Zaczęło się śmiesznie tylko 2 godziny wcześniej niż zwykle - Mateusz tego dnia obudził się o 5 nad ranem - gaworzył po swojemu i zaczął mnie zaczepiać - wytkać mi palce na przemian, raz do nosa, raz do oczu. Kiedy już miałam dosyć wiercenia jego palca w oku, otworzyłam oczy i zobaczyłam... uśmiechniętego synka, któremu wystawały 2 pierwsze dolne ząbki. Nie marudził, nie krzyczał uśmiechał się szeroko jakby chciał pochwalić się, że już są. Nasze ząbkowanie jak do tej pory ( ma 9 ząbków)przechodzi prawie bez objawowo - podwyższona temperatura i tyle. Słysząc opowieści jak to przy ząbkach jest tyle bólu i płaczu uśmiecham się - nam to tylko radość i miłe wspomnienie.