Najpiękniejszy poranek w naszym życiu to do tej pory ten, w którym zrozumiałam, że moje dziecko dało mi największe szczęście i będzie moim dzieckiem już na zawsze. Zrozumiałam, że choć to ja zdecydowałam o ciąży i posiadaniu potomstwa to jakaś siła wyższa wybrała odpowiedni moment na przyjście na świat naszego dziecka. Spojrzałam w jego piękne, ciemne oczka i ujrzałam w nich nowe życie, życie które uczciło śmierć, które zamieniło stare na nowe, chore na zdrowe, smutek na szczęście. Kiedy pogrążona w żalu za tak bliską mi osobą myślałam, że nie dam rady opiekować się dzieckiem na które z takim utęsknieniem czekałam 9 miesięcy to mój mały syn chwycił mnie za palec podczas karmienia piersią i mrugnął gdy moja łza spłynęła mu po policzku i zrozumiałam, że nie będę sama, że on jest moją siłą i że on jest moim największym szczęściem. Roześmiałam się głośno i moje serce napełniło się szczerą, nieskazitelną, czystą radością i miłością. Syn miał wtedy dokładnie 17 dni i stał się dla mnie lekarstwem na całe zło tego świata.