Skocz do zawartości
Forum

vingag

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez vingag

  1. Czesc wszystkim, jestem w 30 dniu cyklu, wczoraj miałam lekkie plamienie, bardzo delikatne, podobnie w nocy, dziś już czysto. Okres miał przyjść w środę. Dziś zrobiłam test. Wyszedł tak, jak na zdjęciu. Czy mogę sie już chociaż trochę cieszyc? Dodam tylko, że to test o czułości 20, więc do najbardziej czułych nie należy.
  2. To opowieść z dawnych czasów, gdzie nie sięga już pamięć najstarszych ludzi. To opowieść, której wydarzenia rozgrywają się za siedmioma górami, za siedmioma morzami i ogromną nieprzebytą puszczą. To opowieść o kraju, którego nie znajdziecie na starych mapach. "Jeśli nie ma go na mapach" - powiecie zapewne - "to tak, jakby nie istniał". Mapy jednak pokazują to, co na powierzchni. Nie zaglądają jednak głęboko pod ziemię, a właśnie tam znajdował się nasz kraj. Była to kraina podziemnych ludzi, małych i sprytnych, zwanych Podziemkami. Mimo tego, że nigdy nie widzieli na oczy świata na powierzchni czy słońca, wydawali się całkiem zadowoleni ze swojej małej krainy. A była naprawdę piękna. Wysokie, skalne sufity iskrzyły się okruchami szlachetnych kamieni. Zwisały z nich długie stalaktyty o bajkowych, niespotykanych kształtach. Skalne korytarze prowadziły do domostw Podziemków. Były to zgrabne, małe domki, wykute w skałach. Mimo tego był bardzo wygodne i komfortowe, bo Podziemkowie nade wszystko cenili sobie spokój i przyjemności. Niektóre korytarze kończyły się podziemnymi jeziorami, gdzie Podziemkowie zażywali kąpieli. Zbiorniki wodne był porośnięte przez wielkie i bajecznie kolorowe wodne rośliny. Inne korytarze prowadziły do podziemnych lasów, w których rosły dzikie jagody i rośliny, które służyły Podziemkom za pożywienie. Zapewniam Was, nigdy nie widzieliście takich owoców. Były wielkie, kolorowe, tak soczyste i smaczne, że Podziemkowie mogliby je jeść bez ograniczeń! Wolny czas zajmowała Podziemkom zabawa. Uwielbiali sport i ruch - całe dnie mogliby spędzać na grze w podziemną piłkę. Wiedzieli, że ruch jest bardzo ważny, by utrzymać ich w dobrym zdrowiu. Jednak Wy, Dzieci, wiecie zapewne, że jest rzecz, która jest dla zdrowia niesamowicie ważna. Słońce, które dostarcza nam witaminy D. Jak więc Podziemkowie mogli być zdrowi i szczęśliwi w tej swojej podziemnej krainie, skoro nie docierały do nich gorące słoneczne promienie? Zdradzę Wam pewną tajemnicę - przez środek podziemnego kraju płynął strumyk. Ale nie był to zwyczajny strumyk, bystra strużka wody, jaką znamy z powierzchni ziemi. Był to złoty witaminowy strumień. Poziemkowie codziennie rano i wieczorem wypijali z niego kroplę, a ona dostarczała im niezbędnych witamin, w tym także bardzo ważnej witaminy D. Dzięki temu, a także zdrowemu jedzeniu i uprawianiu sportu, Podziemkowie byli narodem niesamowicie zdrowym , pełnym mądrych naukowców, ogromnych siłaczy i szczęśliwych, ruchliwych dzieci. I kiedy wydawało się, że tak będzie zawsze, nad krajem zawisło straszne nieszczęście. Złota strużka witaminowego strumyka z dnia na dzień zaczęła wysychać. Podziemkowie z niepokojem przyglądali się, jak robi się coraz węższa. Pewnego dnia po strumyku zostało jedynie suche koryto. Kraj popadł w rozpacz. Podziemkowie wiedzieli, że bez witamin ze strumienia nie mają szans na zdrowie. Król i królowa, patrząc na rozpacz swoich poddanych, postanowili rozwiązać problem. Wezwali najmądrzejszego człowieka w całym kraju, naukowca Mędrka. Zalecił on wyprawę w górę strumyka, tam, skąd wypływa witaminowa struga. Nikt jednak nie miał ochoty zapuszczać się w nieznane rejony. Nie mając wyboru, Mędrek podjął się tego zadania. Spakował zapas jedzenia i picia, i jeszcze tego samego dnia wyruszył w drogę. Wędrówka nie była prostą sprawą. Musiał przedzierać się przez skalne korytarze tak gęsto oplecione korzeniami drzew, że niemal nie miał jak się przez nie przecisnąć. Napotykał na swojej drodze głazy tak wielkie, ze pokonanie ich zajmowało mu wiele godzin. Nie wszystko było jednak tak straszne, jak się spodziewał - odkrył kilka gatunków przecudownych roślin, jakich nigdy nie widział w swojej krainie. Napotkał na krzak wspaniałych, fioletowych jagód, był jednak na tyle rozsądny, by ich nie jeść, ponieważ widział je pierwszy raz w życiu. Wędrówka była naprawdę męcząca i długa, ale Mędrek wiedział, że nie może zawieść Podziemków, dlatego zaciskał zęby i dalej wspinał się wąską, kamienistą ścieżką wzdłuż brzegu strumyka. Poznał, że znajduje się już blisko celu. Koryto strumienia stało się naprawdę wąskie. Nagle Mędrek zatrzymał się jak wryty. Zza najbliższego zakrętu rozległo się głośne chrapanie. Tak mocne i donośne, że ziemia zadrżała pod jego stopami. Niepewnie wychylił się zza zakrętu i zamarł. Na środku wyschniętego koryta spał ogromny smok. Nie był to jednak straszliwy stwór, jakiego znamy z naszych opowieści. Nie, ten wyglądał całkiem przyjemnie. Był fioletowy, miał złote skrzydła i niektóre łuski w kolorach tęczy. Mędrek widywał takie smoki w książkach, wiedział, że żyją pod ziemią, ale nigdy nie spodziewał się spotkać jednego z nich. Poznał przynajmniej przyczynę wyschnięcia strumienia w krainie Podziemków. Smok spał na niewielkim otworze z ziemi, z którego wybijało źródło witaminowego strumienia. Mędrek wiedział, że smoki to przyjacielskie stworzenia, więc podszedł do śpiącego stwora i delikatnie postukał go po grzbiecie. -Przepraszam... - wyszeptał. - przepraszam! - krzyknął nieco głośniej, kiedy smok nie zareagował na szept. -Słuuuucham...? - ogromne stworzenie lekko otworzyło oczy i potężnie ziewnęło. -Czy możesz... nieco przesunąć się w bok? - zapytał nieśmiało Mędrek. - Zatkałeś źródło naszego strumienia i moi przyjaciele w krainie Podziemków cierpią na brak witamin. -Z chęęęęcią bym to zrobił, ale... - smok znów ziewnął potężnie - ... ale nie mam ostatnio na nic siły. Położyłem się tutaj, kiedy nie miałem siły iść już dalej i teraz nie dam rady przesunąć się w bok choćby o cal. -Rzeczywiście, nie wyglądasz najlepiej. Powiedziałbym nawet, że wydajesz się być chory. - zatroskał się Mędrek. Postanowił, że pomoże smokowi. -Powiedz mi, co jadasz najczęściej? - zapytał go. -Uwielbiaaaaam słodkości, lizaki, cukierki i słodycze. - smok mlasnął łakomie jęzorem. -Nie najlepiej. A jaki sport najchętniej uprawiasz? - zadał kolejne pytanie mędrek. -Sport? Sport? Czy to coś do jedzenia? - rozmarzył się stwór. - A czy zażywasz chociaż jakieś witaminy? - zapytał zrozpaczony Mędrek. -Nawet nie wiem, co to jest... - zawstydzony smok zwiesił głowę. Mędrka olśniło. Wiedział już, co dolega smokowi i dlaczego nie ma nic siły. -Twoje kłopoty to tylko twoja wina. Źle jadasz, nie ruszasz się i do tego zaniedbujesz branie witamin. - powiedział dobitnie. - Jeśli zmienisz swoje nastawianie, zyskasz energię i staniesz się o wiele zdrowszy. Mędrek znalazł przy pobliskiej dróżce kilka wielkich, pysznych jagód i podał je stworowi. Na początku nie był do nich przekonany, ale po chwili mlaskał językiem jak szalony. -Są całkiem smaczne! - wykrzyknął zdziwiony. - Od razu czuję się silniejszy! -Więc przesuń się w bok o kilka centymetrów i uwolnij nasz witaminowy strumyk. - poprosił mędrek. Smok spełnił prośbę i już po chwili źródło witaminowego strumienia radośnie biło w górę. Stwór chciwie nastawił pyska i wypił trochę witamin. Od razu zyskał nowe pokłady energii. Postanowił, że już nigdy nie zaniedba zdrowego trybu życia. Podziękował Mędrkowi i ruszył w swoją stronę. Podziemek pożegnał smoka i wybrał się w drogę powrotną. Mieszkańcy jego kraju wiedzieli, że misja się udała, strumień znów płynął przez ich krainę, więc powitali go jak bohatera. Król oddał mu królewnę za żonę i wyprawił na jego cześć wielką ucztę, na której podano ulubiony przysmak Mędrka - mrówcze jajka w owocowym sosie. Podziemkowie bawili się przez równe trzy dni i noce, tak bardzo cieszyli się z pomyślnego powrotu ich bohatera.
  3. vingag

    Konkurs "Tea For Kids"

    Babciu... do dziś pamiętam smak Twojej herbaty. Nigdy nie pijaliśmy tej z torebek. "Sama chemia" - mówiłaś i z pojemników ustawionych równiutkim rzędem w kuchni nad piecem wyciągałaś garści kolorowego suszu. Suszone liście malin, poziomek, płatki dzikiej róży, lipy, liście ogrodowej mięty, melisy, zasuszone owoce leśnych owoców, plastry jabłka i gruszki i wiele, wiele innych przysmaków. Twoja herbata zawsze smakowała inaczej. Słodzona oczywiście miodem, parzona pod szczelną pokrywką w specjalnym sitku. "To jest dobre na oczy", mówiłaś, wrzucając do kubeczka garść jakichś suszonych liści. "To uspokaja" dodawałaś i dorzucałaś kilka kolorowych płatków. "To pomaga na odporność" uśmiechałaś się, wrzucając do kubeczka kilka owoców dzikiej róży. A ja piłam tę herbatę ze smakiem i naprawdę czułam, jak każdy łyk mi pomaga. Dziecięca wiara czy magiczna moc Twojej herbaty? Do dziś pamiętam jej smak... i nigdy więcej takiej już nie piłam.
  4. I proszę nie zwracać uwagi na datę na zdjęciu - sama ustawia się po wyjęciu karty, a mi nigdy nie chce się jej poprawiać:)
  5. Tak mój synek uczy się samodzielnie jeść - nieważne, że po takiej lekcji ubranie nadaje się do zmiany, podłoga i Wojtek do mycia. Ważne, że jest zabawa!
  6. Jak buduję odporność mojego dziecka? Po pierwsze, rozumiem, że odporność to coś, na co pracujemy od urodzenia dziecka, to nie jest rzecz nabyta ot, tak. Jestem młodą mamą, staram się wychowywać synka jak najlepiej . Jak najlepiej umiem dbam o jego zdrowie, staram się zapobiegać chorobom w miarę swoich możliwości. Nie wychowuję dziecka w sterylnych warunkach, dbam o jego czystość, ale nie biegam za Wojtkiem z chusteczkami antybakteryjnymi, by wytrzeć mu ręce za każdym razem, gdy dotknie piasku lub ziemi. Pozwalam mu się porządnie wybrudzić, raz na jakiś czas pobiegać po ogrodzie w letnim deszczu, tak, że do domu wracał nie raz przemoczony do samych majtek. I wiecie co? NIGDY nie skończyło się tu nas choćby katarem. Urodziłam Wojtka latem trzy lata temu. Lipiec był wtedy wyjątkowo upalny. Wychodziłam na spacery z małym i wręcz musiałam odganiać przerażone sąsiadki, które dziwiły się, że noworodek leży w wózku w samym body bez rękawków i, o zgrozo!, bez czapki! W temperaturze dochodzącej do 35 stopni w cieniu... Usiłuję podejść do macierzyństwa racjonalnie, bo wiem, że troska nie może być przesadna, że dziecko musi budować swoją odporność, że to przecież kiedyś zaprocentuje. Także nie załamywałam rąk, kiedy mały najadł się marchewki wyrwanej prosto z ziemi, którą babcia ledwo zdążyła wytrzeć o zroszoną trawę. Dlatego nie panikowałam, kiedy w czasie letniego deszczu mały pacnął pampersem prosto w kałużę i radośnie się taplał. Dlatego nie biegłam do lekarza, kiedy Wojtek wstał z lekkim katarkiem. Wręcz przeciwnie, infekcje zawsze staram się leczyć domowymi sposobami - syrop z cebuli i buraków, którego sama nie cierpiałam jako dziecko, o dziwo, działa cuda. Maść majerankowa radzi sobie z katarem nie gorzej niż niejeden aerozol. W jedzeniu staram się przemycić zawsze ząbek czosnku, zioła, warzywa. I nie mówię: "Moje dziecko nie je czosnku, bo nie lubi". Pewnie, że nie lubi! Ale zjada ze smakiem, nawet o nim nie wiedząc! Dlatego, mamy, nie wariujmy, dajmy czasem dziecku się zmoczyć, ubrudzić, najeść kapuśniaczku z dziadkiem:)
  7. Regeneracja włosów jest zadaniem trudnym, bo niezwykle ciężko jest przywrócić zniszczone włosy do dobrej kondycji. Dlatego trzeba nastawić się na długoterminowe działania, uzbroić w cierpliwość i po prostu czekać, obserwując, jak z dnia na dzień stan włosów się porawia:) Poniżej przestawiam wymyślony przeze mnie DEKALOG REGENRACJI WŁOSÓW: I. Nie będziesz eksperymentować z włosami - nowy kolor co tydzień może wygląda efektownie i zaskakuje otoczenie, ale włosom na pewno nie pomaga. II. Nie będziesz przegrzewać włosów niepotrzebnie - a więc ostrożnie z wysoką temperaturą w suszarce i uporczywym prostowaniem fryzury co dzień rano - a jeśli nie wyobrażasz sobie życia bez prostowania, zaiwestuj w prostownicę z funkcją ochrony włosa. III. Pamiętaj, abyś dietę odpowiednią utrzymywała. Wbrew pozorom, troska o włosy to nie tylko odżywki, maseczki i szampony, ale odpowiednia dieta. Odżywiaj się rozsądnie, dostarczaj swemu ciału odpowiednich składników odżywczych, a Twoje włosy odwzajemnią się pięknym wyglądem. IV. Nie obciążaj włosów tonami pianki, lakieru i żelu - to im nie pomaga. V. Suplementacja. - pigułki ze skrzypu polnego na pewno nie zaszkodzą, a mogą pomóc:) VI. Zaufaj naturze. - płukanki z wody brzozowej, czy naparu z młodych listków pokrzywy naprawdę pomagają. Nadają włosom pięknego blasku, a co najważniejsze efekty widoczne są od razu. VII. Nie odrzucaj domowych sposobów. - używasz odżywki do włosów? Świetnie. Ale poszperaj po zakamarkach internetu, po babcinych poradnikach i sprawdź domowe sposoby na zachowanie włosów w dobrej kondycji. U mnie super sprawuje się maseczka z miodu, piwa i żółtka jajka - nieważne, że po jej nałożeniu moją głowę pokrywa lepka, słodka skorupka, ale to naprawdę pomaga moim włosom. VIII. Dobierz odpowiednie kosmetyki - coś, co jest dobre dla innych, niekoniecznie będzie dobre dla Ciebie. IX. Nie ograniczaj się do dobrego szamponu - oferta kosmetyków do włosów jest naprawdę szeroka: maseczki, serum, mgiełki, odżywki - na pewno znajdziesz coś dla siebie! X. Pokochaj swoje włosy - troszcz się o nie jak o najlepszych przyjaciół. Czesz delikatnie i lekko, spraw skórze swojej głowy delikatny masaż od czasu do czasu, nie tapiruj, nie strosz niepotrzebnie:)
  8. Mój Wojtek ma dopiero trzy lata i przyznam, czasami jestem w szoku, jak szybko się uczy. Wcześnie zaczął mówić, naprawdę wcześnie, tak, że w wieku półtora roku potrafił sensownie i zrozumiale porozmawiać z babcią przez telefon. Wciąż zdumiewa mnie jego ciekawość i zdolność kojarzenia faktów i szybkiego uczenia się. Sytuacja sprzed kilku tygodni: Siedzimy w kuchni, jemy obiad. Tłumaczę Wojtkowi, że dobrze by było, żeby zjadł wszystko z talerzyka, bo warzywa są zdrowe, a ziemniaki i mięsko dają siłę. Wieczorem idziemy na lody do pobliskiego spożywczaka. Wojtek: Mamo, weź mnie na rączki. Ja: Możesz iść sam, jesteś duży. Wojtek: Ale ja jestem zmęczony. Ja: A ja nie mam siły. I tu, Wojtek z takim triumfem w głosie krzyczy: "Masz siłę! Zjadłaś na obiad dużo ziemniaków i kurczaka!" Ostatnio oglądał też Kubusia Puchatka w telewizji. To bajka, w której dużo mówi się o przyjaźni. Synek przychodzi później do mnie i pyta się, kto to jest przyjaciel. Wytłumaczyłam mu, że to osoba, z którą dobrze się bawisz, która o ciebie dba, z którą lubisz być i którą kochasz. Wieczorem czytam książkę na kanapie, przybiega do mnie Wojtuś, przytula się i mówi: "Mamo, ty jesteś moją przyjaciółką" No, nie powiem, łzy mi się zakręciły w oczach, bo widzę, że mój synek skojarzył to, co mu mówiłam, ze mną. Błogo mi się zrobiło, przytuliłam go. I nagle słyszę: "I mamo, ty jesteś największą mamą na świecie!" I jak tu się nie wzruszyć?:)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...