Cześć matki,
u nas mimo wszystko niedziela błoga. Mały spał grzecznie od 9 do 4 rano, potem do 6:30 i do 8:30. Nadrobił nocną przerwę :). W dzień pospał dwie godzinki więc była szansa na ogarnięcie mieszkania. Potem zabawy na kocyku, turlanie. Junior ostatnio zachwyca się możliwością prostowania rączki- wygląda przy tym jak Superman :). A jak bączki przy tym puszcza- to już w ogóle kupa śmiechu. Za to mąż dał mi dziś do myślenia- nie wiem czym to się skończy. Nie zajmuje się małym, jak wraca do domu to unika zajmowania się jak tylko może, wciąż chodzi niezadowolony. Jak Szymon zaczyna płakać, wkurza się, co udziela się małemu... Mi też jest ciężko czasami, bo niewyspana chodzę (to ja wstaję do małego w nocy, mimo, że jest na butli), pracuję, bo pieniążków nikt mi nie daje. A wczoraj na moje pytanie, czemu tak postępuje, usłyszałam z pretensją w głosie, że jest znudzony i zajęty swoimi sprawami, a zajmowanie się dzieckiem jest nudne i że nie potrafi. Niefajnie się poczułam, że my nie jesteśmy w gronie "jego spraw". Czekam jak na szpilkach, aż wróci z roboty. Zanosi się na poważną rozmowę.