Skocz do zawartości
Forum

samaJa

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Personal Information

  • Płeć
    Kobieta
  • Miasto
    K

Osiągnięcia samaJa

0

Reputacja

  1. Agatka, Aniulka Wasze historie na prawdę podnoszą na duchu i dają nadzieję :) Dziękuję! Lili jak widzisz dziewczyny, kobiety będące kiedyś w podobnej sytuacji jak my, dzisiaj opowiadają nam jak to poznały swoich wymarzonych mężczyzn, więc i na nas przyjdzie pora ;) Ja podobnie jak Ty chciałabym aby nastąpiło to jak najszybciej, a nie za 5, 10 lat, ale chyba najważniejsze jest to, aby ciągle o tym nie myśleć i nie robić nic na siłę. Samo przyjdzie, zobaczysz :) Tak z innej beczki... Dziewczyny, a ja się wkurzam, bo nie mogę dopiąć się w żadne spodnie... może nie ma aż takiej strasznej katastrofy, bo jednak wcisnę tyłek, ale nie dopnę ostatniego guzika i zarówno brzuch jak i boczki wiszą poza spodnie... wrrr ależ jestem zła :P Źle się z tym czuję. Ile czasu zajęło Wam powrócenie do figury sprzed ciąży?
  2. Dziewczyny właśnie wody morskiej używałam plus frida plus maść majerankowa... kilka dni walki z noskiem i dzisiaj już jest ok, ale bidulka namęczyła się. Jak powyciągałam jej to wszystko to sama zastanowiłam się gdzie w tak małym nosku się to mieściło :P Lili na pewno poznasz kogoś godnego Ciebie. Jesteś młodą dziewczyną i całe życie jeszcze przed Tobą. Myślę, że i ja kiedyś poznam fajnego mężczyznę, który pokocha zarówno mnie jak i moją Igę... tego nam, samotnym mamą życzę ;) Monika dziękuję bardzo! :) Mój eks do małej jest bardzo w porządku. Gdzieś tam w głębi serca czułam, że tak będzie, ale mnie działa na nerwy. Będąc u młodej kilka razy zdarzyło się, że wydzwaniała za nim laska, a ten tłumaczył się że zaraz wraca, że to, że sramto... Mimo tego, że chciałabym aby zniknął z mojego życia, nigdy tak nie będzie, a ja będę musiała tolerować go już zawsze. Ciekawe co z chudziną... Buziaki dziewczyny.
  3. Chyba coś nam umiera to forum...
  4. Lili to prawda, że będę miała dużą pomoc finansową z jego strony, ale myślę że problemy dopiero się zaczną... Nie wiem, może niepotrzebnie tak się nastawiam, ale widzę jaki się stał. No nic, teraz już tylko czas pokarze co nas czeka. Ja podobnie jak Ty nie uważam, aby żłobki były złe. Ale skoro mam możliwość pobyć z Małą chociaż ten pierwszy rok to z tego skorzystam. Z jednej strony chciałabym iść do pracy, wyjść do ludzi, mieć z kimś z zewnątrz jakiś kontakt, ale szkoda byłoby mi ją teraz już oddać do żłobka, więc przemęczę się w domu jeszcze ten rok. No i chyba przechwaliłam Igę. Daje mi trochę popalić, szczególnie w nocy. Wydaje mi się, że brzuszek jej coś dokucza, może to kolki i od wczoraj wieczorem ma tak zapchany nosek, że ledwo mi oddycha. Przemywam solą fizjologiczną na waciku dokładnie tak jak pokazała mi położna, ale niewiele to pomaga i szczerze mówiąc nie wiem jak jej pomóc, ulżyć.. :( Dziewczyny może orientujecie się jak przepchać nosek takiemu maluchowi? Z tego co powiedziała mi położna gruszki i tym podobne sprzęty można użyć dopiero po 3 tygodniu życia.. A więc mówisz, że pracujesz w żabce. Fajne, przyjemne, małe markety, więc i na pewno praca należy do miłych :) Dobrze, odżyjesz trochę i kto wie...może jakiegoś przystojniaka poznasz ;) hihi...
  5. I super, że z bioderkami Aleksa jest wszystko dobrze, tylko się cieszyć i oby tak dalej :)
  6. Lili powiem Ci, że wcale nie taka kluska, sama się zdziwiłam :) Taka mała szczuplutka księżniczka ;) Jak wychodziłyśmy ze szpitala to miała już 3130 g, ale Twój Aleks rzeczywiście drobniutki... synek mojej siostry miał tą samą wagę co Twój Mały i pamiętam, że nie wiedziałam jak go wziąć żeby nie połamać ale później dzieci robią się fajne, takie nabite i troszkę właśnie kluskowate...jest co ściskać :) No tak pan tatuś jest zakochany w swojej gwiazdeczce, a ja patrzeć na niego nie mogę, denerwuje mnie, ale czego nie robi się dla dzieci. Myślę, że już zawsze będę miała do niego żal, nigdy nie wybaczę tego co zrobił, nawet nie potrafię wybaczyć, że w czasie ciąży miał Igę w nosie, bo laski były ważniejsze, a teraz przyszła koza do woza...ehh... Nawet nie wiesz ile kosztuje mnie normalna rozmowa z nim, ale muszę się zawziąć w sobie, żeby nie powiedzieć o jedno słowo za dużo, dla świętego spokoju i w miarę zdrowej atmosfery. Dla Igi. Przyjeżdża do Małej codziennie, wstępnie co nieco uzgodniliśmy, ale ja też muszę mu jakieś twarde warunki postawić. Powiedziałam otwarcie, że dziecko będzie nosiło moje nazwisko i tutaj nie ma nic do gadania. Może nie bardzo mu się to spodobało, ale się zgodził. Jedynie uzna ojcostwo. Jutro jedziemy do USC załatwić tą całą papierologię. No i oczywiście muszę się zabezpieczyć w razie wu, gdyby nagle tatusiowi za rok, dwa czy kiedyś się odwidziało, albo zaczął mi tu fikać. Bo jakoś mu w nic nie wierzę i nie ufam, mimo iż zapewnia, że Małej niczego nie będzie brakowało, że to że tamto.. Cieszę się, że dzięki pracy odżyłaś :) Tak, kontakt z ludźmi jest bardzo ważny.. wiem co to znaczy siedzieć w domu i nie mieć do kogo "gęby" otworzyć, sama przez to przechodzę, ale postanowiłam, że pierwszy rok chcę być z Małą tym bardziej, że teraz jeszcze mam pomoc od mojej mamy, ale za jakieś 2 miesiące ona też wyjedzie i będzie ze mną tylko raz na jakiś czas, a na pewno nie oddam Małej do żłobka czy tym podobne. No proszę, proszę i jeszcze sobie poflirtujesz z facetami... ;) Lili a możesz zdradzić co to za praca?
  7. Lili dziękujemy :* Malutka ma się dobrze. Posiedziałyśmy sobie 5 dni w szpitalu, bo miała żółtaczkę. Obecnie wszystko ładnie schodzi, więc idzie ku dobremu :) Młoda urodziła się z wagą 3350 g, długością ciała 54 cm i czarnymi włosami jak mały murzynek Jest prze kochana, przesypia mi całe dnie i noce, budzi się tylko na mleko, jest grzeczna, nie płacze...może nie ładnie się tak przechwalać, ale taka prawda i oby była taka grzeczna już zawsze ;) ..a mamunia świata poza nią nie widzi hihi :) A teraz słuchajcie (czytajcie)...tatuś się obudził i zaczęło mu zależeć na córce. Tak, dobrze czytacie. Odwiedzał nas w szpitalu, odwiedza również teraz. Nigdy nie będziemy już razem, ale staram się odłożyć na bok to co stało się między nami, bo chcę aby Iga miała tatę, a wiem że on będzie dla niej super tatą (mimo tego jak się zachował w stosunku do mnie). Staram się traktować go normalnie, ale robię to tylko i wyłącznie dla Igi. Ja osobiście nadal mam do niego żal i wręcz go nienawidzę. Pozostały nam jeszcze pewne sprawy do uzgodnienia, a resztę czas pokarze.. A co u Was dziewczyny? Jakieś zmiany? Jak Wasze pociechy? Lili czytałam, że Twój ex coś tam fisiuje..? Zrób wszystko tak żebyś to Ty miała najlepiej...
  8. Cześć dziewczyny! Jestem już po... Zebrało mnie nagle w nocy z niedzieli na poniedziałek ok godz. 3:20.. wstałam, ale za chwilę położyłam się z powrotem, bo nie byłam pewna czy to już... po 15 min wstałam po raz kolejny i jak się okazało - zaczęło się. W szpitalu byłam ok 4:30, przyjęcie trwało jakieś 20 min i jedziemy na porodówkę. A tam pani doktor mnie zbadała i mówi, że rozwarcie 10 cm...no to zaczynamy... jeśli mam być szczera myślałam, że tam umrę z bólu, ale nie powiem, że mój poród należał do ciężkich, bo najgorzej nie było i tak oto o 7:45 przyszła na świat Iga :) Monika byłam zosią samosią i wcale nie żałuję. Położna która przyjmowała poród okazała się bardzo miłą, uśmiechniętą kobietą, a w tle przygrywało nam radio Oczywiście miałam je w nosie, bo z bólu roznosiło mnie na wszystkie strony świata, ale atmosfera bardzo przyjemna :) A Iga jest teraz całym moim światem i największym szczęściem jakie mnie w życiu spotkało :) Pozdrawiam!
  9. Lili trzymam kciuki z całych sił! :) Powodzenia życzę! Moja ciąża również przebiegła bez tej całej otoczki, zero mdłości, zero zachcianek, choć słodkiego troszkę więcej jadłam, praktycznie cały czas latałam, biegałam, schylałam się, podnosiłam, nosiłam itp, nawet do dzisiaj jeżdżę samochodem, a jeszcze jakieś 2 tygodnie temu sama przenosiłam szuflady w komodzie :P Ktoś może powiedzieć, że jestem niepoważna, ale wiem jak się czuję, znam swoje możliwości i wcale się nie przeceniłam. Ja przytyłam 15 kg, ale przed ciążą miałam sporą niedowagę. Ogólnie tylko w brzuch mi poszło, no może troszeczkę w uda, ale u mnie to norma, taka figura :) Jest wszystko ok. W czwartek byłam na wizycie i Młoda waży już 2950 g. Lekarz ustalił kolejną wizytę na czwartek za tydzień, ale powiedział, że być może już się nie zobaczymy. Szyjka się skraca, wiec coś się dzieje ;) Czuję się dobrze i czasem zastanawiam się czy rozpoznam, że to już.. Lili jak to jest? Podziel się. W ostatnim czasie non stop myślę o porodzie, aż nie śpię po nocach. Boję się. Boję się wszystkiego. Znajome znają mnie mnie z jednego zdania "chcę mieć dzieci, ale niech ktoś je za mnie urodzi" ;) Nie przewiduję nikogo obok siebie przy porodzie. Mama zawiezie mnie do szpitala, będzie cały czas w pobliżu, ale na porodówce chcę być sama. Nawet jeśli miałabym męża nigdy nie zgodziłabym się, żeby tam nade mną stał. Tak już mam :) Musisz uzbroić się w cierpliwość, a Młodemu na pewno przejdzie :) Nie wiem co więcej mogę Ci napisać, bo nigdy wcześniej nie miałam dziecka, więc nie wiem co ewentualnie mogłoby mu dolegać... może ma taki okres, a za jakiś czas wszystko wróci do normy. Chuda na pewno się odezwie... A powiedź mi Lili chcesz już iść do pracy... masz kogoś do opieki nad Młodym?
  10. Halo, halo, dziewczyny? Zagląda tutaj jeszcze ktoś? Ja jeszcze się kulam i wyczekuję na Młodą z niecierpliwością ;) Lili co u Ciebie? Monika? Chuda..?
  11. Lili to bardzo przykre kiedy się od Ciebie odwracają najbliżsi. Bardzo Ci współczuję, ale jednocześnie ciśnie mi się pewne przysłowie na usta... "ten się śmieje kto się śmieje ostatni" ;) Ode mnie rodzina jakby się nie odsunęła, "problem" mam właściwie z kuzynką (osoba, z którą na prawdę żyłyśmy w bardzo bliskich, przyjacielskich stosunkach, a jednak tak bardzo się zawiodłam) i jej mężem, którzy twierdzą, że nie są po żadnej stronie, a jednak są. Ale to już nie ważne. Ogólnie wszyscy mówili mi, że fajnie że będę miała dziecko, że sama zobaczę jaka to wielka radość, że sobie poradzę itp itd, nawet kuzynka mnie kiedyś "wspierała". Ja mam już swoje lata, dzisiaj kończę 30 stkę ;) więc dziecko w moim przypadku jak najbardziej wskazane, szkoda tylko że nie będzie miało pełnej, kochającej się rodziny. Także Lili głowa do góry, musi być dobrze! :) Ksifir niestety skretyniałych facetów na tym świecie nie brakuje. Zawsze współczułam kobietom, które same wychowują swoje dzieci, bo tatuś wolał młodszą, odwidziało mu się, albo jeszcze kij wie co... i nigdy, ale to nigdy w życiu nie powiedziałabym, że mnie to kiedyś spotka, a dzisiaj widzę jak bardzo się myliłam.. Cieszę się u Ciebie wszystko jest na dobrej drodze, układa się i jesteś szczęśliwa, oby tak dalej! :) Jednocześnie dziękuję za te miłe słowa skierowane do nas. Pozdrawiam!
  12. Masz rację Monika, wiem o tym. I wiem, że za jakiś czas będę się z tego śmiała. Dzięki za przypomnienie tej historyjki, o której rzeczywiście zapomniałam. Wiesz, dużo by opowiadać dlaczego rodzina tak się zachowuje. Na prawdę musiałabym chyba książkę napisać, a ani mi się nie chce, ani Wy tego później nie przeczytacie :) Dlatego tak raz, dwa, trzy... on pracuje u mojej kuzynki i jej męża. Po tym jak się rozstaliśmy został awansowany, dostał bardzo wysokie stanowisko w firmie. Oczywiście nie zaprzeczę, że jest dobrym pracownikiem, bo bym skłamała. Rodzina ma tez do niego bardzo duże zaufanie, ale nie tylko w sprawach firmowych... Pominę fakt, że jak jeszcze byliśmy razem często powiedział na nich mało pochlebne zdanie, robił potajemne biznesy na boku, czasem na niekorzyść firmy itp itd, znam trochę sytuacji, bo sam do mnie wiele powiedział. Jeśli miałabym podsumować jest wredną, fałszywą świnią nawet w stosunku do nich, a kiedy został sam wiedział do kogo się uśmiechnąć. Ale nie mówię o takich rzeczach kuzynce i jej mężowi, bo po co..? Nie będę się na nim mściła, bo jakoś nie zależy mi na tym. Tak czy tak dziwnie się złożyło, że po naszym rozstaniu to on jest traktowany jak rodzina, a ja, moi rodzice (niczemu niewinni ludzie) zostaliśmy przez nich odsunięci. On jest u nich w domu codziennym bywalcem, ponieważ biuro znajduje się na posesji kuzynki i męża. Codziennie jest zapraszany na obiad, proponują mu różne wyjazdy ze sobą, tu góry, tu mecze, tu coś, tam coś, propozycją jest nawet opłacenie takiego wyjazdu - to jedyny pracownik, który jest przez nich tak traktowany. Szkoda tylko, że jak jeszcze byliśmy razem był zwykłym pracownikiem na dużo niższym stanowisku z niższą pensją i jakoś się nim w ogóle nie interesowali. A teraz stał się pupilkiem, no ale pupilek wie gdzie się podlizać dla jeszcze większych pieniędzy (zapewne nie mówiłam, że pieniądze są dla niego najważniejsze w życiu). Po prostu wiele sytuacji dziwnie zbiegło się w tym czasie kiedy się rozstaliśmy. I tak jak mówię kontakt z nimi praktycznie jest zerowy, a wcześniej dość często się spotykałyśmy z kuzynką, czy jeździłyśmy gdzieś razem, odwiedzali nas, moich rodziców. Teraz tego nie ma, mimo iż mieszkamy może 3 min drogi samochodem od siebie. Najbardziej wkurzające z ich strony było to jak próbowali mi nie jeden raz "wsadzić łopatą do głowy", że Pawełek (dokładnie tak się o nim wyrażają) jest taki biedny, że może się pogubił, że na pewno ma jakieś uczucia, że go to przerosło, przecież on taki dobry, szczery i uczynny... A czy ktoś pomyślał co ja czuję, przez co przechodzę, jak przeżywam tą całą sytuację itp itd? No nie, bo po co?! Przecież to ja jestem wredną suką, która go tak niesamowicie skrzywdziła i jeszcze odizolowała od dziecka, nooo na prawdę biedny. Podsumowując, tam chyba wszystkie wartości przysłania im biznes, kasa...to jest najważniejsze, a że są z niego zadowoleni to jest dla nich świętością, nietykalnym jajkiem i tyle... Oni na tym korzystają, bo mają dobrego pracownika i on, bo ma dobrych pracodawców, a że po drodze jest w cholerę zakłamania to nie ważne ;) I tak oto fajne relacje z rodziną zeszły na dalszy plan. Ciężko to wszystko wyjaśnić. Kiedyś jak próbowałam porozmawiać o tym z kuzynką to jeszcze się na mnie oburzyła, więc olałam sprawę. Za przeproszeniem, srał ich wszystkich pies.
  13. Lili doskonale Cię rozumiem, bo czuję to samo. Jak widzę ten uśmiech oraz zadowolenie wymalowane na jego twarzy, mam ochotę rozkwasić mu tą buźkę...wiem jak to brzmi, ale tak czuję w danym momencie. Mnie żal rozrywa od środka, a on taki szczęśliwy. Jemu wszystko się układa bardzo dobrze, a mi dosłownie nic. Czasem chciałabym, żeby nie istniał. Czuje taką pustkę jak nigdy dotąd, jestem nieszczęśliwa. Z wieloma rzeczami nie potrafię pogodzić się do dnia dzisiejszego mimo tak dużego upływu czasu. Mam jednak nadzieję, że jak urodzi się Iga to powoli wszystko zacznie zmieniać się na lepsze, a uśmiech i radość na mojej twarzy będą się malowały tak samo jak obecnie na jego. Nadzieja.... Nawet nie mam do kogo "gęby" otworzyć. Został mi tylko internet, to straszne. Jak Wam mija niedziela?
  14. Monika tak jak napisałaś, raz z górki, raz pod górkę, choć przyznam szczerze, że do tej pory w moim życiu było zazwyczaj z górki, aż jednego dnia wszystko się sypnęło. I tak podziwiam samą siebie za tą siłę, odwagę (mówię trochę nieskromnie). Ale miewam dni gdzie po prostu łzy mnie zalewają, np dzisiaj mam taki dzień, chodzę jak cień, nawet z mamą słowa nie zamieniłam, bo mi się nie chce, nie mam ochoty... Jakie to wszystko głupie. Rozstałam się z ex narzeczonym, cholernie mnie skrzywdził, ja może też nie byłam ideałem, a myśl o tym, że obecnie ma już inną paniusię nie daje mi spokoju, nie daje mi żyć.. ból, żal rozrywają mnie od środka. Jednego dnia jest tak, drugiego potrafię pomyśleć bardziej pozytywnie, a kolejnego znowu do bani...kiedy to się skończy? Przecież nie jesteśmy ze sobą już tyle miesięcy. Jeszcze to, że zostałam całkowicie sama, mam tylko rodziców. Pozostała rodzina, kuzynka czy inni urwali ze mną kontakt, teraz jemu sprzyjają. Nawet nie mam z kim wyjść na kawę, ciastko czy tym podobne, żeby trochę się rozerwać, nie mam jak kogoś poznać, bo przecież siedząc w domu nikt z nieba mi nie spadnie...nigdy w życiu nie byłam tak samotna jak w ostatnich miesiącach. To okropne :( Myślę Monika, że jak Iga się urodzi nie przeleję na nią tych złych emocji, uczuć itd...nie potrafiłabym tak skrzywdzić własnego dziecka. Może czasem założę uśmiech nr 5 na twarz, ale nigdy nie dam jej odczuć, że tak bardzo mi źle. Nie mogę tego zrobić. Wystarczy, że tatuś ma ją głęboko w nosie i wiedzie swoje cudowne życie w szczęściu nawet nie pytając o dziecko. Kilka tygodni temu doszły mnie słuchy od pewnej osoby, że "kochany" tatuś powiedział: "nie interesuje mnie ten temat i nic nie chce wiedzieć w tym temacie"...wbił mi nóż w serce po raz kolejny. Bo jak można tak powiedzieć o własnym dziecku? Czy ono jest czemuś winne? Na prawdę nie znałam go od tej strony. Był dobrym, kochanym, uczuciowym, rodzinnym człowiekiem lubiącym dzieci, wszystkie dzieci, a dzieci uwielbiały jego, a teraz..? Jakby wstąpił w niego jakiś szatan. Mój czteroletni siostrzeniec do dzisiaj o niego pyta i mówi, że P. to jego przyjaciel... Jeszcze nigdy w życiu nie było mi tak źle! Wiem, że czas z dziećmi szybko leci, a miesiące mijają jak dni. Mam siostrzeńca, z którym kilka lat temu spędziłam bardzo dużo czasu i nim się człowiek obejrzał miał już pół roku, jak obecnie Twój synek. No proszę, proszę to teraz Twój synek pokarze Wam kto rządzi przy obiadkach, a Wy sprzątajcie ;) Fajnie jest patrzeć na postępy malucha w rozwoju :) Oj mój poród zbliża się wielkimi krokami. Mam strasznego stresa, ale łudzę się, że urodzę tak szybko i bezproblemowo jak moja siostra :P
  15. Hej, hej. Jeśli chodzi o mnie to raz lepiej raz gorzej, ale nie ma co narzekać... czekam na przyjście mojej malej królewny, wszystko już przygotowałam, wyprawka skompletowana, mebelki poskręcane :) Choć im bliżej punktu kulminacyjnego tym większy strach i obawy się u mnie pojawiają. Boję się porodu, pierwszych dni, tygodni, miesięcy z dzieckiem, nie wiem też co zrobi pan tata...hmm są rzeczy, które nie dają mi spokoju. A z drugiej strony pojawia się znowu ból, żal, zawód.... eh, mieszanina emocji. Na wizycie półtora tygodnia temu lekarz powiedział, że Iga waży już 2700g Mistra gratuluję małego mężczyzny! :) Monika co u Ciebie? Jak synek?
×
×
  • Dodaj nową pozycję...