Skocz do zawartości
Forum

marta64

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez marta64

  1. U nas akcja testowania Orsalitu to było jedno wielkie zamieszanie :) Los chciał że w pierwszy dzień świąt przyszła na świat nasza druga córeczka, a że los lubi płatać mi figle to gdy ja leżałam w szpitalu i czekałam z utęsknieniem na odwiedziny najbliższych, bo tu nowy człowiek na świecie, a na dodatek święta najważniejsze w roku, to w tym czasie podstępny wirus grypy żołądkowej dopadł resztę mojej rodziny. I tak od świąt do następnego poniedziałku leżałam w szpitalu i czekałam aż ozdrowieją żebym z maleństwem mogła pojawić się w domu. No i nadszedł wspaniały dzień wyjścia do domu, a wieczorem nie wiadomo skąd dopadło i mnie i moją starszą pociechę. Oczywiście panika, bo maleństwo żeby nie zarazić, multum leków, a tu starsza nie chce nic pić, a jak wypije to zwraca... Na szczęście na następny dzień usłyszałam pukanie do drzwi, a tam kurier z Orsalitem truskawkowym. Po namowach córa dała się przekonać i o dziwo przy jej dość wybrednym guście zasmakowało jej (jeśli można tak powiedzieć), i na szczęście z żołądka nie uciekało ;) W aptece niestety tych magicznych buteleczek nie było, tylko Orsalit w saszetkach co już tak dobrze nie smakowało, więc naszym zdaniem zdecydowanie lepsze jest gotowe w płynie.
  2. U nas akcja testowania Orsalitu to było jedno wielkie zamieszanie :) Los chciał że w pierwszy dzień świąt przyszła na świat nasza druga córeczka, a że los lubi płatać mi figle to gdy ja leżałam w szpitalu i czekałam z utęsknieniem na odwiedziny najbliższych, bo tu nowy człowiek na świecie, a na dodatek święta najważniejsze w roku, to w tym czasie podstępny wirus grypy żołądkowej dopadł resztę mojej rodziny. I tak od świąt do następnego poniedziałku leżałam w szpitalu i czekałam aż ozdrowieją żebym z maleństwem mogła pojawić się w domu. No i nadszedł wspaniały dzień wyjścia do domu, a wieczorem nie wiadomo skąd dopadło i mnie i moją starszą pociechę. Oczywiście panika, bo maleństwo żeby nie zarazić, multum leków, a tu starsza nie chce nic pić, a jak wypije to zwraca... Na szczęście na następny dzień usłyszałam pukanie do drzwi, a tam kurier z Orsalitem truskawkowym. Po namowach córa dała się przekonać i o dziwo przy jej dość wybrednym guście zasmakowało jej (jeśli można tak powiedzieć), i na szczęście z żołądka nie uciekało ;) W aptece niestety tych magicznych buteleczek nie było, tylko Orsalit w saszetkach co już tak dobrze nie smakowało, więc naszym zdaniem zdecydowanie lepsze jest gotowe w płynie.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...