Ja nie mam absolutnie nic :))) Trochę czekam na info o płci, a trochę po prostu nie mam czasu. Ostatnio w przerwie w pracy wybrałam się do siostry podpytać, co jej zostało po synku i co z tego mi może udostępnić, ale dostalam tel. z pracy i musiałam wrócić. Rozmowa odroczona. Może w maju lub czerwcu będę miała więcej czasu. A na pewno w lipcu, choć nie chciałabym tego zostawiać na ostatni moment. A dziś jestem wlaśnie między ogarnianiem chałupy, bo w te deszcze mi się prania nazbierało i w ogóle kurzu i wszystkiego a jak się pranie zrobi i je wywieszę, to jadę do pracy. A potem trzeba będzie się zająć zakupami, paleniem w centralnym, żeby się trochę umyć i już będzie późna noc. Męża dzis opierniczyłam z góry na dół, że mi nie pomaga, że się o wszystko muszę upominać i przypominać. Że jakbym stosowała jego metodę, ze "przed pracą na druga zmianę z żadną robotą w domu się nie da rozpędzić", to by już w ogóle nic nie bylo zrobione, bo ja zawsze na druga zmianę. No i uciekł własnie do pracy :p Jak wróci, to mu powtórze, już na spokojniej. I obiadu nie robię ani dziś, ani jutro. A co! I tak mi jakos niedobrze i w zupelności wystarczy mi popatrzeć na mięso w trakcie przygotowywania a jeść go już nie jestem w stanie. Nigdy nie przepadałam a teraz mi dodatkowo śmierdzi :/ Chyba się nie odżywiam całkiem racjonalnie :)