Zacznijmy od poczatku...To moja pierwsza ciaza - nasz maly wielki cud. Strach mieszany ze szczesciem towarzyszy mi od samego poczatku, gdyz o ciazy dowiedzialam sie na 2 dni przed planowana operacja jajnikow. Biorac pod uwage moje PCOS, zaawansowana endometrioze, torbiele czekoladowe i brak miesiaczek - jajeczkowania - przestalam wierzyc. Zmiany nowotworowe postepowaly na tyle szybko, ze musialam sie zgodzic na ewentualne usuniecie jajnikow. Przed operacja postanowilismy poleciec na wakacje - zeby oczyscic mysli, odreagowac stres - zaskakujace juz wtedy bylo ze moj endometrialny bol ustal - nie wiedzialam czy to zasluga pina colady czy tropikalnego klimatu, ale czulam sie jakby lepiej..Wrocilismy do domu w niedziele, w srode mialam sie zglosic do szpitala. Jet lag, powrot do rzeczywistosci i nie moglam spac w nocy, wzielam sie za sprzatanie - znalazlam stary test ciazowy , wszystkie inne regularnie co miesiac szly do kosza..byla 4ta w nocy, pomyslam..okej zanim wyrzuce moge nasikac - co mi szkodzi (praktyczny umysl nie dal za wygrana) Moje zdziwienie bylo ogromne gdy zobaczylam 2 kreski, Ta druga taka slaba ale BYLA. ONA TAM BYLA! Pobieglam do ukochanego, budze go i pokazuje a on mi na to : ale to taka slaba kreska.. a ja |: ALE ON TUTAJ JEST! popatrz ona tutaj jest! dopiero po kilku godzinach i rzetelnym sprawdzeniu internetu dotarlo do niego, ze to prawda. Tak tez operacja zostala odwolana..szczesliwi poszlismy do lekarza, aby uslyszec: niech sie pani jeszcze nie cieszy , w pani sytuacji to moze byc ciaza pozamaciczna.. prosze wrocic za 2 tygodnie, zobaczymy gdzie ciaza sie umiejscowila. Wrocilismy - ciaza w macicy - szczescie , a lekarz : prosze sie jeszcze nie cieszyc bo nie wiadomo czy bedzie akcja serca...i tak kolejne 2 tygodnie. Hustawka emocjonalna - szczescie i strach. Zadnych dolegliwosci nie bylo, czulam sie swietnie, niedowierzanie spowodowalo ze robilam kolejne testy niemal co tydzien aby sie upewnic ze moje malnestwo nadal we mnie jest. Jest i rosnie. Ostatnio zostalam znowu sprowadzona na ziemie przez lekarzy, gdyz w 24 tygodniu stwierdzili u mnie lozysko przodujace centralnie. Ponoc ciaza 1 na 1000. Mam uwazac. Znowu strach i szczescie.. powtarzam sobie jednak, ze jeszcze tylko 3 miesiace i powitam nasz maly cud i dam mu wszystko co kochajaca matka moze dac. Wiem , ze to chlopiec - mundialowo kopie mnie codziennie i to jest nacudowniejsze uczucie -wtedy czuje ze warto. A co robie aby bylo bez komplikacji? DOSLOWNIE NIC. bo nic mi nie wolno. Nie wolno mi pracowac, cwiczyc, sprzatac ,podnoscic , kochac sie z najcudowniejszym mezczyzna - ojcem mojego malnestwa, nie wolno mi sie denerwowac, ponadto z oczywistych wzgledow nie wolno tez pic i jesc co sie lubi.. Malenstwo rzadzi na dlugo przed przyjsciem na swiat - co mi wolno to kochac tego czlowieka i zrezygnowac z wlasnych pasji, wygody i zarobkow w imie wyzszej wartosci. Podejrzewam, ze cale macierzysntwo wlasnie na tym polega. Odpowiadajac wiec zwiezle na wasze pytanie co robie aby bylo spokojnie odpowiem jednym slowem : KOCHAM.