Skocz do zawartości
Forum

veryhappy

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez veryhappy

  1. Witajcie, śliczne te wasze pociechy, to i ja się pochwalę Majka 9-tego skończyła 3 miesiące
  2. Moni 40- jakbyś zgadła. 9 kwietnia urodziłam córcię, nie odważyłam się na poród w Augustowie. od 13 marca byłam pod kontrolą swojego lekarza w Warszawie i tak, siłami natury w szpitalu im. Orłowskiego urodziłam dziecię-zdrowe, śliczne,z pomocą doskonałych lekarzy i położnych-gorąco polecam tą porodówkę- czułam się jak w prywatnej klinice-fachowcy najwyższej klasy-dziękuję serdecznie.
  3. Gratulacje dla wszystkich mam i dzidziusiów, witajcie na świecie!Mam nadzieję,że worek Kwietniówek już na wyczerpaniu, a za chwilę zaczną rodzić się majówki. Życzę wszystkim mamom szczęśliwego i spokojnego macierzyństwa i tak grzecznych dzieciątek, jak mała Maja.
  4. Doskonałe miejsce na tak ważne przeżycie.Ogromny ukłon w stronę całego personelu szpitalnych oddziałów patologii ciąży, bloku porodowego, położnictwa i neonatologii. Opieka medyczna i profesjonalizm na najwyższym poziomie. Fantastyczne panie położne, wykazujące ogromny szacunek dla rodzącej, wyczerpujące informacje w trakcie porodu oraz dbałość o komfort i ograniczenie bólu do minimum. Czułam się jak w prywatnej klinice-cudowne przeżycie. Szczególne podziękowania dla p. Iwonki Stępień, p. Dr Diany Massalskiej oraz oczywiście niesamowitego dr. Jastrzębia. Jedyny minus to przeładowane sale na oddziale położniczym, mnóstwo odwiedzających na salach nie stosujących się do ograniczeń w czasie i ilości osób u jednej położnicy,ale cóż, popularność szpitala sprawia, że frekwencja rodzących jest tu b. wysoka.
  5. Kochane moje wygląda na o, że moja przygoda z tym forum dobiega końca. 9 kwietnia 0 14.15 Maja przyszła na świat. Ważyła 3360 g i mierzyła 52 cm, jest zdrową dziewczynką - dziękujemy doskonałemu personelowi szpitala im. Orłowskiego w Warszawie. Wszystkim Wam życzę takich porodów i tak zdrowych ślicznych dzieci
  6. Wszystkim dzielnym mamom, szybkiego powrotu do formy, dzieciaczkom uśmięchnietych mam, a nam rychłych i bezbolesnych porodów
  7. Gratulacje dla mam i całuski dla dzieciaczków. Łysy świeci w Warszawie, pełnia napełnia porodówki, he he. Szkoda, że święta tuż, tuż i nieciekawy okres na rodzenie, ale życzę wszystkim ciężarówkom, by najszybciej zostały mamami.
  8. Nie wiem, jak jest w innych szpitalach ale nw Czerniakowskiej w Warszawie, jak pojechałam i powiedziałam, że nie odczuwam ruchów, to natychmiast zrobili mi na IP KTG i USG i Dopplera, może to wyjątkowo, nie wiem. Dziewczyny jak macie stracha, że dzidzia się nie rusz, to zjedzcie cukierka albo łyżkę cukru-działa natychmiast i maleństwo się kręci. Dzisiaj zakupiłam w zielarskim liść malin i piję, zobaczymy, jakie będą efekty, na opakowaniu nie ma słowa o wpływie na przebieg porodu, ale pani w sklepie powiedziała, że jedynie ciężarne to u niej kupują i że działa. Mnie na razie przeczyściło po pierwszej filiżance, też dobrze, lżej chodzić, he he.
  9. U mnie od rana kamienny brzuch, napięty i bolący, od 7 -ej do 12-ej tylko trzy słabe kopnięcia, mimo dwóch posiłków no i skurcze co 4 min, więc pojechałam na KTG, okazała się, że mała wierci się w środku jak szalona ruchy się zapisywały prawie jak ciągła krecha, a ja żadnego z nich nie czułam, przepływy i Doppler prawidłowe, tylko w warunkach domowych trudno zweryfikować czy w środku wszystko w porzadku, nie ma ruchów to się w panikę wpada. Młody doktor na izbie przyjęć doradził, żeby prowokować ruchy trzeba zjeść coś słodkiego i poprzekładać się z boku na bok- sprawdziłam-działa, pobudza dziecko, nie daje mu spać ale nam daje gwarancję, że jest ok.
  10. Czytam forum i uspokajam się, że nie tylko ja mam jakieś schizy, że coś będzie nie tak. Chciałabym, żeby już zobaczyć dzidzię i przekonać się, że to co mówią lekarze to prawda- że wszystko jest dobrze. co do ruchów, to po środowej wizycie też mam zadanie ich liczenia - po śniadaniu ma ich być co najmniej dziesięć, po obiedzie i kolacji ok. 8, tylko jak to policzyć, skoro najczęściej to nie pojedyncze ruchy tylko jakaś impreza, pełna wygibasów, naprężeń, wypychania piąstek i piętek albo kolanek, lekarz powiedział, że taka impreza to jeden ruch, ale i tak trudno to zinterpretować. Jak ja zazdroszczę dziewczynom, które juz przytulają swoje maleństwa i chodź miałam już dwukrotnie akcję porodową skutecznie zatrzymaną, to wiem że dla dobra małej rozwija się nadal w brzuszku, ale stres mnie zżera niemiłosiernie
  11. Ale fajnie, zaczynamy rozpakowywać się, gratulacje i trochę zazdroszczę Ci , że masz już za sobą te czekanie. U mnie skurcze regularne co dziesięc-osiem minut przez 2-3 godziny dziennie, a potem ustają-tak codziennie lub nawet dwa razy dziennie, ale dziś wizyta, zobaczymy, czy sie coś ruszyło przez te akcje. Co do funkcjonowania w przestrzeni publicznej, to też odnosze wrażenie, ze wszyscy się na mnie gapią jakbym była z innej planety, a ludzie pochodzili z główki kapusty-przecież wyglądam normalnie, nie jestem gruba, spuchnięta ani zmieniona, mam tylko spory brzuszek, a wzrokiem przechodnie potrafią przewrócić. Podobno jestem przewrażliwiona, tak mówią moi bliscy, bo nie chcą, by było mi przykro. Jeszcze nikt nigdzie nie ustąpił mi miejsca ani nie przepuścił w kolejce, a nawet wpychają się przede mnie jakieś mohery i dostałam parę razy koszykiem w sklepie albo łokciem w brzuch-ale podobno to młodzież mamy tylko źle wychowaną. Pozdrawiam wszystkie, całuję mocno i jeszcze raz gratuluję dzielnej mamusi
  12. pysiek veryhappy Jak mogę wtrącić coś odnośnie kolki u niemowląt, to stosowałam u swoich chłopców i teraz też mam zamiar sposób może stary ale w moim przypadku w 100% sprawdzony u obydwu-naturalny owoc kopru włoskiego zaparzony jak herbatka delikatnie osłodzony glukozą. Nie karmiłam dzieci na żądanie tylko pozwalałam piersiom na zgromadzenie mleka i przepajałam tym naparem między karmieniami, nie były przekarmione i nie wiem co to kolka. Stara doświadczona położna sprzedała mi kiedyś ten patent. Kompletując wyprawkę kupiłam koper włoski Herbapolu, choć pani w aptece usilnie namawiała mnie na rożne kropelki-nie dziękuję. W szpitalu, parę dni temu, rozmawiałam z dziewczyną, która jest położną i rodziła trzecie dziecko -ona również potwierdziła , że to stary i najlepszy sposób,który stosowała również u swoich pociech, do tego znacznie tańszy od wyszukanych nowości, ale wybór należy oczywiście do Was, kochane. Ty piłaś czy podawałam dziecku koper ? Jakie ilości mniej wiecej ? Ile razy dziennie ? Dziecku, oczywiście i to od pierwszego dnia po powrocie ze szpitala, nie czekałam nawet na pierwsze objawy kolki lub refluksu
  13. Jak mogę wtrącić coś odnośnie kolki u niemowląt, to stosowałam u swoich chłopców i teraz też mam zamiar sposób może stary ale w moim przypadku w 100% sprawdzony u obydwu-naturalny owoc kopru włoskiego zaparzony jak herbatka delikatnie osłodzony glukozą. Nie karmiłam dzieci na żądanie tylko pozwalałam piersiom na zgromadzenie mleka i przepajałam tym naparem między karmieniami, nie były przekarmione i nie wiem co to kolka. Stara doświadczona położna sprzedała mi kiedyś ten patent. Kompletując wyprawkę kupiłam koper włoski Herbapolu, choć pani w aptece usilnie namawiała mnie na rożne kropelki-nie dziękuję. W szpitalu, parę dni temu, rozmawiałam z dziewczyną, która jest położną i rodziła trzecie dziecko -ona również potwierdziła , że to stary i najlepszy sposób,który stosowała również u swoich pociech, do tego znacznie tańszy od wyszukanych nowości, ale wybór należy oczywiście do Was, kochane.
  14. Macie racę z tymi wiązadłami, są tak naciągnięte, że każda zmiana pozycji leżącej i chodzenie dodatkowo je napinają, ale podobno to nic co zapowiada rychłe rozwiązanie, oby dotrwać, przecież nie można być słoniem do końca życia. P.S. będąc przez te parę dni w szpitalu obserwowałam jaką metamorfozę przechodzą ciężarne a potem mamy- najpierw narzekają na różne dolegliwości, jak nie zaparcie, to opuchlizny, bolesne kopniaki, bóle kręgosłupa itd, a jak urodzą i maluszek leży u ich boku to wszystko staje się takie błahe i bez znaczenia, a przecież są kolejne dolegliwości połogu - na tym chyba polega cud macierzyństwa, że widok dzidziusia zaciera złe samopoczucie i sprawia, że mamy poczucie że spisałyśmy się na medal
  15. Felka ciekawe co u veryhappy.... czy mamy pierwsze "kwietniowe" dziecię??? Wczoraj wypisali mnie ze szpitala na tzw. urlop, bo bardzo dużo zainfekowanych ciężarnych przyjęli, a zakażenie to ostatnia rzecz jaka mi teraz potrzebna. Powstrzymano dwa razy akcję porodową, choć drugi raz niepotrzebnie, bo mała ma już płucka jak trzeba i waży ponad 2,7 kg, więc mogłaby się już urodzić. Na razie skurcze ustały o lekach a szyjka bez zmian-gładka, krótka i otwarta, jestem już u syna w Warszawie i tu siedzę na torbie z telefonem w ręku-w każdej chwili może mnie chwycić. Pozdrawiam Was gorąco i bardzo dziękuję za troskę, to miłe, że ktoś właściwie obcy jest tak życzliwy, całuję odezwę się jeszcze na pewno
  16. to moja trzecia ciąża dwa porody naturalne za mną, do tego wiek po 40-tce więc szyjka puśściła i tyle na pessar już za późno, odstawili mi lek powtrzymujący zobaczymy, czy akcja wróci, wtedy już będę rodzić
  17. oczywiście zdążyliśmy, dojeżdzając do Warszawy miałam już skurcze co 4 minuty. o razu postanowiono podać mi środek na powstrzymanie akcji porodowej i sterydy na rozwinięcie płucek u Mai. Mała waży ok. 2,5 kg więc może się już urodzić-zobaczymy co się stanie jak odstawią pigułki na zatrzymanie skurczow, bo skrócenia i złagodzenia szyjki nie da się już cofnąć. Jestem pod doskonałą opieką, zarówno lekarska jak i pielęgniarek położnych wręcz czuję się jak bym trafiła do prywatnej kliniki, ciągłe monitorowanie KTG, ciśnienia, ruchy sprawdzane bodajże co godzinę i reakcja na każda prośbę i odpowiedzi na wszystkie pytanie, jesteśmy bezpieczne i pewne, że jeśli nie ruszy się dalej po niedzieli to zostajemy w Warszawie do rozwiązania , polecam wszystkim dziewczynom w Warszawie -tu się nie rodzi po ludzku tylko po królewsku chyba- może dlatego takie oblężenie na porodówce. Bardzo dziękuję Wam za miłe słowa i troskę, bądźcie spokojne, bo ja jestem, tera czuję się bezpieczna. oby wszystkie miały takie poczuci, czekam na rozwój wydarzeń całuję mocno,(jeszcze razem z Maja w brzuszku)i pozdrawiam całe forum
  18. Wczoraj w nocy zaczęlo się, ledwo zdążyłam do Warszawy, leżę w szpitalu i czekam na rozwoj sytuacji. Trzymajcie kciuki
  19. mmeherisson Ja już spakowana. Ciuszki mam w rozmiarze 56 i jeden komplecik 62, wydaje mi się, że będą ok. No właśnie - veryhappy i szałwia - gdzie rodzicie? Ja na Czerniakowskiej , im. Orłowskiego
  20. Zagęszczają się nasze wpisy bo i czas ku temu, szyjki się otwierają a torby nie domykają, he, he. Poczucie, że wszystko gotowe to chyba jedna z najważniejszych rzeczy jakie nam towarzyszą. Ja wybierałam się do Warszawy na poród po świętach, ale po wczorajszej wizycie u "wujka" okazało się, że szyjka otwarta na palec i miękka i dostałam już jedynie dwa tygodnie na dopięcie spraw w domu i powrót do Wawy. Wujcio zajrzał do Mai i stwierdził, że ona już gotowa na przywitanie wiosny poza brzuszkiem, także nie ma co, trzeba się szykować, że w każdej chwili pojawi się na świecie. Obym nie musiała przenosić się na forum "marcówek", bo każdy tydzień donoszenia to sukces, ale zaczynam zatrzymywać wodę w organizmie, puchną mi stawy, wzrasta ciśnienie i miednica rozchodzi się boleśnie, a brzuch już na kolanach leży a nie pod żebrami....więc? Czytałam, w jednym z postów, że dzidzia może zmienić pozycję z główkowej na inną , podobno to niemożliwe nawet na twarzyczkową, zbyt mało miejsca, tak mówi lekarz. Może z którąś z Was spotkam się w szpitalu, ciekawe, czy są takie przypadki, że mamusie z tego forum później razem rodzą ? Fajnie tak kogoś w realu spotkać
  21. ~Kaseya to jesteśmy "bliźniaczkami", bo mój termin też 27.04, i też mam wrażenie , że to się nie uda dotrwać , męczę się byle czynnością, ale okna pomyte-porządek musi być, he he
  22. Połowę chałupy by się przydało zabrać, ja będę rodzić 250 km od domu, to wyobraźcie sobie, że moje walizki pękają w szwach, bo nie da się nic dowieźć w godzinę. Nie wiem, czy to dobry pomysł, ale spakowałam też smoczek, bo jak się okaże, że mała zassie, to łatwiej będzie uspokoić zanim pobudzi inne maluszki w sali, no i buteleczkę, na wypadek, gdyby mleczarnia nawaliła albo trzeba by było przepoić czymś zamiast. Jak tak sobie będziemy podpowiadać coraz to nowe rzeczy to TIR em trzeba będzie jechać, he, he.
  23. tak trzymać, gratuluję córeńki, mamusi na pociechę wyrośnie
  24. Pierwszego syna rodziłam mając 19 lat i byłam bardzo mikrej postury, rozmiary "mojego korytarza" nie pozwoliły na naturalny poród do końca i zastosowano kleszcze (które w 1990r były zabronione), wyraziłam zgodę tylko dlatego, że na cc było za późno a Mati był w zamartwicy. Uratowało nas tylko to, że rodziłam w doskonałym na tamte czasy szpitalu przy ul. Szaserów w Warszawie. Koleżanka z podobną sytuacją wychowuje kalekie dziecko niedotlenione przy porodzie z czterokończynowym porażeniem , dlatego nie wierzę, że szpital i kadra nie ma znaczenia. denerwują mnie teksty, że jak ma być dobrze, to będzie dobrze, rób wszystko, by byli wokół Ciebie kompetentni ludzie i żebyś czuła się maksymalnie bezpiecznie
  25. Z całego serca życzę Ci szczęśliwego zakończenia.Dzidzia będzie miała w Was oparcie i świadomych dojrzałych rodziców. P.S. nie dajmy się zwariować, na bycie mamą nigdy nie jest za późno, trzeba tylko chcieć nią być.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...