Witajcie ponownie dziewczyny!
Czytam Was codziennie, udzielilam sie ostatnim razem w 17 tygodniu, wiem jednak co u kazdej z Was sie dzieje :) Lubie Was czytac. Ostatnio tyle sie tu dzieje, ze postanowilam w koncu napisac.
Ja mam termin z USG na 3 grudnia, a z ostatniej miesiaczki na 25 listopada. Zobaczymy kiedy moja malutka postanowi opuscic przytulny brzuszek mamy :)
Jutro mamy wizyte w szpitalu, pokaza mi sale porodowa, zmierza brzuchol, cisnienie, pobiora krew. Mieszkam w UK, jak zapewne wiecie opieka nad ciezarna wyglada tu zupelnie inaczej. Jutro koncze 36 tydzien a ostatni skan mialam w 20 tygodniu. Nawet nie wiem ile wazy i mierzy moja mala. O szyjce nie wspomne! Ba! Nikt mnie nawet "dowcipnie" nie badal! dziwne to!
Cala ciaze jednak przeszlam raczej spokojnie. Odbylam nawet samotna, kilkutygodniowa podroz do Australii w 6 tc ( kilka dni przed wylotem dowiedzialam sie, ze jestem w ciazy). Wciaz jestem bardzo aktywna :) nie mam problemow ze spaniem, nie wstaje sto razy do toalety w nocy, musze powiedziec ze mam szczescie :)
Z calego serca wspolczuje wszystkim, ktorym ciaza czasami ciazy... Ale juz niedlugo :)) tym sie pocieszajmy!
Kari kari moze sie zdarzyc, ze nie bedziesz musiala czekac az do 31, moze dziecinka wyjdzie z dwa tygodnie wczesniej :)
Mloda Fasolko kochana, pamietaj, ze nie jestes sama na tym swiecie. Wszystko jeszcze moze sie wydarzyc. Kupiec moze sie jeszcze wycofac. A jesli nie to tak jak Kristafowna pisala, nic nie dzieje sie bez przyczyny. Los lubi platac nam figle, nie mamy na to wplywu. Zobaczysz, wszystko sie samo ulozy! Tez mialam nieprzyjemna sytuacje w polowie ciazy, wlasciciel domu dal nam miesiac na wyprowadzenie sie, do tego rozstalam sie z moim J. Czulam sie totalnie sama, na lodzie. Grozilo mi samotne wychowywanie coreczki, mieszkanie w jakims hostelu dopoki nie otrzymalabym pomocy od panstwa. Plakalam jak glupia, dzien w dzien, nie bylam nawet w stanie chodzic do pracy. Po dwoch tygodniach moich modlitw wszystko obrocilo sie o 180 stopni. Pogodzilam sie z moim ukochanym, wynajelismy razem cudowny domek. Jestesmy szczesliwa rodzina! Wiara czyni cuda :) W przyszlym roku chcemy wyprowadzac sie na poludnie Francji, w jego rodzinne strony. Znowu mam obawy, zmiana srodowiska, nowy jezyk, kultura, Nel bedzie bardzo mala, czu damy rade z kasa, co z moimi meblami i wszystkimi rzeczami. Boje sie jak cholera. Ale wiem, ze nie jestem sama. I to mnie buduje :) oj ale sie rozpisalam, przepraszam jesli Was zanudzilam :)