Skocz do zawartości
Forum

KasiaNowak23

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez KasiaNowak23

  1. TO NIE JA ZMIENIŁAM SIĘ DLA DARII TYLKO ONA ZMIENIŁA MNIE DLA SIEBIE. A ja to widzę dopiero teraz. Nigdy nie odczuwałam jakiejś silnej potrzeby posiadania dziecka.Czekałam na instynkt macierzyński a tu już 28 i nadal nie umiałam się zdecydować czy chcę dziecko. Właściwie to chyba nie chciałam zmieniać swojego życia tylko bałam się że kiedyś będę tego żałowała. Zycie w ciągłym biegu, dosyć rozrywkowe, bardzo ciężka praca ale ja ją lubiłam, ciągłe nerwy, stres ale do tego też przywykłam. Nie wyobrażałam sobie spokojnego życia z maluszkiem, a musiała bym swoje zmienić o 180 stopni. Jednak któregoś dnia podjęłam decyzję albo teraz albo nigdy. Mąż się nawet nie zastanawiał. Na drugi dzień zmieniłam zdanie. Postanowiłam że poczekamy ok rok. Miałam okropne kompleksy na swoim punkcie więc z nowym rokiem jak zwykle ambitny plan odchudzanie bo nie ma mowy o ciąży jak nie schudnę 10kg. Ważyłam ok 60kg przy 167cm(może nie tak tragicznie ale wcześniej ważyłam 52 a to duża różnica) Wiedziałam że w ciąży na pewno przytyję 20 a z moim pechem tak mi już zostanie. Zaczęłam z rozmachem po kilka godzin dziennie wykańczające ćwiczenia, tabletki i rygorystyczną dietę. Niestety za każdym razem gdy się ważyłam byłam coraz cięższa więc ćwiczyłam jeszcze więcej. Przejęta tym paradoksem nie zauważyłam że spóźnia mi się okres. Tym bardziej że nawet do głowy mi nie przyszło że tak od razu zajdę w ciążę. A jednak byłam już w 6 tygodniu. I zaczął się strach... Jak to wpłynie na zdrowie mojego dziecka. Mąż cały czas tłumaczył że będzie dobrze no ale jednak ja nie mogłam przestać o tym myśleć. Codziennie płakałam. Byłam po prostu przerażona. W końcu namówił mnie na dodatkowe badania w 12 tygodniu u świetnego lekarza i od momentu gdy usłyszałam "Pani CÓRECZKA rozwija się idealnie, jest zupełnie zdrowa" wszystko się zmieniło... CÓRECZKA to spełnienie marzeń męża i nie muszę się już martwić o jej zdrowie. Jednak nadal bałam się jak to będzie bo przecież ja nie lubię dzieci. Śmieszyły mnie żałosne przechwałki matek: "moja umie już robić papa", "mój synek już chodz",i "a mój mówi mama" Nawet nie wiem kiedy zrezygnowałam z fast-fooda i zaczęłam gotować zdrowe obiadki, zasypiałam wieczorem zamiast nad ranem. Polubiłam drzemki w ciągu dnia, spacery i przebywanie na świeżym powietrzu. Byłam na L4 więc praca nie wchodziła w grę i okazało się że nie umieram z nudów a wręcz przeciwnie dni wolne które niegdyś były męczarnią nagle stały się przyjemne. Zamiast ciągle za czymś gonić zaczęłam czytać książki, rozwiązywać krzyżówki, planować zakupy przed przyjściem Darii na świat. Przestudiowałam chyba wszystkie książki i czasopisma dla przyszłych matek bo w końcu nie wiedziałam nic o dzieciach a obawiając się że nie nadaję się na matkę(bo przecież nadal nie miałam żadnego instynktu o którym się tyle mówi) więc chciałam chociaż wiedzieć co robić. Nagle z nerwowej, zabieganej osoby stałam się ostoją spokoju. Nic mnie nie potrafiło wyprowadzić z równowagi. I co najciekawsze faktycznie przybrałam na wadze prawie 20kg ale po raz pierwszy w życiu nie miałam żadnych kompleksów. Kochałam swoje ciało i swój coraz większy brzuszek. W 16 tygodniu(ponoć bardzo wcześnie) poczułam delikatne łaskotanie wewnątrz brzuszka i to był moment kiedy to wszystko stało się takie realne. Przeprowadzaliśmy się i robiliśmy remont mieszkania(oczywiście wszystko dostosowane dla dziecka). Do końca ciąży poznałam już chyba wszystkie firmy i produkty (opinie o nich) jakie są dla dziecka niezbędne. Już kilka miesięcy przed porodem miałam wszystko co niezbędne(i oczywiście mnóstwo rzeczy zbędnych bo mogą się przydać) dla mojej córeczki. I zaczął się paniczny lęk przed porodem (jak zwykle wiedziałam że będą jakieś powikłania). Nigdy nawet w szpitalu nie byłam a na widok dentysty mdleję. Okazało się że będę mieć cesarkę i będzie ją robił mój zaufany lekarz. Trochę mnie to uspokoiło. Jakoś to przeżyłam (oczywiście więcej paniki niż to wszystko warte). Gdy przywieźli Darię to płakała. Uspokoiła się gdy położyli mi ją na brzuchu. Od razu wiedziała jak doić pierś(pielęgniarki się śmiały że prawdziwy ssak). I tak już została na moim brzuchu przez następne 48godzin. Padnięta, umęczona i obolała nie mogłam nawet zasnąć bo bałam się że mi spadnie. Gdy chcieli ją zabrać lub położyć obok strasznie płakała. WTEDY ZROZUMIAŁAM JAK WAŻNA DLA NIEJ JESTEM I ŻE MUSZĘ ZROBIĆ WSZYSTKO ŻEBY BYŁA SZCZĘŚLIWA. Wróciłyśmy razem do domu i się zaczęło: sprzątanie, pranie, prasowanie, gotowanie obiadków specjalnie dla mnie żeby jej nie zaszkodziły. W ogóle nie spała w dzień za to przesypiała od 20.00 do 8.00 oczywiście z przerwami co 3godz na jedzenie. Byłam na nogach od 5.00 do 12.00 żeby ze wszystkim zdążyć. Wszystko robiłam sama bo przecież nikt nie zrobi tego lepiej ode mnie. Nawet nie pamiętam czy bardzo bolał mnie brzuch po cesarce bo byłam tak przejęta tym czy wszystko jest idealnie. 2 tygodnie po porodzie usłyszałam magiczne MAMA. Śmiałam się że przecież to takie gaworzenie niemowląt ale córeczka od tej pory zawsze krzyczała mama jak coś chciała, było jej źle lub nie było mnie w pobliżu. Ma 9 miesięcy i rozwija się szybciej niż książkowo. Jest bardzo aktywnym i mądrym dzieckiem. Nigdy nie było z nią żadnych problemów. Od urodzenia przesypia całe noce. Nawet nie choruje. No i oczywiście nadal najczęściej mówi MAMA. Może to wszystko dla kogoś wydawać się oczywiste ale ja wiem jaka byłam kiedyś a jaka jestem teraz. Nie wyobrażałam sobie mieć dziecko a teraz nie umiem jej zostawić nawet na godzinę. Każda jej nowa umiejętność jest jak wygrana w lotto...(każde papa, brawo, czy pierwsze kroki) Teraz już wiem że pewnie to właśnie jest ten tzw. INSTYNKT MACIERZYŃSKI którego nigdy nie miałam ;) Teraz staramy się o rodzeństwo dla naszej Darii. Tym razem już wiem co mnie czeka...
×
×
  • Dodaj nową pozycję...