... Po jakimś czasie zaczynam działać. Proszę słodkim głosikiem, aby zawiózł garnek do mojej bratowej bo go potrzebuje a że sama jest w domu nie da rady podjechać. Okazuje się, że ups......... w garażu nie ma samochodu. Trudna sprawa myślę sobie, w końcu to kawałek drogi, czuję że tym razem chyba poniosę klęskę. No ale czego nie robi się dla żoneczki :) Śmiać mi się chciało jak wyprowadził rower, na dodatek „górala”..ojj żebyś ty wiedział co masz przewieźć... pomyślałam. Kiedy pokazałam mu garnek oczy wyszły mu z orbit. Był to prawdziwy kocioł, w którym moja mama gotowała przetwory na zimę!! Zaczęły się spekulacje, aż w końcu mój mąż zaczął rezygnować z wycieczki. Stanowczo nie dopuściłam do tego używając bardzo kobiecych sztuczek... :)) Co my kobiety potrafimy zrobić ze stalowym mężczyzną, takim stabilnym emocjonalnie, rozsądnym osobnikiem. Pękałam ze śmiechu widząc nieudolne próby jazdy rowerkiem z mega bagażem i tak na drugi koniec miejscowości... Wszystko byłoby pięknie i miło, gdyby nie fakt, że tak naprawdę nikt tego kociołka nie potrzebował a na pewno już nie w trybie natychmiastowym.. Zdziwiona mina bratowej i „doręczyciela” , tak później opisywali całe to zdarzenie siedząc przy ugodowej kawce, którą ja oczywiście przygotowałam w ramach rekompensaty za wysiłek fizyczny.. Do dziś ten psikus wywołuje uśmiech na mojej twarzy a i druga połówka przekonała się, że warto czasami narozrabiać aby potem mieć co wspominać w tym szczególnie zakręconym świecie.. Niech każdy z nas znajdzie w sobie światełko, iskierkę spontaniczności, oderwie się od natłoku zdarzeń i weźmie los w swoje ręce by cieszyć się życiem.... czy jeszcze to pamiętamy????
  5. Kiedy na dworze zimno i sypie, kiedy gdzieś w polu wicher gna, gdy śnieg ci wrota twoje zasypie i myślisz: „Znowu ta zima zła!”... Podaj mi rękę, bo gdzieś tam w śniegu dobra zabawa szykuje się, skusi twe serce do szybszego biegu więc nie daj prosić więcej się... Ubierz cieplutkie obuwie i czapę wnet rozgrzejemy zimę złą, odkryjesz jak cudną nosi szatę i nie przeszkodzi żaden w tym ziąb. Do ręki weź przyrząd pomarańczowy, lub jak kto woli innego koloru, teraz już jesteś do boju gotowy na prędkie rozgrzanie bez termoforu... Śmiga już szufla, śnieg w niebo leci by móc odsłonić przejście dla stóp, bo odśnieżanie wnet ogień wznieci płoniesz już cały jak siana stóg! Kiedy do domu przychodzisz po pracy już niepotrzebny herbaty dzban, na twych policzkach czerwień jak z racy czujesz się rześko jak młody drwal. Ogrzać się w zimie mnie więc nie minie wystarczy tylko biały puch, bo zima wręcz z tego słynie by dzielnym być przy niej jak mały zuch!
  6. trixi

    Konkurs: "Miś Marcyś"

    Ojej... ale niespodzianka dziękuję za wyróżnienie!! Gratuluję pozostałym również
  7. trixi

    Konkurs: "Miś Marcyś"

    Idzie misiu dziś do dzieci, z nieba żar słoneczny leci. Łąką, lasem drepcze sobie, sto pomysłów ma dziś w głowie. Przedszkolaki już czekają, wesolutkie miny mają, bo najbardziej lubią dzisiaj odwiedziny swego misia. Wyszły wszystkie małe dzieci, tam gdzie słonko pięknie świeci, stół odświętnie już ubrały, gościa swego przyjąć chciały. A nasz misio tak zmęczony usiadł smutny w cieniu klonu, brzuszek burczał mu nieznośnie raz cichutko raz donośnie Biedne dzieci, biedna Tola, nie znam drogi do przedszkola!! Nadal jestem małym misiem, który w lesie zgubił dziś się... Pójdę więc za radą Toli i pomimo silnej woli, pozostanę tam gdzie siedzę może ktoś mnie znajdzie w biedzie... A w przedszkolu zamieszanie miś miał przyjść dziś na śniadanie! Może zjadła misia trema, że tak długo go tu nie ma? Na to Tola, no i Pani poszły na poszukiwanie. Lecz nie uszły kilku kroków, kiedy ranny, leśny spokój przerwał odgłos pochrapywania z klonowego posłania... Tam słodziutko misiu mały pochłonięty snem był cały. Tola pyszczek pogłaskała i z radości zaklaskała. Misiek skoczył w jej objęcia z tak wielkiego przejęcia, szczerze z tego rady, że posłuchał jej PORADY!
  8. Banalne zadanie, które sobie wymyśliłam w okresie dzieciństwa... Jest lato, gramy w koszykówkę, a raczej uczymy się w nią grać, znudzeni ciągłym niepowodzeniem i okropnym upałem postanawiamy usiąść w cieniu. Tam rozmawiamy sobie o wszystkim i o niczym, nagle ja wpadam na genialny pomysł.. ciekawe czy można stanąć na piłce.. i tak jedna noga...potem druga ..i oderwanie się od ziemi.. aby z łomotem spaść na ziemię. Śmiechom nie było końca, gdy dziewczyny wspominały mój przerażony krzyk: „aaaaaaa” . Wszystko jak wszystko, kolano bolało ale wiecie jakie mam doświadczenie na całe życie?? Nigdy tego nie zapomnę, bo cała ta akcja trwała kilka sekund, a mnie wydawało się, że spadam kilka minut. Doprawdy oszałamiające wrażenie patrzeć jak nikt nie zauważa ciebie jak spadasz, bo leeecisz i leecisz mógłbyś w tym czasie zjeść lody, a w efekcie był tylko skok i plask Ale wierzcie, już nigdy więcej nie zrobiłam tego doświadczenia a jak widzę piłkę do kosza to wciąż przypomina mi się ta historia
  9. ZAGUBIONY LIST DO ŚW. MIKOŁAJA Zbliżały się Święta Bożego Narodzenia. Za oknem panował straszliwy mróz, wiatr szarpał konarami drzew. Tylko beztroskie płatki śniegu wirowały w najlepsze rozbijając się o okienne szyby małego domu stojącego zupełnie na uboczu. Właśnie tam, przy oknie ze spłaszczonym nosem siedział mały zajączek Rafi, oglądał całe to przedstawienie w wielkim skupieniu. Wydawać by się mogło, że panująca zawierucha pochłania go całkowicie, ale tylko mama, która obok zagniatała ciasto na świąteczny makaron dobrze znała powód zadumania synka. Dzisiejszy dzień był dla zajączka wyjątkowy... Rafi przebudził się pełen zapału, to właśnie dziś popędzi na pocztę do Mysiej Norki, aby tam Pan Ogryzek mógł odebrać od niego list.. ważny list .. niezwykły.. bo do samego Świętego Mikołaja. Bardzo długo i starannie przepisywał drżącą łapką swoje tęsknoty i pragnienia, skrywane na dnie małego serduszka. „ To musi się stać.. to musi się stać właśnie tej wigilii.” - szeptał rozgorączkowany. Krople atramentu niebezpiecznie kołysały się na gęsim piórze, gdy Rafi potrząsał z roztargnieniem głową. Jeszcze chwila i list będzie gotowy. „Mamooo – zawołał radośnie zakładając kurtkę – poczekaj na mnie z obiadem, wychodzę wysłać list.” „Oczywiście kochanie – odpowiedziała mama – tylko ubierz się ciepło, na dworze wieje silny wiatr, nie chciałabym abyś kolację wigilijną zjadł chory w łóżku.” Ale Rafi już nie słyszał słów mamy, wybiegł właśnie na ścieżkę, gdy potężny podmuch wiatru zepchnął króliczka pod same drzwi. „Ojej - pomyślał króliczek – lepiej było zostać w domu.” Nagle przed jego oczami pojawiła się postać tak bardzo znana, tyle razy oglądana w marzeniach i ciepłych wspomnieniach. Podniesiony na duchu Rafi otrzepał się z lepkiego śniegu by krok za krokiem stawiać opór szalejącej wichurze. Smagany wiatrem nie pamiętał jak długo szedł, w końcu Mysia Norka była tuż za jagodowym zagajnikiem, ale jemu wydawało się, że przeszedł cały las. Z trudem otworzył przymknięte oczy i zauważył światła poczty Pana Ogryzka. „ Uff, jeszcze tylko kilka metrów „ westchnął zmęczony króliczek. Zacisnął mocniej kieszeń, do której włożył list i pobiegł do drzwi. W środku przyjemne ciepło ogrzało króliczy pyszczek i skostniałe paluszki. Pan Ogryzek zdumiony nieoczekiwanym klientem zapytał: „A co to za ważna sprawa nie pozwoliła ci przeczekać zamieci? Przecież ledwie cię widać spod tego śniegu – zaśmiał się Pan Ogryzek. „ Muszę wysłać dziś list do Świętego Mikołaja w bardzo ważnej sprawie” odpowiedział przejęty Rafi, szukając koperty w kieszeni. Coś jednak się nie zgadzało.. „ Może to przez rękawiczki – pomyślał Rafi” i zdjął je z paluszków. Nie, to nie to.. „ O rety, zgubiłem mój list, zgubiłem list do Św. Mikołaja!!! – zawołał z rozpaczą Rafi”. Do oczu napłynęły ogromne łzy, serce wzbierał szloch.. „ Poczekaj króliczku – powiedział wzruszony Pan Ogryzek – może kiedy pójdziesz z powrotem znajdziesz list, może wypadł ci niedaleko, albo pędzony wiatrem łopocze gdzieś na gałęzi.” Niestety Rafi wątpił w to, ale podziękował Panu Ogryzkowi i ruszył w powrotną drogę do domu. Tak jak się spodziewał nigdzie nie znalazł listu, nie pomogło też to, że wiatr trochę się uspokoił, jakby przestraszony swoim zachowaniem. „ To przez ciebie!!!! – krzyczał Rafi – to ty wyrwałeś mój list i porzuciłeś jak nic nie warty kawałek papieru.. ale ja włożyłem w to całe swoje serce, to w nim zapisane jest moje życie, moje wspomnienia … Co teraz będzie, co teraz będzie ????– rozpaczał.„ „ Ehh.. - westchnęła mama króliczka, bowiem żadne zapewnienia nie pomogły przywrócić świątecznej atmosfery w domu. Za kilka minut zasiądą do wspólnej wigilii. Powrócą wspomnienia, żal i poczucie pustki... jak wtedy wytłumaczyć króliczkowi, że jego tata nie wróci już wyprawy na którą udał się w poszukiwaniu lepszego życia. Nagle słychać poruszenie, to od strony drzwi dobiegają groźne pomruki. Rafi z mamą z przestrachem schowali się za drzwiami spiżarki i tam w napięciu czekają co się wydarzy. Podmuch zimnego powietrza sygnalizuje, że nieproszony gość wdarł się do domu. Niestety Rafi był za mały aby widzieć przez dziurkę od klucza, dlatego też wbrew przestrodze mamy uchylił drzwi. To co zobaczył wprawiło go w ogromne zdumienie. Na samym środku pokoju stał nie kto inny jak jego tata, może troszkę bardziej zaniedbany, ale o rety, przecież to on!! Rafi pędem wystartował zza drzwi w objęcia ukochanego ojca. „Tatusiu, tak okropnie za tobą tęskniłem!!!! wysłałem list do Świętego Mikołaja aby pozwolił ci wrócić do nas, ale niestety zgubiłem go w tym wietrze i zupełnie straciłem nadzieję. Ale ty jesteś, wróciłeś..!!!” „ Czy to o ten list ci chodzi?? -zapytał tata wręczając króliczkowi znajomą kopertę – wiatr porzucił go na jagodowym zagajniku, ciernie poszarpały kopertę, ale ja poznałem twoje pismo i przeczytałem go. Teraz możesz powiedzieć śmiało, że jestem Twoim gwiazdkowym prezentem” „Och, tato – westchnął Rafi wtulając się w miękkie futerko – to najpiękniejszy prezent na świecie. Podarowałeś mi wszystko co potrzebne jest do życia. „ Wtuleni tak w siebie nie zauważyli, że ktoś szczerze uśmiecha się za oknem. Zadowolony, że chociaż list nie dotarł w jego ręce to jednak magia czarów potrafiła zdziałać cuda, wystarczyło tylko uwierzyć.
  10. marcysiowaCześc mamusie:) Ja poczułam moją córcię jakoś w 18 tyg a teraz szaleje strasznie,czasem tak mni kopnie że aż mi brak tchu...i pod żebro wkłada nóżkę,oj ciężko czasem bywa:) u mnie tak samo tylko że w pierwszej ciąży w drugiej poczułam w 20 tyg ale teraz kopie nieznośnie czasami taksię wierci i rozpycha że muszę spacerować po korytarzu albo kołysać się..mam nadzieję że jak się urodzi nie będzie tak wierzgać hihi
×
×
  • Dodaj nową pozycję...