Skocz do zawartości
Forum

regiomontana

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Personal Information

  • Płeć
    Kobieta
  • Miasto
    Olsztyn

Osiągnięcia regiomontana

0

Reputacja

  1. Misia i buta łączy SZNURÓWKA - dla mego Szkraba dość oczywista to łamigłówka;) Dzięki sznurówce but z misiem zawsze na spacer chodzi, bo misiowi w butach spacerować nie uchodzi;) Bo w butach chodzą tylko koty bajkowe, misiowe łapy są "bezbutowe";)))
  2. Dłubanie w nosie naszym utrapieniem było, jednak po akcji "muchy w nosie" wszystko na lepsze się zmieniło, gdy widzę mały w nosie paluszek - pytam: Czy w nosie mamy zebranie muszek? Odpowiedzią na to jest główką kiwanie i mamie kilkakrotne przytakiwanie. Więc mówię dalej: "Muchy, nosek to nie miejsce na zebranie, gdzie indziej przenieście swoje spotkanie" - malec mnie słucha, wyjął paluszek, by nie przeszkadzał przelotowi muszek z noska w inne miejsce dobre na zebranie - nosek zaś czysty, bez muszek zostanie. W ten sposób nawyk Maluszka zwalczamy i wojnę muchom w nosie stanowczą wypowiadamy, lecz wojny od razu wygrać się nie da, cierpliwości i dobrej taktyki do tego potrzeba, tak więc próbuję, codziennie, wytrwale - i są postępy! tak więc taktykę swą doskonalę:)
  3. Mój dwulatek rozładowuje napięcie w najbardziej naturalny sposób - krzykiem, płaczem i tupaniem (ależ w tych małych nóżkach jest siły;))) Ze strachem nie jest już tak łatwo, nie można go wykrzyczeć i wytupać, strach można pokonać tylko... będąc blisko mamy, czując jej obecność, niekoniecznie dotyk, ale właśnie obecność "w zasięgu ręki". Mama jest od oswajania strachów, od pokazywanie, że strachy są tak naprawdę bardzo malutkie i się chowają po kątach, bo same się boją;)
  4. Moje największe obawy... wiele ich jest, tym bardziej, że sama muszę i będę musiała się z nimi zmierzyć. I chyba tego najbardziej się boję - momentu kiedy dziecko zapyta mnie dlaczego jesteśmy same, dlaczego nie ma taty... Boję się tego momentu i nie tyle mojej odpowiedzi, co tego, jak poczuje się mój kochany Skarb... boję się zobaczyć łzy w tych wielkich sarnich oczach, boję się zobaczyć usteczka w podkówkę... Boję się, że tej pustki, jaką jest brak taty, nie będę potrafiła zapewnić, bo chociaż mogę kochać za oboje rodziców, to przecież miłość taty jest troszeczkę inna niż ta mamy... Boję się chyba za moje dziecko, boję się tego, z czym mój Skarb będzie musiał się zmierzyć, boję się jak sobie z tym poradzi w sobie... I to są moje największe obawy, jak zabrać od swojego dziecka smutek, tęsknotę i rozczarowanie związane przynajmniej z tym jednym tak trudnym i bolesnym doświadczeniem...
  5. Moj najradosniejszy poranek z malenstwem, to ten, kiedy pierwszy raz od 1,5 roku moglam przespac cala noc;) A zeby bylo zabawniej, byl to rowniez moj urodzinowy poranek wiec dostalam od swojego Skarba najlepszy prezent:))) Ciekawe skad Ona wiedziala, ze wlasnie o tym marze;)))
  6. Najdziwniejsze miejsce na sen, to, jak dotąd, kontrola celna na lotnisku, tuż przed bramką wykrywającą metal;) Podczas gdy ja wykładałam wszystkie rzeczy na taśmę, córka początkowo stała obok mnie, kiedy skończyłam i wyciągnęłam do niej rękę żeby pójść dalej moja ręka trafiła w próżnie;) Zobaczyłam, że na podłodze leży = śpi moje dziecko w objęciach ze swoim pluszowym kotem;) Celnicy mieli niezłą zabawę i żartowali, że to pewnie nowy sposób na przemyt - na śpiące dziecko;)
  7. Moje wspomnienie związane z herbatą łączy się ze smacznie śpiącą córeczką, bo to dzięki herbacie poznałam jej przyszłego Tatę:) Piękny letni dzień nie zapowiadał "atrakcji" jakie zdarzyły się zaledwie kilka godzin od pięknego poranka. Wyglądając zza okna biblioteki "zazdrościłam" tym, którzy mogli beztrosko wylegiwać się na trawnikach i patrzeć w niebo. Wreszcie przyszedł czas przerwy na obiad, z radością szłam spacerkiem do mojego tymczasowego domu i cieszyłam się krótkimi chwilami wakacyjnego dnia, które mogłam spędzić poza murami biblioteki. Po szybkim obiedzie spacer z powrotem do biblioteki i nagle, dosłownie w ciągu 5 minut, niebo przykryły czarne chmury tak ciężkie, że myśląc o tym, co zdarzyło się chwilę później chyba jednak z nich się naprawdę "oberwała", bo z nieba lunął wodospad... Było za daleko żeby wracać do domu, na końcu ulicy widziałam już bibliotekę, a że zupełnie nie było się gdzie schować więc pobiegłam szukać schronienia w jej murach. Można sobie wyobrazić jak wyglądałam... W holu biblioteki spotkałam jednego z pracowników biblioteki, którego przez te kilka dni mojej bibliotecznej pracy zdążyłam już "poznać z widzenia". Do tej pory wymienialiśmy tylko grzecznościowe "dzień dobry" i kurtuazyjne uśmiechy. Tym razem, widząc "zmokłą kurę" zaproponował herbatę, a ja się zgodziłam, bo byłam w stanie, w jakim marzy się o kilku łykach czegoś rozgrzewającego i domowego - marzyłam o herbacie i nie stresowało mnie nawet "obce" towarzystwo. Usiedliśmy przy parujacych kubkach i rozmowa sama się potoczyła. Nie wiem kiedy herbata się skończyła, a tematy do rozmów nie:), jednak każde z nas musiało wracać do swoich bibliotecznych obowiązków. Następnego dnia, już bez "deszczowej wymówki", powtórzyliśmy chwilę z herbatą... I kolejnego dnia też:) I tak pijemy herbatę razem do dziś, a minęły już 4 lata i przy herbacie towarzyszy nam już "następne pokolenie":) Mogę więc śmiało powiedzieć, że moja przygoda, to "Tea for Husband and Kid":)
  8. Lato, upał, żar się leje z nieba – o maluszka w te dni szczególnie zadbać potrzeba, bo jego skóra cieńsza jest od dorosłego, to coś wyjątkowo cennego i delikatnego Przed słońcem potrzebuje szczególnej ochrony, by maluch nie był wysuszeniem, poparzeniem, czy udarem zagrożony. Między największego upału godzinami dajemy sobie spokój ze spacerami – do 11 lub po 16 to dla nas najlepsza pora – w tych też godzinach moja Mała do psot i figli najbardziej jest skora:) Stosuję do jej skóry kremy z filtrami mineralnymi, aby skóra nie miała kontaktu z tymi chemicznie uczulającymi. Krem pół godziny przed wyjściem córce aplikuję – wiem jak to ważne więc się do tego „rygorystycznie” stosuję. Współczynnik ochrony najwyższy wybieram – SPF 50+ skórę mojego Maleństwa w upały najlepiej ubiera. Wózek zaś z parasolką na spacer wybieramy by chronić Maleństwo przed słonecznymi promieniami. Czapeczka na główkę tez jest obowiązkowa. Z taką kompleksową ochroną mnie – czyli Mamę – o zdrowie Maleństwa w letnie upały nie boli już głowa:)
  9. regiomontana

    Konkurs z Tuli

    Moja 1,5-roczna córeczka, aby spokojnie zasnąć, musi najpierw "obejść" łóżeczko dookoła (oczywiście od wewnątrz;) Sprawdzane są wszystkie śruby i łączenia szczebelków;) Później następuje przegląd matercyka i poduszki - ta ostatnia jest szczególnie interesująca ze względu na poszewkę, do której może się tak wiele zmieścić;) Kiedy już "gospodarski obowiązek" został spełniony, można się położyć z misiem po prawej i szmacianą lalą po lewej stronie. W rączce musi być koniecznie kocyk i pieluszka - nie trzeba się oczywiście nimi przykrywać - wystarczy, że są ściskane przez małe paluszki:) Lala zwykle dziwnym trafem znajduje się pod brzuszkiem, a miś, niczym najlepszy akrobata, może być wszędzie;) Przed zaśnięciem z całym tym ekwipunkiem potrzeba pogłaskania główki przez mamę, jednak w pewnym momencie mała rączka odsuwa moją rękę, sprawdzając, czy wyjęłam ją całkowicie z "przestrzeni łóżeczka";) Zwykle przed zaśnięciem wypróbowywane są najróżniejsze pozycje i wszystkie rogi łóżka, ale zawsze ostateczna pozycja jest tą "normalną" - z główką na poduszce. Zapomniałabym o tym, że jeśli już córeczka da się czymś okryć, to stopy zawsze muszą być "na wolności":) Bardzo chętnie powitałybyśmy w łóżeczku córeczki zajączka - nazywanego przez nas "kic-kic-kic" - jestem pewna, że polubiłby się z misiem i lalą;)))
  10. Pszczółka Maja latem najpierw pilnie pracuje zbierając w lipcowym upale nektar z kwiatów z okoliczych łąk, a kiedy już upora się z pracą, to oddaje się słodkiemu (jak lipowy lipcowy miód) lenistwu - co nie leży w naturzej tej pracowitej pszczółki, ale wakacje rządzą się swoimi prawami;) Zatem Maja kołysze się na hamaku z wielkiego liścia, słuchając najnowszych plotek Bzyka lub światowych mądrości Aleksandra. Czasami ma zaś ochotę na pływanie, więc liść lub duży kawałek kory drzewa służy jej za ponton lub łódkę, na której odpoczywa razem z ważką Migotką - obie przyjaciółki unoszą się beztrosko na falach pobliskiego jeziora lub płyną leniwie z nurtem rzeki. Latem Maja dba również o swoją opaleniznę - szczególnie o żółte paseczki - wystawia więc je do słoneczka prosząc o nadanie im słonecznego koloru, który będzie trwał do następnego lata. Latem Maja urządza często z przyjaciółmi pikniki - każdy przynosi na łąkę smakołyki ("światowiec" Aleksander chwali się zwykle jakie to smakołyki - głównie słynne sery - jadał na nieco bardziej eleganckich przyjęciach;), rozkładają na trawie koc w kratę, panna Motylkówna dba o odpowiednią aranżację "stołu", a Tekla przygrywa kiedy przychodzi czas na wspólne tańce i śpiewy. Pierwszy do tańca rusza Filip - porywa Maję i razem wesoło podskakują. Do tańca dołącza Biedronka i jej niesforne maluchy - wirują w tańcu tak, że muszą poźniej długo szukać swoich kropeczek. Tylko Gucio nie tańczy, bo zwykle już podsypia objedzony smakołykami. Wieczorami zaś Maja ogląda zachody słońca i cieszy się z kolejnego pięknego dnia, który spędziła ze swoimi przyjaciółmi.
  11. Najwspanialsze w byciu Mamą jest coś nieuchwytnego i trudnego do wyrażenia słowami. To rodzaj spełnienia w każdej sferze - duchowej, psychicznej i fizycznej, to poczucie, że "osiągnęło" się w życiu coś naprawdę wartościowego i bezcennego. Wspaniałe jest również to, że bycie Mamą przywraca właściwą hierarchię wszystkiemu dookoła. Nie martwią już rzeczy nieistotne, drobiazgi, które kiedyś wytrącały z równowagi teraz pozostają niezauważone. Bycie Mamą, co prawda zwykle dopiero po przetrwaniu tego najtrudniejszego pierwszego okresu (który może co prawda trwać rok lub dwa) daje motywację do wyglądania piękniej niż wcześniej, daje motywację do działania, do spacerów, wyjazdów, zwiedzania i wszelkiej aktywności. Bycie Mamą pozwala również w 200% docenić nasze Mamy, które zawsze kochamy, ale kiedy sama doświadczyłam macierzyństwa w jednej sekundzie poczułam zupełnie innego rodzaju więź z moją cudowną Mamą. I to jest również wspaniałe, że nasze macierzyństwo otwiera również nowe "pokłady miłości" w Babciach i Dziadkach - i doświadczenie tej niezwykłej więzi pomiędzy naszymi Rodzicami, a naszymi dziećmi jest również czymś cudownym. Najwspanialsze w byciu Mamą jest poczucie, że "osiągnęło" się coś stałego i niezmiennego, bo niezależnie od tego jak potoczy się dalej życie naszych dzieci i nasze, to nic nie zmieni faktu, że jestem Mamą, to już "na zawsze" będzie wpisane we mnie.
  12. "Poskramiaczka" dzikich bestii z "kotkiem" przy śniadaniu:)))
×
×
  • Dodaj nową pozycję...