Jak chyba każda kobieta bardzo lubię biżuterię. O gustach się rzecz jasna nie dyskutuje, bo każdy ma własny.
Ja osobiście bardzo doceniam biżuterię hm... nietuzinkową. Może to być rękodzieło własne małomiasteczkowego złotnika, a nawet jakiś kompletnie zaniedbany staroć bez polotu ale za to z historią i "z duszą". Niestety tylko jeden przedmiot tego typu jest w moim posiadaniu - pierścionek po babci.
Najczęściej słyszę, że któraś z moich koleżanek dostała coś takiego, co nie ukrywam wzbudza lekkie ukłucie w serduszku.
Biżuterię dostałam, a i owszem - od męża, w liczbie sztuk 3 (pierścionek zaręczynowy, obrączki i kolczyki upamiętniające narodziny synka).
Cóż... w związku z faktem, że jako rodzice dwojga dzieci mamy inne ważnie wydatki, to "zbytki" w postaci biżuterii są prawdziwą rzadkością.
Jednakże znalazłam na to sposób. W związku z faktem, że trochę szydełkuję, zaczęłam biżuterię robić sobie sama :)
Nie jest może wytworna, ale wkładam zawsze wkładam serce w jej przygotowanie.
Co więcej, jest to prezent, który najczęściej "sprawiam" mamie, babci, ciociom i przyjaciółkom.
Jakież było więc moje zdziwienie, gdy na ostatnie urodziny mój małoletni syn obdarował mnie.... biżuterią zrobioną ... PRZEZE MNIE!
Okazało się, że to moja mama spytała go czy ma dla mnie prezent, a on na to, że nie ma nic bo zapomniał. Jednakże wiedząc jak bardzo doceniam tego typu "błyskotki" postanowił mnie nimi obdarować i... wyjął z szuflady komplet biżuterii przygotowanej przeze mnie dla koleżanki z okazji imienin. Mały cwaniak :)
Doceniam jednak jego pomysłowość w "szybkim " zdobywaniu prezentów ;)