Synek właśnie skończył 9 miesięcy i jeszcze nawet nie był przeziębiony. Przede wszystkim Staram się go nie przegrzewać - kaloryfery w mieszkaniu są zakręcone a młody śmiga w krótkim rękawku i rajstopkach co w zupełności wystarcza. No chyba, że jest jakoś ekstremalnie zimno to wtedy albo kaloryfer idzie w ruch albo nakładamy koszulkę - nie zrobimy przecież Syberii ;)
Chodzimy też często na spacery - bez wzgędu czy siąpi deszczyk, czy wieje wiaterek, słoneczko oczywiśnie tylko nas zachęca. Jedyne co nas powstrzymuje to wielka ulewa, straszny wicher albo mróz i śnieg.
Wiktorek oczywiśnie dostaje też do picia soczek malinowy własnoręcznie robiony przez babcię, do tego zupki warzywne własnoręcznie gotowane przez mamę :) Przesypia też całe noce i ma dodatkowo kilka drzemek w dzień co też wzmacnia odpowiednio jego odporność.
A - i co najważniejsze - po każdym posiłku dokładnie muszę małemu wytrzeć język który wyciąga aż do brody. Bez tego - awantura murowana! W końcu higiena to podstawa ;)