Dziękuję wszystkim za rzeczowe odpowiedzi. Jak widać, są rozbieżności. Ale już zrozumiałam, że tak po prostu jest, przygotowała mnie do tego lektura instrukcji obsługi pępka - tyle rozbieżnych wersji. Chciałabym odpowiedzieć każdej z Was, ale mam spore problemy z przeglądarką (np. teraz piszę nie widząc tego co piszę).
Już zaczęłam rozszerzać dietę, ale wciąż bez nabiału i glutenu. Może skonsultuję jeszcze raz z pediatrą, ale już zauważyłam nastawienie takie, jakie znam od urodzenia u lekarzy. Np. moje bóle kolan w dzieciństwie były określone jako typowe dla rośnięcia, mam je do tej pory i są określane jako normalne w moim wieku - że się niby starzeję. Podobnych przykładów podałabym dużo. U Marcinka też podobno wszystko normalne, wszystko można zaliczyć pod niedojrzałość, odruchy noworodka itp. Może tak jest, ale gdybym ufała na 100% lekarzom dawno nie miałabym ojca.
Oczywiście staram się nie przesadzać, ale i zachowam ostrożność. W tej chwili Marcinek za ścianą wyje z bólu, mogę pisać do Was dlatego tylko, że brat wziął go na trochę, ja po dłuższym czasie takiego krzyku wysiadam psychicznie. Pewnie wiecie, że widzieć cierpiące własne dziecko nie jest prostą sprawą. A że cierpi naprawdę to wierzę, czasem pochłonę tego kurczaka zbyt szybko (bo dziecko już zaczyna płakać) i potem mi też się w brzuchu kotłuje i wcale to nie jest przyjemne. Tylko że ja to sobie potrafię przetłumaczyć no i na mnie ten cholerny espumisan działa.
Marcinkowi podaję Espumisan, Delicol i Biogaia, trudno mi powiedzieć, czy cokolwiek to daje.
I tu pytanie: czy skoro Delicol nie likwiduje/nie zmniejsza wyraźnie objawów - te bóle nie mają nic wspólnego ze złym trawieniem laktozy?
A problemy są jakby dwa - ogromna ilość gazów i problem z wydalaniem ich. Bo raz sobie jednak w miarę normalnie pruta, innym razem (zazwyczaj) stęka przy tym, wysila się i krzyczy - bo zbierają się i nie wychodzą i boli. Stosowałam też oczywiście masaże. I rurki Windi, ale to raczej nie ma sensu, bo choć czasem uda mi się z niego trochę gazu spuścić, to zaraz nowe nadchodzą a ta rurka w pupie to dla niego dodatkowy stres.
Jeszcze raz dzięki wszystkim za dyskusję, pozdrawiam, Sabina