Skocz do zawartości
Forum

maryś89

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez maryś89

  1. maryś89

    Wrześniówki 2015

    Dziewczyny, Alucha, Weronika.95 mam podobną sytuację do waszej, 3majcie się!! Damy radę Niestety teraz brak czasu, żeby opisać jak to u mnie wygląda bo ostatni egzamin przede mną i nauki dużo ale może wieczorem się zbiorę i też wyrzucę z siebie to co mnie gryzie, fajnie że można liczyć na wsparcie innych dziewczyn. Poszukajcie też wsparcia psychologa np, ja umówiłam się na poniedziałek - tak o, żeby pogadać o problemach bo zawsze to lepiej jak się komuś wygada a psycholog może tylko nas pokierować na jakieś dobre rozwiązania i dać wsparcia bo niestety koleżanki różnie tych rad udzielają ;/ Łapcie piosenkę : Mi jakoś lepiej jak jej słucham - obowiązkowo, codziennie :)
  2. maryś89

    Wrześniówki 2015

    Dziewczyny a ja trochę z innej beczki :) używacie może takich poduch do spania w kształcie C ?? Chodzi mi o taką jak ta : http://allegro.pl/womar-dluga-poduszka-dla-mamy-do-karmienia-kojec-i5075016268.html Ja się właśnie zastanawiam bo nie wiem czy nie szkoda pieniędzy, chociaż z drugiej strony można na niej spać, podłożyć pod nogi a później karmić. Co myślicie?
  3. maryś89

    Wrześniówki 2015

    Gosia.M , ja na pewno będę nosić w chuście, na facebooku jest grupa "chusty, Polska!" wiele cennych informacji, jaką chustę wybrać, jakie wiązanie itd. Mieszkam w kamiennicy na drugim piętrze, więc na pewno będzie dużo wygodniej zamotać dzidziola w chustę niż targać wózek w momencie kiedy będę musiała gdzieś na szybko wyskoczyć. Poza tym uważam, że nawiązuje się bardzo bliską relację z maluszkiem kiedy może czuć nasze ciepło i słyszeć bicie serca. Dużo czytałam o rodzicielstwie bliskości Williama i Marthy Sears ów (polecam ich książki) i jestem zdecydowanie na TAK :)
  4. maryś89

    Wrześniówki 2015

    JoasiaG dziękuję :*
  5. maryś89

    Wrześniówki 2015

    Dziewczyny, któraś wrzucała taki plik z danymi naszych maluchów i datą porodu, wrzucicie jeszcze raz? wczoraj coś nie mogłam się dopisać a nie zapisałam sobie kto wrzucał ani na której stronie to było.
  6. maryś89

    Wrześniówki 2015

    Dziewczyny gratulacje wyników, super że wszystko ok. Jeden dzień mnie nie było i nie zdążyłam wczoraj wieczorem nadrobić:) U mnie była wielka wpadka z Okruszkiem, była prezerwatywa która nie zadziałała i tabletka 48 po, bo raczej z tatą mamy skomplikowaną relację i nie planowaliśmy dzidzi. Dawid okazał się wojownikiem i jakoś przetrwał. Teraz nie wyobrażam sobie, żeby go nie było w moim brzuchu ale wcześniej różne miałam myśli... Dzisiaj idę na 15 do mojego gina prowadzącego i w końcu spisałam sobie listę pytań bo zawsze zapomnę o coś zapytać a on sam z siebie raczej nic nie powie. Widzę, że pepco króluje jeżeli chodzi o zakupy ciuszkowe, ja póki co mam tylko 5x bodziaki z długim z F&F - upolowane za śmieszne 20 zł z przeceny i jakieś prezenty od koleżanek i kombinezon niedźwiadek z H&M też z przeceny. Resztę kupiłam w lumpku - przepiękne markowe rzeczy a za sztukę wychodzi czasami 3 zł czasami niecałe 2 zł :) Do szkoły rodzenia też chcę chodzić a wręcz gin od usg powiedział, że widzi, że się stresuje porodem i mam koniecznie pójść!! Tak więc w szpitalu w którym chcę rodzić (najlepiej w wannie) jest bezpłatna szkoła rodzenia ale od 25 TC a mi będzie brakować 3 dni :( Położna nas przyjmująca była nieubłagana i chociaż były jeszcze dwa miejsca wpisała nas na list rezerwową:( 2-3 dni przed kursem dowiem się czy będą mogła przyjść. Tatuś tak się przejął moim zdenerwowaniem, że znalazł jakąś płatną szkołę i jeżeli nie dostaniemy się do szpitala pójdziemy i tak gdzie indziej:) Miłego, słonecznego dnia!! :)
  7. maryś89

    Wrześniówki 2015

    Mój synuś z nocy 4/5 stycznia :) Wszystkie macie piękne brzuszki dziewczyny, ja dołączam mój, uwieczniony wczoraj. Przy waszych wydaje mi się, że jakiś taki malutki, chociaż jak patrzę na niego na co dzień to wydaje się ogromny :) Moje łożysko też na przedniej ścianie, ginekolog od usg mówił, że sex połowę rzadziej niż przed ciążą i że trzeba obserwować, no i że nie zasłania ujścia szyjki więc nie jest najgorzej. Ruchy czuję najczęściej tak 10 min po jedzeniu, Dawid wtedy rozrabia no i z rana jak jest głodny :)
  8. maryś89

    Wrześniówki 2015

    Catarisa Maryś89 ja kupiłam x landera parę stron wstecz są jego fotki[/quote] Widziałam, widziałam, właśnie twój zakup też mnie przekonuje do zakupu xlandera :) śliczne kolory i ta cena - chyba też będę polować na używany bo jednak nówka to spory wydatek a myślę, że nawet do 800 zł warto dać za używany ale porządny. Bebetto odchodzi więc w zapomnienie.
  9. maryś89

    Wrześniówki 2015

    just.jot - no właśnie ja też planuje spacery po lasach i różnych wertepach, im więcej czytam tym bardziej skłaniam się ku x landerowi, bebetto ślicznie wygląda ale boje się bardzo spacerówki, dzieci podobno z niej zjeżdzają.
  10. maryś89

    Wrześniówki 2015

    Ja czuję zazwyczaj rano albo wieczorem (zaczęłam 20 tc) ale coraz częściej wyczuwam mocne kopniaki a nie takie bulgotanie jak wcześniej :) Dziewczyny, widzę, że zaopatrujecie się w butelki, doradźcie mi, bo nie wiem jak to wygląda : chcę karmić piersią od samego początku, będę potrzebowała butelki? myślałam, że jak karmi się piersią to nie trzeba kupować. Czy lepiej kupić na wszelki wypadek? Jestem totalnie zielona w tej kwestii. Co do wózków to też już się rozglądałam i zastanawiam się nad bebetto silvia (chociaż słyszałam, że są tragiczne spacerówki z tej firmy) albo nad x landerem xa. Macie jakieś opinie na temat tych wózków? Dzisiaj we Wrocławiu zapowiada się piękny dzień, z Okruszkiem pijemy jeszcze poranną kawę a później zaczynamy festiwal filmów dokumentalnych, dzisiaj idziemy na film "Matki", bardzo jestem ciekawa bo tematyka na czasie :) Miłego dnia dla wszystkich!! :)
  11. maryś89

    Wrześniówki 2015

    cześć dziewczyny, w końcu się zebrałam żeby też coś napisać, właśnie zaczynam 20 TC i też jestem już po połówkowym. Dawid (od 12 TC wiem, że będzie synek) ma 270 g, niestety nie chciał za bardzo pokazać buziaka ale ginekolog pomierzył co się dało i wszystko jest ok. Napiszcie coś więcej o tych badaniach z glukozą, robiłyście na nfz, prywatnie, miałyście skierowanie na takie badanie? mój gin nie za wiele mówi i póki co zleca standardowo tylko morfologie i mocz.
  12. Martucha - damy radę!!! Jeżeli to Cię pocieszy to przy drugim dziecku przynajmniej już będziesz wiedzieć co i jak, a my które zostajemy same z pierwszym nie bardzo wiemy czego się spodziewać. Ja np bardzo się boję czy sobie poradzę z dzieckiem, będę umiała pielęgnować itd. Musimy być silne !! Elza- no i super - 1000 zł piechotą nie chodzi. Trzeba myśleć też pozytywnie o przyszłości a ciemne scenariusze jak tylko się pojawią to odgonić i w ich miejsce pomyśleć o 3 pozytywnych rzeczach. Ja dzisiaj wieczorem umówiłam się z P i jego rodziną, będziemy rozmawiać o jego finansach (oczywiście rodzina bardzo się przejęła i chcą spłacić jego długi), zobaczymy jak to będzie. Postanowiłam, że na tym spotkaniu też rozwieje ich nadzieję o tym, że zamieszkamy razem ( rodzice P, mówili że jeżeli tylko postanowimy mieszkać razem na ich koszt odmalują mieszkanie itd), nie widzę takiej możliwości i nie chce żyć kolejnych miesięcy z nadzieją, że może dzisiaj albo jutro mu się odmieni. Jak postanowiliśmy z P, że będziemy pracować nad naszą relacją to jak teraz o tym myślę to tylko ja wychodziłam z inicjatywą (może kino, spacer, obiadek, wyjazd za miasto itd), on nigdy niczego nie zaproponował. Teraz przez parę dni się nie odzywałam i szczególnego zainteresowania z jego strony nie ma, więc to po prostu nie ma sensu. Jak już wiem, że nic z tego nie będzie czuję jakąś ulgę i chęć do działania - ja im wszystkim pokaże, że chociaż sama to dam radę. Dziewczyny głowy do góry! Miłego dnia wam życzę.
  13. elza - ja jestem dopiero na etapie żalu i rozczarowania, widzę, że jeszcze długa droga przede mną. Fajnie jest wiedzieć, że nie jestem jedynym przypadkiem w takiej sytuacji (dotąd jakoś wydawało mi się, że 99% to szczęśliwe rodziny a ten 1% to jakiś kosmos i mnie nigdy się nie przydarzy). Skoro już tyle emocji za tobą to i w końcu przyjdzie czas na nicnieczucie względem "tatusia". a tak z innej beczki, bo w sumie nie mam za bardzo jeszcze koleżanek które byłyby w ciąży (nie wszyscy też wiedzą o mojej i nie mam się z kim wymieniać doświadczeniami) i chciałam zapytać czy też tak miałyście, że dopadało was zmęczenie na początku ciąży i mogłyście iść, stać albo leżeć i w momencie zasypiałyście? Ok godz 13 chciałam poczytać książkę i ocknęłam się jakieś 15 min temu a na 16 do pracy - dobrze, że mam blisko :)
  14. monika1709 - Nie obrażam się, masz dużo racji, nikogo nie da się zmusić. Tylko najgorszy jest fakt, że cały czas mówił i mamił mnie wizjami jak to popracujemy nad nasza relacją, jak razem będziemy wychowywać dziecko, jak wszystko się ułoży jeżeli obydwoje będziemy chcieli a on przecież chce itd. Po raz kolejny mnie oszukał i dał do zrozumienia, że nie można na nim polegać. Wspólne mieszkanie nie wchodzi w grę bo cały czas bym się denerwowała, że może powiedzieć "to dla mnie za dużo, nie sprawdziło się to rozwiązanie" i ja zostaje z dzieckiem na lodzie albo obydwoje będziemy mieć siebie tak dość, że dziecko będzie to odczuwać. Nie mogę dopuścić do takiego uzależnienia się od niego! Postanowiłam, że nie usunę, jestem teraz w 10 tygodniu. Muszę porozmawiać z rodzicami, powiedzieć im przede wszystkim o sytuacji i może razem coś wymyślimy. Może uda mi się też w pracy zwiększyć trochę etat, chociaż strasznie mi głupi, że proszę o więcej godzin, dostanę umowę i zaraz powiem, że jestem w ciąży i pójdę na l4 - w mojej pracy kobieta z brzuchem nie może pracować, byłoby to niebezpieczne bo muszę wchodzić na drabinę czasem, zdaża się że pracuję po 10-12 godz. Teraz kiedy już stało się dla mnie jasne, że nie mamy przyszłości jest mi łatwiej. Zaczęłam jakoś myśleć o sobie i dziecku, zastanawiam się nad zwiększeniem godzin w pracy, nad swoim zdrowiem i spokojem. Muszę tylko poradzić sobie z myślą, że jednak nie będziemy szczęśliwą rodzinką i będę samotną matką - ciężko mi to przychodzi ale może z czasem... Elza - jak poradziłaś sobie z tym, że Ciebie nie chce? Moim zdaniem tak jak w moim przypadku , nie można kogoś zmusić, ani do bycia razem ani do zainteresowania dzieckiem. On chyba jeszcze nie zdaje sobie sprawy co traci i może jak dziecko przyjdzie już na świat zmieni zdanie? Z nimi nigdy nic nie wiadomo;/ Wydaje mi się, że nerwy są najgorszym doradcą, na pewno to jest bolesne i trzeba to jakoś przetrwać. Dobrze, że chociaż poczuwa sie do finansowej odpowiedzialności (albo mama go przymusiła), nie ważne co nim kierowało, pieniądze też są ważne i jeżeli chce jakoś się dokładać to chyba lepiej tak to ustalić niż ciągać się po sądach. Tak przynajmniej mi się wydaję, przede mną jeszcze tak kwestia do omówienia z P więc też nie wiem jak będzie... Ika- jesteś bardzo dzielna, chciałabym tak jak Ty móc odejść i być szczęśliwa z tego powodu - jeszcze dużo pracy przede mną. Na pewno wszystko jakoś się ułoży, głowa do góry
  15. Cześć wszystkim, czytając trochę forum też postanowiłam opowiedzieć swoją historię i czynnie do Was dołączyć. Z ojcem dziecka znamy się od 5 lat. Bardzo szybko po poznaniu, zamieszkaliśmy razem jednak nasz związek był zawsze bardzo burzliwy. Rozstawaliśmy się i zchodziliśmy z 3-4 razy. Zawsze pod koniec nie mogliśmy siebie znieść, były kłótnie i awantury, po 2-3 miesiącach ciszy i moich wyprowadzkach zaczynało się od przypadkowego spotkania, jakaś kawka, obiadek, później wspólne gotowanie u niego, jakieś filmy wieczorem, aż dochodziliśmy do momentu kiedy zostawałam u niego na noc a za parę tygodni znów się wprowadzałam. Raz, kiedy poszło o zdradę z jego strony, zabolało mnie tak bardzo, że powiedziałam koniec - szanuj się dziewczyno, nawet jeżeli go kochasz to się nigdy nie zmieni i to nie ma przyszłości. Ucięłam całkowicie kontakt. On poczuł, że teraz jest inaczej, że nie odbieram tel, nie chce go widzieć i zaczął się starać tak jak nigdy. Zrobił u jego siostry (która zaprosiła mnie na sushi - bo z jego rodziną mam bardzo dobry kontakt) wielki napis na ścianie wycięty z papieru " Kocham Cię Mainia", wystawał pod drzwiami, płakał, pisał listy, że teraz zrozumiał, że pójdziemy razem na terapię itd. Po jakichś 2 miesiącach jego nieustannych starań uległam - w skrócie oczywiście znowu nic z tego nie wyszło, na początku była sielanka (o terapii jakoś zapomniał) aż z czasem scenariusz się powtórzył. Ostatnimi czasy mieliśmy bardzo kumpelskie relacje, obiadki, kawki, sushi na mieście i szczere rozmowy o naszych życiach - bez martyrologii, rozmawialiśmy o tym czy z kimś się spotykamy itd. W końcu P powiedział mi, że jest taka pewna dziewczyna w której się zakochał, że jest taka inna, taka wolna, że ma chłopaka ale chyba się z nim rozstaję. Mówiłam mu, że wszystko będzie ok, że on taki fajny, że ona się pozna i w końcu będzie szczęśliwy. Jak ja coś wspominałam o randkach zawsze mówił, że czuje się zazdrosny,że ktoś inny może być ze mną. Generalnie sytuacja trochę dziwna ale jakoś dawaliśmy radę z tym, było nam tak dobrze. Po paru tygodniach przyszedł do mnie z dwoma winami, chciał się wygadać - ruszyło go to, że ta cudowna dziewczyna nie do końca zerwała z facetem i pojechała do niego na weekend. Powiedział, że był głupi, że wcale się nie zakochał, że ona jest taka sama jak inne.Ja trochę pocieszałam, mówiłam, że może pojechała definitywnie się rozstać ale tak od tego pocieszania i dwóch butelek wina wylądowaliśmy w łóżku (wcześniej też nam się parę razy zdażyło). Niestety pech chciał, że prezerwatywa się zsunęła... Obydwoje podejrzewaliśmy, że P może być bezpłodny bo z wcześniejszą partnerką (z którą 4-lata z 8-letniego związku) się nie zabezpieczali i nic z tego nie wyszło ale że akurat miałam dni płodne nalegałam na tabletkę po. Następnego dnia poszłam do lekarza, bez problemu dostałam receptę i wzięłam tabletkę. Jechaliśmy razem wtedy na urodziny jego kolegi, nie przywiązując do tego większej wagi - przeczytałam, że skuteczność to ok. 86% więc jakoś nie bałam się ciąży. Po drodze snuliśmy jednak rozmyślania jakby to było gdybyśmy mieli dziecko, jakie imię itd. Po 4 tygodniach (okres spóźniał mi się jakieś 4 dni) rozmawialiśmy przez tel, powiedziałam mu że czuję, że coś jest nie tak, żeby kupił test i przyjechał. Kupił, zrobiliśmy - dwie kreski. Pojechał po drugi - to samo. Ja oczywiście łzy, panika, on też był przerażony ale starał się mnie uspokoić, że trzeba pójść do lekarza itd bo testy mogą się mylić. Ja czułam, że jestem w ciąży ale zrobiłam jeszcze badanie krwi. Na wyniku poziom hcg ok. 9000 i informacja, że jeżeli kobieta nie jest w ciąży to < 1. P dalej nie dowierzał więc poszliśmy razem do ginekologa a on tylko spojrzała na badanie, powiedział, że ok. 5 tydz. Zrobił usg i zobaczyliśmy już bijące serduszko. P cieszył się bardzo, a ja zastanawiałam się co z naszą relacją (on jednak dalej miał kontakt z tą dziewczyną) co z naszą sytuacją finansową? (ja pracuję na pół etatu i kończę jeszcze studia, mieszkam w wynajmowanej kawalerce, która nie nadaje się do mieszkania z dzieckiem a on jest w jeszcze gorszej sytuacji - kredyt na mieszkanie, duże opłaty, na które nie wystarczają jego dochody w związku z tym ma długi). Dużo rozmawialiśmy, że musimy naprawić nasze relacje, ze będziemy razem wychowywać dziecko, pójdziemy na jakąś terapię dla par żeby ułożyć nasze sprawy, on znajdzie pracę na etat - jak się dogadamy to zamieszkam u niego i będzie wszystko ok. Rozmawialiśmy też o tym, że żebyśmy mogli w 100% pracować nad naszą relacją nie może spotykać się z tamtą bo nie zaangażuje się w pełni. Obydwojgu nam było z tym ciężko, mi bo wiedziałam, że nie jestem jego "wybranką", że wpadka zmusza nas do bycia razem, a jemu bo musiał zrezygnować z interesującej znajomości z której mogło być coś pięknego. Po dwóch spotkaniach z terapeutą, dużo rozmawialiśmy było dużo czułości, nie kłóciliśmy się, wspólne śniadanka, obiadki, kolacyjki i już powoli zaczynałam się cieszyć, że może się jednak ułoży, że P będzie bardziej odpowiedzialny (pomagałam mu zrobić CV, szukałam ogłoszeń), że razem jakoś damy radę. Nagle nastąpił z jego strony zwrot - po terapii(chodziliśmy indywidualnie i co 2 tyg razem) miał przyjechać do mnie i mieliśmy porozmawiać, zadzwonił, powiedział że się nie spotkamy bo umówił się z koleżankami z uczelni, powiedziałam spoko, spotkamy się jutro. Następnego dnia po mojej pracy spotkaliśmy się we trójkę ( ja, tatuś, i jego przyjaciółka która przyjechała w odwiedziny z rodziną i wiedziała o ciąży) P był jakiś nieobecny, oziębły, nie ten człowiek. Pokłóciliśmy się i wyszłam ze spotkania. Następnego dnia zadzwoniłam, zapytałam skąd ta zmiana a on mi powiedział, że przeczytał jakąś książkę, myślał o tym wszystkim i nie pozwoli, żeby ktoś go ograniczał, ani ja ani jego rodzice. Że nie widzi możliwości, żebyśmy byli razem bo ja mu zabroniłam kontaktować się z ta dziewczyną, że zaczynam "zamykać mu okna". Pól nocy przepłakałam i nie mogłam spać bo nie spodziewałam się takiego zwrotu akcji tym bardziej, że wcześniej było wspaniale. Następnego dnia rozmawialiśmy u niego, on powiedział, ze chce chodzić nadal na terapię ale ja nie moge mu stawiac wymagań itd. Poszedł do wanny ale zostawił tel. wiem że nie powinnam tego robić ale zajrzałam, a tam sms-y, że ma terapię o 19 ale po niej jedzie prosto do tej dziewczyny i ma na nadzieję, że ona jeszcze pamięta jego dotyk, za parę dni w walentynki, że ona jest najfajniejsza ze wszystkich i jest jego walentynką. Załamałam się kompletnie, bo po raz kolejny mnie okłamał, zaniosłam mu tel do wanny z tym sms-em i powiedziałam, że nie widzę szans. Zrezygnowałam z terapii, załamałam się totalnie, do tego stopnia, że dzwoniłam do jakiejś kliniki na Słowację pytać o warunki aborcji. On oczywiście nie chce usunąć, bardzo chce dziecka, ale nie potrafi znaleźć innych sensownych rozwiązań. Trochę nie tak wyobrażałam sobie moje, życie i nie widzę przyszłości w jasnych barwach. Do rodziców raczej nie wrócę (mieszkają 200 km ode mnie z moim rodzeństwem i nie bardzo będzie tam miejsce dla mnie i dziecka), nie wiem za co utrzymam (znając P szybko z kłopotów finansowych nie wyjdzie) i jak sobie sama poradzę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...