Mój syn to prawdziwy rozbrajacz. Dwulatek, rozbrajacz. Rozbrajacz zmęczenia, kiepskiego nastroju i złej pogody. Kilka dni temu, kilka minut po piątej rano, wszedł do łóżka i sztuchając mnie powtarzał "tata, otuć się". Rączką kilka razy pogłaskał mnie po głowie, mówiąc przy tym rozciągle "ciaaaa", po czym odwrócił moją głowę do siebie i dał buziaka, robiąc przy tym "muuaaa".
"Tata, otuć się!". Faceta, generalnie twardego i dość zamkniętego w sobie, przyprawił o łzy, łzy szczęścia. Tego nie zapomnę nigdy!