Najradośniejszy poranek miał miejsce, gdy młody, o dziwo, przechodził trzydniówkę. Gorączka w okolicach 39 stopni, Tymek rozdrażniony, prawie nie spał, my zresztą też. Spał z nami w łóżku, bo cały czas chciał być przytulony do mnie. I właśnie trzeciego dnia obudził mnie najzabawniejszy widok na świecie, wiedziałam już, że kochany brzdąc czuje się lepiej. :)
Przed oczami miałam Tymka, grzecznie siedzącego obok mnie, pochylał się nad piersią, żeby właśnie rozpocząć śniadanie. Pełna samoobsługa. :)