Skocz do zawartości
Forum

Ania_87

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Ania_87

  1. Martynka (7,5) swojego jeżyka stworzyła z folii bąbelkowej, plasteliny i zapałek. Choinka wykonana z origami modułowego, listki z papieru, szyszka,jabłko i igiełki z sosnowe z plasteliny.
  2. Martynka (7,5) ostatnie dni ferii poświęciła na zrobienie portretu Myszki Miki. Razem z bratem uwielbiają ''Klub Przyjaciół Myszki Miki''. Martyna lubi zagadki,a Mikuś Cośka. Własnoręcznie ''naprodukowała'' kółeczek dziurkaczem i wykleiła nimi twarz Mikiego. Brat oczywiście dzielnie wspierał ja przy pracy. Podczas wyklejania rozsypała swoje kółeczka, przeraziła się i zapytała mnie---''Jak mam to pozbierać?''. A jej młodszy braciszek na to---''Zawołaj-Ej, Cosiek!''. Nie mogłyśmy obie śmiechu powstrzymać. Z racji tego, że Martyna uwielbia również ''Krainę Lodu'', z plasteliny ulepiła bałwanka Olafa. A oto prace:
  3. Przedstawiamy dzieło architektoniczne autorstwa Martyny (7,5 lat) oraz Mikołaja (2,5). Mikołaj pomagał w malowaniu ''elewacji budynku'', więc nie mogłyśmy pominąć jego udziału. Budowla przedstawia fabrykę czekolady, która jest samowystarczalna: -w fabryce pracują koniki Filly, które zajmują się całą produkcją od początku do końca -koło fabryki rosną drzewa kakaowe, z których ziarna są zbierane i mielone w fabryce na kakao -są tu też krówki, od których dostaniemy świeżutkie mleczko -w fabryce tysiące koników czuwają nad prawidłowym procesem produkcji przepysznej czekolady.Gotowa czekolada wypływa czerwonym rurociągiem. -z kominów fabryki zamiast dymu unoszą się obłoki waty cukrowej. Poza czekoladą w fabryce produkowane są cukierki, batoniki, kinder jajka. Fabryka jest zawsze otwarta dla zwiedzających. Można przyjść i samemu zrobić dla siebie pyszną czekoladę z dowolnie wybranych składników.
  4. A oto najlepsza cioteczka na świecie według Martynki (7,5). Ciocia Agata ma ''łaciate włosy'' (chodzi o balejaż), zawsze ma makijaż, biżuterię. I wie,że do Martynki przychodzi się z nową książeczką (bo moja Martyna to prawdziwy pochłaniacz książek). Jak przyjeżdża, zawsze wymyśla świetne zabawy. Bo jak trzeba to będzie psem lub koniem. Nawet pozwala robić sobie nowy makijaż i fryzury. Dlatego jest jej ukochaną, najlepszą i najbardziej zwariowaną ciocią.
  5. Dziękujemy za wyróżnienie :) Gratulacje dla innych dzieciaczków!
  6. Nowo utworzona mapa Martynki (7,5 lat). Tym razem zrobiona z wyciętych gotowych elementów (drugie życie podręcznikowych bohaterów :) ). Ta mapa wygląda tylko na prostą. Córka wymyśliła zagadki ''łańcuszkowe'' i wygląda to tak: -ruszając w podróż trzeba zabrać ze sobą baranka dla smoka, by uwolnić księżniczkę. W nagrodę jej ojciec-król da nam piękny kwiat, który my z kolei podarujemy pszczółkom. W ten sposób będą one zajęte ,a my zabieramy banany schowane koło ula. Te z kolei posłużą jako ''łapówka'' dla szalonych małpek, by bezpiecznie można było pożyczyć od nich harfę. Harfa pomoże nam w uśpieniu lwów, wtedy zerwiemy pięknego tulipana, który rośnie tuż koło nich. Tulipan to prezent dla pięknej syrenki,która wskaże nam miejsce ukrycia skarbu. Zapytałam Martynkę, czy nie można iść na skróty i od razu pójść do syrenki, a ona na to: -''A co dasz syrence? Baranka?''
  7. Martynce (7,5) tak się spodobało poszukiwanie skarbu według własnej mapy, że wczoraj jak już mamusia spała, córusia tworzyła :) Teraz wykorzystała figurki z kinder jajek i danonków. A oto efekty jej ''mapotwórstwa'': -początek przygody z Danonkiem-przewodnikiem, który zaprowadzi nas prosto do skarbu,ale... -trzeba jeszcze przemknąć koło szalonych rajskich ptaków, lwów -nie dać się zjeść krokodylom Nilowym -przekonać słonie do wędrówki przez pustynię -ominąć bezpiecznie tygrysy,kangury,nosorożce -na pewno chętnie pomoże nam Danonkowa załoga tratwy,bo.... -musimy przepłynąć przez ocean pełen żarłocznych ryb -następnie trzeba przejść przez małpi gaj (bez bananów nie ma się co tam pokazywać) -mogą nam stanąć na przeszkodzie misie polarne i szalone pingwiny (być może nawet to te z Madagaskaru) -oraz ponownie uczta i tańce z Indianami. Ale w końcu osiągamy cel i wielka skrzynia ze skarbami jest nasza :)
  8. Ania_87

    Konkurs "Mini Popik"

    Martynka ślicznie dziękuje :) Gratulujemy pozostałym:)
  9. Martynka (7,5 lat) najpierw zrobiła typową ''piracką '' mapę ( oczywiście opalenie papieru to moja pomoc). Aby dotrzeć do skarbu trzeba najpierw przecisnąć się przez gęsty las, przejść przez wioskę indiańską, przepłynąć statkiem rzekę, ominąć wysokie góry (trzeba iść dłuższą drogą, bo na krótszej czyhają groźne wilki), potem trzeba ominąć jezioro, uważać na sępy i koło wielkiego głazu znajdziemy skarb. Potem wymyśliła sobie wersję 3d. I tak wędrówka po skarb znów wiedzie przez las, gdzie rosną trujące grzyby. Trzeba przejść obok gór, gdzie na jednej z nich żyje sobie orzeł w swoim gnieździe. Potem koniecznie trzeba statkiem przepłynąć głęboką rzekę. Kolejne przeszkody to stado wilczurów, ruchome piaski, jezioro z żarłocznym krokodylem (krokodyl lepiony wspólnie). Następnie trzeba bardzo ostrożnie przejść koło wulkanu, który właśnie wybuchł. Na koniec można zasiąść z Indianami przy ognisku. I w końcu poszukiwana skrzynia ze skarbem :)
  10. Witam, Adasaga3- co do przedszkola/żłobka...właśnie problemem jest to ''niejedzenie''. Muszę się chyba zebrać w sobie i spróbować zastosować metod, o których pisałaś. Choć nie ukrywam,że sama myśl mnie przeraża:( Nie wiem, czy będę na tyle konsekwentna, żeby postawić na swoim. problemywych.1603- Właśnie o te problemy z gryzieniem i przeżuwaniem boję się najbardziej, dlatego szukam jakiegoś rozwiązania. Bo stwierdzenie pediatry-''taka jego natura''- zupełnie mnie nie satysfakcjonuje. Widziałam dzieci młodsze, które nawet rybkę jadły jak czekoladę i jeszcze się oblizywały. Nie wiem kompletnie , gdzie jest przyczyna tego, że mój Mikuś z góry jest nastawiony, że mu nie będzie smakować:( Zdaję sobie sprawę z tego,że większość infekcji to efekt braku witamin. Ale co zrobić jak dziecko nawet soku owocowego nie chce się napić... No cóż...pozostaje powalczyć najpierw samej ze sobą, zebrać siły i konsekwentnie próbować osiągnąć cel. (Pisanie przychodzi dużo łatwiej...niestety)
  11. Witam, to faktycznie aż do takich kroków się ''nie posuwałam'' :( Właśnie wychodziłam z założenia,że skoro nic nie chce, to niech chociaż te parę chrupek zje. Ale już miałam tak kilka razy,że nie dawałam nic- ani chrupek, ani paluszków. Ale niestety chyba nie zgłodniał na tyle,żeby zjeść coś ''bardziej pożywnego''. Sukcesem jednak jest to,że kilka dni temu rano sam podszedł, pokazał paluszkiem na jajecznicę na moim talerzu i powiedział--''Mama, to lubię''. Nie powiem, bo kilka małych kawałków zjadł. Ale nie ma siły, która zmusi go do zjedzenia ziemniaka, bułki,chleba, a już tym bardziej wędliny,warzyw. Na sam widok aż go ''cofa'' i to dosłownie. (Przez to mam problem nawet z podawaniem leków w postaci syropów, zawiesin, bo większość ląduje na podłodze). Co do owoców to ogranicza się do obierania mandarynek i to dla starszej siostry. Nawet jak dam mu ciastko z jakimś kremem ( np. Lubisie) to wydłubuje nadzienie, a ciasto jest ''niedoble''. Po cichu liczę,że może w końcu dorośnie (jeśli można to tak określić...) i zacznie jeść coś poza mlekiem i chrupkami. Skoro przekonał się sam do jajek to może na resztę też przyjdzie pora... :(
  12. Tak, przybiera na wadze, rośnie. Wcześniej często chorował, teraz rzadziej (często łapał infekcje). Moje obawy biorą się stąd ,że mały nie chce poznawać nowych smaków. Wszystko jest ''beeeee'' nawet widziane tylko oczami. Chciałabym wiedzieć, czy TO jest normalne. Raczej ktoś mówi, że mu coś nie smakuje po spróbowaniu czegoś, a mój syn ''robi badanie jedzenia wzrokiem'' i już twierdzi, że to niedobre... Muszę chyba faktycznie pogadać z jakimś dietetykiem. Dziekuję za odpowiedzi :)
  13. No tak...ale jak już pisałaś do dietetyka można się wybrać,ale trzeba mieć pewność,że dziecko jest zdrowe. A ja niestety tej pewności nie mam :( O skierowania na badania trzeba lekarzy prosić, a jak już się poprosi to lekarz mówi,że to zbędne. Albo pozostają badania prywatne, bo nawet te ze skierowaniem mają tak odległe terminy,że to jakaś masakra.
  14. Ania_87

    Konkurs "Mini Popik"

    Martynkowe (7,5 lat) pingwinki zrobione z: - jajek kinder-niespodzianek i papieru kolorowego - wyciętej, pomalowanej farbami i połączonej klejem tektury - origami modułowego.
  15. Ehhh...żeby ta cierpliwość była taka łatwa... próbowalismy już chyba wszystkiego-wspólne jedzenie, przekładanie jedzenia do talerzy-zabawek (Mikuś lubi pichcić kuchni siostry i nas karmić zupkami z klocków,więc myślałam,że może to jest dobra droga), robienie kolorowych kanapek (buźki,statki,domki). Nic nie działa. Nawet pić nie chce nic poza zwykłą wodą. Jak poczuje posmak soku czy herbatki to też wypluwa.Pytałam kiedyś pediatrę o usg, ale twierdził, że skoro wyniki są ok to po co dziecko stresować. Mam nadzieję,że się kiedyś przełamie. Też słyszałam od mam,że mają problemy z niejadkami,ale przeważnie taki niejadek je malutko,ale coś jednak je.
  16. Do 7-8 m-ca jadł zupki i deserki (Gerber). Potem sporadycznie zjadł ziemniaczka, makaron, mięsko. Ale mniej więcej od 12 m-ca niestety nie chce nic. Miał badania moczu, kału, krwi. Pediatra mówił, że wszystko jest ok. Chodzimy do alergologa, ale póki co żadnych konkretnych badań mu tu nie zlecono. Nie ma mowy, żeby ugryzł chleba,bułki, a już możemy zapomnieć w ogóle o jakiejś wędlinie. Dziwi mnie to bardzo, bo ze starszą córką takich problemów nie miałam. A syn, nawet nie próbując, mówi od razu --- ''nie ciem, to mi jeś niedoble''. Próbowałam ''na siłę'' posmarować mu usteczka jabłkiem,bananem,żeby choć poczuł smak, to kończyło się wymiotami. Mikuś urodził się duży (4900), przez co ogólnie jest większy niż dzieci w jego wieku. I każdy mówi-''I tak dobrze wygląda''. Może faktycznie panikuję niepotrzebnie,ale według mnie powinien już jeść mnóstwo innych rzeczy. A niestety tak nie jest...
  17. Witam, chciałabym podpytać, czy któraś z mam ma lub miała problem ze swoim dzieckiem w kwestii jedzenia. Mój 2,5 letni syn zupełnie nie chce jeść zupek, dań obiadowych i kanapek (jeśli coś już weźmie do buzi to od razu wypluwa albo nawet wymiotuje). Pediatra twierdzi, że to jego ''widzimisię'' i po prostu ma swoje ulubione przysmaki, którymi są chrupki kukurydziane i paluszki. Już nie mam pomysłów na to, jak go do przekonać do jedzenia. Może któraś mam wspomoże doświadczeniem :)
  18. W ubieraniu dziecka zimą najważniejsze są trzy rzeczy: aby było dziecku przede wszystkim ciepło, wygodnie no i oczywiście modnie :) Najlepszym sposobem ubierania jest znany chyba wszystkim rodzicom ''styl na cebulkę''. Dzięki temu powietrze znajdujące się między warstwami ubrań izoluje od zimna. Poza tym, gdy dziecku jest za ciepło, w każdej chwili można strój ''uszczuplić'' o jakąś warstwę. Według mnie najlepiej u małych dzieci sprawdzają się kombinezony. Maluchy chętnie się bawią, schylają, biegają, przewracają, a kombinezon uchroni przed odsłonięciem plecków czy nerek i wpadnięciem śniegu pod ubranko. Istotną sprawą jest, by nie był za ''ciasny'' i nie krępował ruchów dziecka. Ważne jest okrycie głowy, w końcu to tą częścią ciała ucieka najwięcej ciepła. Trzeba też zadbać o ochronę rączek, bo dzieciaczki na pewno nie odmówią sobie zabaw w śniegu. Warto pomyśleć o tym, by strój (kombinezon, buty,rękawiczki) były nieprzemakalne, a całość była modna i kolorowa :) Jeszcze posmarować słodkie buziaki kremem i ekipa gotowa do zimowych szaleństw.
  19. Martyna (7,5 lat) stworzyła sobie podręczny ekwipunek detektywistyczny. I tak: -kapelusz i fajka jako nieodzowne atrybuty prawdziwego detektywa. -lornetka do obserwacji takich terenów, gdzie zwykłe oko nie sięga. -lupa niezbędna w pracy detektywa. Dzięki niej nie umknie uwadze nawet najmniejszy ślad. -zestaw do zbierania odcisków palców (pędzelek mamy, pudełeczko na puder, gotowe odciski świadczące o przestępstwie) -zbiór odcisków palców do zidentyfikowania przestępcy. Taki detektyw rozwiąże każde śledztwo i żaden przestępca się nie wywinie :) Godny asystent Scherlocka Holmesa.
  20. Martynka (7,5 lat) ferie będzie miała dopiero za miesiąc. Już się nie może doczekać. Ale już wie,że na śnieg raczej nie ma co liczyć... Ferie zimowe chciałaby spędzić z Bolkiem i Lolkiem. Oni mają zawsze mnóstwo przygód i na pewno by się z nimi nie nudziła. Do tego są zabawni, mają wiele szalonych pomysłów, znajdują wyjście z każdej sytuacji. Chętnie pojechałaby z nimi na jakąś szaloną wycieczkę, gdzie mogliby poznać jakiegoś arabskiego sułtana, afrykańskiego wodza, Indianina lub kowboja. Stwierdziła, że chętnie zastąpiłaby Tolę :) Wie, że z nimi mogłaby wyruszyć na wyprawę samolotem, kajakiem, rowerem, balonem, słoniem czy latającym dywanem. Zwiedziłaby wiele stron świata, może nawet odkryła z nimi jakiś skarb...A że Martynka ma młodszego braciszka to i jego zabrałaby ze sobą. Ferie z takim przyjaciółmi to dopiero byłaby przygoda...
  21. Zapomniałam o pracy Martynki :) Oto nadzwyczajny Onchao wg mojej córki:
  22. Martynka (7,5 lat) uważa, że z bohaterów bajkowych największą nadzwyczajną moc ma jednorożec Onchao z ''Mia i ja''. Umie ożywiać rośliny swoim złotym rogiem, znajduje części trąbtusa, porozumiewa się z Mią. To wyjątkowy jednorożec wśród wszystkich w krainie Centopii. Pomaga wszystkim elfom i innym stworzeniom. Jest bardzo piękny i magiczny.
  23. Martynka wymyśliła sobie, że chciałaby mieć nadzwyczajną mamę. Powinna ona mieć magiczną różdżkę, którą przemieniałaby deszcz w potrzebne rzeczy. I tak Martynka wyjaśniła, co jest na rysunku: -Super mama musi mieć skrzydła jak dziewczyny z Winx, bo musi umieć latać jak prawdziwe wróżki -musi mieć małą pomocnicę do zadań specjalnych, bo Winx też je miały (oczywiście pomocnicą ma być córka) -super mama ma zaczarować świat tak, by zamiast deszczu padały zabawki, pieniądze, motyle, kwiaty i serduszka. Zabawki,bo są potrzebne dzieciom i wszystkie dzieci na świecie byłyby szczęśliwe. Pieniądze, bo tego potrzebują dorośli i już nikt nie byłby biedny. A motyle, serca i kwiaty ponoć maja być po to, by świat był piękny, kolorowy, pachnący i żeby wszyscy ludzie się kochali. Martynka stwierdziła, że jakby wszyscy byli szczęśliwi i się kochali to nie byłoby w ogóle zła na świecie. Na koniec wyjaśniła,że super mama naprawiłaby świat w jeden dzień i sprawiłaby, że tata nie musiałby już wyjeżdżać. No cóż....mogę od siebie tylko dodać,że bardzo chciałabym mieć taką nadzwyczajną moc. Martynka 7,5 lat
×
×
  • Dodaj nową pozycję...