nawet nie wiem, jak o wszystko ując, doświadczyło mnie życie dotkliwie, zawsze byłam dobra, pomocna, a los mi się tak odwdzięczył , dlaczego? mam 31 lat, mam roczną córkę , wychowuje ją sama, bo piękny pobił mnie 3 miesiącu, i nie chciałam mu dawać kolejnej szansy , na tyle nie jestem głupia ,mieszkam w domu z rodzicami i mam z nimi kłopot maja po 70 lat, i wiedza więcej (tak im się zdaję)zamiast mi pomóc bardziej dyrygują tym moim dzieckiem, ubierz nakarm , sprzątaj,piii jak mam się z nią bawić, jak mam do niej mówić, ze i tak dziecko nie rozumie, i wiem że są toksyczni, ale nawet nie oto chodzi chodzi już o moja psychikę, dla świętego spokoju nie odzywam , ale czasem wybucham, bo coś mi przykrego powiedzą, nawet do tego doszło, ze mnie córka nie interesuje , jest bo jest. są dziadkowie, dają złote rady to niech się opiekują nie?.jest mi przykro, chowam sie po kątach żeby mamusia nic nie powiedziała, , bo mnie tak wkurzają te głupie rady , nawet co do umycia ganków, i jak wybijam jajka, nawet o moją fryzurę, nawet o ubiór. jestem w potrzasku, bo tak naprawdę częściowo jestem na ich utrzymaniu, o moje dochody nie sa na tyle wysokie żeby się wyprowadzić.jestem uzależniona gdy chce gdzieś wyjść, to zostawiam im dziecko. po prostu na dzień dzisiejszy nie chce mi się żyć, i w ogóle nie widzę sensu, ze się am to dziecko:( mam to dziecko i co z tego, jest bo jest. chciałabym żeby ktoś mnie wyrwał jakiś amant, ale w moim przypadku to chyba ślepy , ale żebyśmy się dogadywali byli dla siebie oparciem, i w ogóle:( ale czuje ze nie umiem takiego związku stworzyć, chociaz nie mam wymagań. jedynie to sie ukryć w domu przed nimi, chcę żeby sie zamknęli, i zachowali to pipi dla siebie. zygać mi się z tego chce, czy to normalne czy mam iść do psychiatry czy do psychologa, jest mi z tym poprostu cięzko