Skocz do zawartości
Forum

marcika

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Personal Information

  • Płeć
    Kobieta
  • Miasto
    Tolkmicko

Osiągnięcia marcika

0

Reputacja

  1. Żył sobie Klemens - król. Wśród wiejskich pól. Miał duży zamek. W nim dużo złotych klamek. Tron obity w diamenty. Ze srebra segmenty. Podłogi rubinami wysadzane. Zasłony jedwabne. Lub haftowane! Cały zamek króla, w bogactwie sobie hulał. Tu złoto, tam dukaty. Drogie obrazy, unikaty. Wieść powszechna niosła, że króla Klemensa pycha poniosła i zamiast dostrzegać życia wartości, ponad wszystko kochał swe bogate włości. Klemens miał córkę – Klementynę! Naprawdę piękną i mądrą dziewczynę. Jednak zamiast z dzieckiem się bawić, wolał w swych luksusach się pławić. Królewna cierpiała, po kątach płakała, bo choć i ona ozdobne miała stroje, pierścionków, bransolet całe zwoje, to od tych błyszczących wspaniałości, wolała po prostu zaznać ojcowskiej miłości. Klemens nagle zaczął czuć się gorzej. Siedział w komnacie, nie bywał na dworze. Królewna Klementyna martwić się zaczęła, bo czuła, że ojca choroba dotknęła. Nie mógł sypiać całymi nocami, za dnia walczył z biegunkami. Miał zaburzenia widzenia, jadł mało. Jakby od niechcenia. W dodatku mięsnie i kości go bolały. Nie cieszyły go dukaty i złoty zamek cały. Królewna martwiąc się o jego zdrowie, a martwiła bardzo – każdy to powie! – udała się nad strumyk, do chatki dobrej czarownicy, by ta zdradziła jej w tajemnicy, co ojca spotkało, że tak zdrowie zaszwankowało. „Moja kochana Klementyna... Tyś złota dziewczyna! Widzę, że o ojca martwisz się ogromnie. Dobrze, że przyszłaś z tym do mnie. Zaraz co robić się dowiesz, by tatko odzyskał zdrowie. Wracaj do zamku i zrób tacie śniadanie… Przygotuj następujące danie- weź jajko, albo dwa! Na miękko ugotuj. Do tego kanapki szybko przygotuj. Z makrelą lub węgorzem. Rozsmaruj cieniutko margarynę nożem. A godzinę później podaj szklankę mleka. No leć już do zamku, bo czas ucieka!”. Poszła zatem dzielna dziewczyna i śniadanie tatkowi przyrządzać zaczyna. Klemens początkowo dość niechętnie, tłumacząc się zawile i mętnie, że siły mu zaczyna brakować, daje się w końcu przekonać i z apetytem magiczne danie pałaszuje. Ono mu naprawdę smakuje! Po dniach kilku takiego żywienia, król ma energię i pragnienia, by wyjść na dwór i zażyć słońca, cieszyć się jego ciepłem bez końca. Klementyna z ojcem na spacery zaczęła wychadzać. Opowiadać mu dowcipy, w sprawie zdrowia doradzać. I nagle się okazało, że chorobie się odwidziało. Opuściła Klemensa w zupełności! Królewna nie kryła radości. Pewnie się zastanawiacie, bo przecież prawo macie, co takiego sprawiło, że króla z choroby wyleczyło. Witamina D – ot sekret cały! Składnik naprawdę wspaniały! Wyjątkowo niezwykła witamina, którą odkryła Klementyna. Wtedy, nad strumykiem, pamiętacie? Gdy u wróżki była, by pomóc tacie. Bo witamina D ma niezwykłe właściwości, wzmacnia całe ciało i wszystkie kości! Sprawia, że człowiek jest jak siłacz prawdziwy, w dodatku pełen energii i urodziwy. A! I na koniec powiem Wam skrycie, że Klemens pokochał na nowo życie. Docenił całą swoją rodzinę, a przede wszystkim Klementynę.
  2. Ubieranie dziecka zimą... Gdy ma się dziecko w miarę spokojne, wyciszone i dość uległe, to ubieranie zimą jest pewnie tak samo przyjemne i bezproblemowe jak podczas każdej innej pory roku. Problem zaczyna się, gdy dziecko jest napędzane atomowo, przeraźliwie ruchliwe i ma SWOJE ZDANIE. Tak jak moja czterolatka Julia. U nas próba przekonania córeczki do zakładania szalika, czapki i rękawiczek, to wykłady. Wykłady o chorobie, zarazkach, kaszelku, lekarzu, pogotowiu. Często pojawia się też widmo szpitala. ;) Inaczej mój "pędziwiatr" wyskoczyłby na dwór w samym sweterku i rajstopkach, bo przecież jest tak gorąco. W tym sezonie mam patent. Skuteczny wyjątkowo i dziękuję producentowi bajki "Kraina lodu" za to każdego dnia. Kupiłam szalik (a w zasadzie komin), czapkę i rękawiczki z wizerunkami bajkowych postaci i problem zniknął błyskawicznie. Julka w "Krainę lodu" chętnie się ubiera. Dla mnie to szalenie ważne, by moja córeczka nie zapominała o nakryciu głowy, szyi i rączek. Wiadomo, u małych dzieci szybko ciepło ucieka przez główkę, a rączki marzną błyskawicznie. Ponieważ, jak już wspomniałam, moja czterolatka ma swoje zdanie - podczas zakupów kurteczki i bucików dzielnie mi towarzyszyła. Zakup był zatem konsultowany z użytkowniczką i zaakceptowany przeze mnie. Kurtka jest lekka, ale ciepła. Buty są solidne, nie przeciekają i chronią stopy przed mrozem. Oczywiście są RÓŻOWE, bo tylko taki kolor obowiązuje w jej garderobie. Staram się tak dobierać ubrania i buty na zimę, by utrzymywały ciepło, ale jednocześnie by nie przegrzewały mocno córeczki. Zwłaszcza, że jest niesamowicie ruchliwa i żywiołowa i nawet gęsto padający śnieg nie przeszkadza jej w bieganiu po podwórku. Podobnie chyba jak większość mam i ja stawiam na polskich producentów odzieży dziecięcej. Unikam jak mogę odzieży made in China, bo o ile ja jeszcze przeżyje nosząc jakąś chińską bluzkę, to nie chcę by delikatna skóra mojej córeczki miała kontakt z nie wiadomo jakiej jakości tkaniną i barwnikami. Podsumowując - ubieramy się ciepło, stosowanie do warunków panujących na dworze (zima zimie nie równa), w dobrej jakości ubranka. I wychodzimy naprawdę często, bo nie ma nic gorszego niż dziecko zimujące w domu. Wówczas zarazki, lekarze, szpitale przestają być wykładami, a stanem rzeczywistym. :)
  3. Dziękujemy! Gratulujemy też reszcie laureatów. Ależ to był cudny konkurs. Sama z wielką przyjemnością oglądałam przecudne rysunki dzieciaczków. :)
  4. Magiczny pies! To nasz propozycja. Właściwie to propozycja czteroletniej Julii, która opowiedziała wszystkim w przedszkolu o tym konkursie i pomyśle na stworzenie superbohatera. I tak, między jej ulubioną częścią przedszkolnych zajęć (posiłkiem), a zabawą w chowanego -powstał "SuperPies". SuperPies jest oczywiście różowy, bo Julia to typowa "baba" i kocha ten kolor. ;) Pies ma niezwykłe zdolności polegające na mówieniu ludzkim głosem, śpiewaniu (podobno najbardziej lubi śpiewać/wyć piosenkę "Mam tę moc" z bajki "Kraina lodu") i tańczeniu. SuperPies wypędza strachy z szafy i... umie latać. W dodatku potrafi sprzątać bałagan jaki pozostawia po sobie w pokoju jego właścicielka i kupuje żelki. Ideał. :)
  5. "Zapobieganie!" - to moje słowo "klucz" w jesiennej pielęgnacji. Co się kryje w terminie zapobiegania? To, że już latem oszczędzam swoją skórę na tyle, by jesienią było z nią mniej "roboty". Przede wszystkim unikam nadmiernego wysuszenia, bo źle zabezpieczona przed słońcem powłoka cielesna tygodniami będzie się "odwdzięczać" suchymi płatkami skóry. Nie opalam się więc godzinami (i nawet nie lubię prażenia), a jeśli już jestem na słońcu przez dłuższy czas, to zawsze mam na sobie wysoki filtr przeciwsłoneczny. To wystarczy, by jesienią mieć mniej prac porządkowych ze swoim ciałem. Jesień to dla mnie przede wszystkim okazja do pielęgnacji połączonej z relaksem (ach, te dłuuugie wieczory!). Urządzam sobie w mojej maleńkiej łazience domowe SPA i raduję ciało i duszę. Lubię wszelkie aromatyczne peelingi, które doskonale wygładzają skórę, oczyszczają ją i przygotowują na przyjęcie treściwych "nawilżaczy". Biorę garść grubego cukru, dodaję oliwę z oliwek lub olejek kokosowy, imbir i tą rozgrzewającą miksturę wmasowuję w ciało. Jako że podczas jesieni zimne powietrze nie służy skórze zmieniam lekkie balsamy nawilżające na "grubsze" produkty. Królują u mnie naturalne olejki (kokosowy, arganowy, macadamia), które po każdej kąpieli wmasowuję w wilgotne ciało, a następnie delikatnie osuszam ręcznikiem. Nie zapominam o twarzy! Mam cerę mieszaną w kierunku tłustej, więc wszelkie tłuste kremy ochronne nie służą mi specjalnie. Na dzień zatem nakładam krem nawilżający w postaci żelu (koniecznie z filtrem UV, bo niszczycielskie promieniowanie działa też jesienią i zimą). Wieczorem wklepuję natomiast w skórę olejek arganowy, który nie zapycha mojej kapryśnej skóry i cudownie ją nawilża. A gdy zamarzy mi się lekko opalone ciało i twarz - stosuję na ciało moje tegoroczne odkrycie, którym jest olejek marchwiowy. Wspaniale "złoci" skórę, nie posiada "śmierdzącego" zapachu samoopalacza, a w dodatku opóźnia proces powstawania zmarszczek. Polecam. :)
  6. marcika

    Konkurs z Tuli

    Kurcze, teraz nie wiem, czy zdradzać mój patent na usypianie dziecka, bo mogę zostać posądzona o mniej lub bardziej zaawansowaną chorobę psychiczną, ale ryzyk-fizyk! ;) Moja córeczka zasypia przy ... włączonej suszarce lub... odkurzaczu włączonym w sąsiednim pokoju! Pytałam zaprzyjaźnioną panią pediatrę, czy to aby dobry sposób na usypianie dziecka i dowiedziałam się tyle, że dziecko to wyjątkowo mądra istota i sama wie najlepiej, czego potrzebuje do snu. A dźwięk suszarki (i tego nieszczęsnego odkurzacza) przypomina jej po prostu odgłosy, jakie znała z brzuszka mamy. :) Moja malutka (już całkiem spora, bo 3-miesięczna) zasypia także w towarzystwie Zdziśka. Zdzisiek to brunatny miś, którego córeczka otrzymała od babci. Kto wie, może do Zdziśka dołączy też TULIś różowy słonik? Bardzo byśmy chciały. :)
  7. marcika

    Konkurs z PAT&RUB

    1. Który produkt jest nowością w linii PAT&RUB SWEET? Emulsja ochronna z filtrem na słońce do twarzy i ciała SWEET SPF50. 2. Jak dbasz o skórę swojego Malucha w letnie dni? Filtry to podstawa! Ja wiem, że wszyscy trąbią o konieczności stosowania filtrów i że większość rodziców o nich pamięta. To dobrze. Należy jednak przestrzegać częstotliwości nakładania kremu z filtrem, bo po pewnym czasie okazuje się nieskuteczny. To jeden z moich sposobów na ochronę skóry mojej córeczki. Smaruję ją tak często kremem z wysokim filtrem, jak zaleca producent, a dodatkowo aplikuję kosmetyk po każdej kąpieli w ogródkowym baseniku (woda rozpuszcza krem) lub po intensywnych zabawach na trawniku (ulubione "turlanie" się córeczki po trawie też pozbawia ją warstewki ochronnej kremu). Ponieważ sama wyznaję zasadę, że o skórę dbamy nie tylko od zewnątrz, ale przede wszystkim od wewnątrz - od najmłodszych lat zaszczepiam w córeczce miłość do warzyw i owoców, bo one cudownie odżywiają cały organizm (w tym skórę). Zamiast słodyczy - owoce. Ostatnio nawet udało mi się przekonać córeczkę do tego, by zrezygnowała ze sklepowych lodów i same robimy domowe lody z soków owocowych - pycha! Nie zapominam też o ubieraniu swojego dziecka odpowiednio do pogody - nie lubię "przegrzewać" córeczki strojem, bo jej delikatna skóra może zareagować tzw. "potówkami". I oczywiście organizuję dla mnie SPA dla młodocianych. Ona uwielbia kąpiele w wannie z dodatkiem oliwki dla dzieci, a potem z ogromną radością wsmarowuje w swoje ciałko krem przeznaczony dla maluchów. Mała, ale już kobietka. :)
  8. W ramach akcji przeciw Putinowi i jego absurdalnemu zakazowi importu z Polski jabłek, poleciłabym ryż zapiekany z krajowymi jabłkami i śmietaną. :) Oczywiście, ten nieco żartobliwy wstęp mojej wypowiedzi należy potraktować z przymrużeniem oka, ale faktem jest, że poleciłabym z pełną odpowiedzialnością każdemu dziecku zapiekany ryż z tartymi jabłkami, słodką śmietanką i cynamonem. To danie typowo "szkolno-stołówkowe", ale przepyszne, zdrowe i lekkie. Moja córeczka uwielbia taką formę ryżu (podobnie jak moje "drugie dziecko" - mąż) i zajadamy się tym daniem często. Na zdrowie i na złość Putinowi! :)
  9. Najwspanialsze w byciu mamą są: - sterta ubranek pod pralką każdego dnia, bo córeczka z niemal artystyczną precyzją barwi swoją odzież produktami spożywczymi, - pomalowane kredkami, mazakami i farbami plakatowymi ściany w niemal wszystkich pomieszczeniach, bo mój skarbuś postanowił zostać dziecięcą wersją Picassa, - "mamo, musisz mi kupić tę lalkę", czyli zdanie, które słyszę po każdej reklamie zabawki w telewizji, - "dlaczego?" - 1000 pytań dziennie, na które muszę odpowiadać, - porozrzucane po całym domu zabawki, które do złudzenia przypominają obraz po przejściu huraganu Katrina, - oczy naokoło głowy, bo moja córeczka przemieszcza się z prędkością światła (a czasem mam wrażenie, że nawet opanowała sztukę teleportacji), - fakt posiadania przeuroczej, kochanej, mądrej i dobrej dziewczynki, która chętnie wszystkim pomaga, pociesza i każdego dnia obdarowuje milionem uśmiechów, dzięki którym moje serce ma siłę by bić. Urodziłam swoją córeczkę w wieku 19 lat. Musiałam szybko dojrzeć i stać się odpowiedzialna. Ale dopiero dzięki niej zrozumiałam,czym jest bezwarunkowa i niekończąca się miłość. To najpiękniejszy aspekt bycia mamą.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...