Skocz do zawartości
Forum

Baletnica49

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Baletnica49

  1. To Ty czytaj ze zrozumieniem, to jedna z was napisała, że dziecko warto mieć aby na starość dom nie był pusty. Typowo egoistyczne podejście, ale fakt, chyba trzeba zamknąć ten temat. Jeżeli kogokolwiek zdenerwowałam lub uraziłam, przepraszam. Mam zupełnie inny charakter i spojrzenie na życie niż kobiety tutaj i po prostu szukałam choć trochę zrozumienia.
  2. Taaak, mając dzieci masz na pewno zagwarantowane opiekę i ciepłą herbatę na starość a dom będzie tętnił życiem. O naiwności, zabierz mi skrzydła bom zgrzeszę! A może nie będzie tętnił bo Twoje dziecko się wyłamie i lepszą sadybę znajdzie sobie poza nim? Skąd wiesz, kim będzie Twoja pociecha? Może uzdolnionym aktorem, pisarzem, tancerzem, lekarzem ale może zejdzie na manowce, stoczy się, stanie pod sklepem lub na trasie? Jaką masz gwarancję opieki z jej strony? A może pójdzie do klasztoru? Posiadanie dzieci tylko po to by ktoś nam pomagał na strarośc-ba!, w ogóle liczenie na to, ma chyba większe odcienie egoizmu niż jak uważasz, moje podejście do życia i dzieci. I jeszcze jedno-nie jestem żadnym prowokatorem, temat służył skrzyknięciu kobiet, które nie lecą na każde "pierdnięcie"dziecka, które także potrzebują trochę wolności i ten temat chciałam poruszyć i niech nikt mi nie wmawia, że nie myślę o dziecku, czy jestem skupiona tylko na sobie, myślę o luzie i wolności, po prostu potrzebuję więcej czasu dla siebie by później z pożytku oddać go dziecku i nie jestem przez to ani gorsza ani bardziej egoistyczna niż każda matka tutaj! Może raczej bardziej świadoma! Gdy ktoś mi pisze, ze nie je, nie śpi i lubuje się w bieganiu z dzieckiem do lekarza to sorry, ale ja to uważam za kpinę. A to, ze ktoś się w tym NIE LUBUJE nie skazuje go zaraz i nie oznacza, że dziecko mu przeszkadza! Pisząc to, ocierasz się o śmieszność. Nie każda matka żyje tylko dzieckiem, może mież tez inne odskocznie, w które dziecko jest wpisane i wtedy każdy jest szczęśliwy i temat służy szukaniu tego szczęściu a nie przekonywaniu, że nos w pieluchach zapewnia ekstazę!
  3. Pesymiści także są na świecie potrzebni. Równowaga musi i ma być:) Ja osobiście bardziej lubię przebywać z melancholikami niż roześmianymi krzykaczami, którzy uważają, że wszystko się uda. To dopiero jest oszukiwanie samych siebie ale nieważne. Nie uważam się przez to gorsza, a każdy ma prawo do własnego zdania, zarówno pesymista jak i optymista. Dzieciaczek i tak mi dużo choruje, był nawet w szpitalu, więc ten "miód" nie jest już dla mnie nowością tak jak i ząbkowanie, nocne płacze, etc. Nikt nie powiedział, że będzie łatwo. Zaciskam zęby i jadę dalej. Ja myślę, że po cichu każda z was ma dość i przyznaje mi rację ale musi sobie powiedzieć "muszę żyć dalej dla dziecka" (nie dla siebie) i każda z was musi siebie i otoczenie przekonywać, że jest teraz super, lepiej niż było przedtem ale zarazem myśli i czuje zupełnie co innego....W naszej kulturze nie wypada nawet myśleć, że przy dziecku warto zachować swoją tożsamość, czas dla siebie, etc. Taka osoba zaraz uznawana jest za wyklętą, marudną, niespełnioną lub kierowana do specjalisty....
  4. No wlaśnie Ulla, święte słowa a siedzenie z nianią w 2 małych pokojach (nie każdy ma wielki dom) wydaje się jeszcze większym ograniczeniem wolności niż samo dziecko. Co to za luksus, że za ściąną mam obcą kobietę, ani ona ani ja nie czułybyśmy się komfortowo a dziecko też by na tym nie zyskało, poza tym na taką nianię mnie nie stać. Dobrze prosperujący biznes nie oznacza kroci, źle się wyraziłam.
  5. Dzięki za dobre słowa, może z czasem będzie lepiej. Na razie nie potrafię się w tym odnaleźć a przysłowiowe czytanie jest możliwe tylko gdy dzieckiem zajmuje się ktoś inny niż ja. Zauważyłam jakieś dziwne złośliwe prawo, że gdy już wszystko ogarnę, posprzątam, ugotuję, zrobię zakupy i siadam klapnięta by obejrzeć tv czy przejrzeć gazetę to nagle z drugiego pokoju ryk i koniec:( Mój synek to mały złośnik jak ja to mówię, lubi "wymuszać" ciągłe noszenie a jak nie, to ryk i kopanie nóżkami, niestety przyzwyczajono go do tego bez mojej wiedzy (u teściów) i szybko poczuł pismo nosem...Odkąd mały jest w domu żyję w strasznym biegu, nie pamiętam kiedy jadłam ciepły posiłek, chwytam byle co a kg też przybywa niestety i znowu dalsze nakręcanie spirali:( Staram się balansować by ze wszystkim zdążyć i mały nie był zaniedbany ale na razie choć się jakoś udaje, powtarzam JAKOŚ, to jest to robione w takim biegu i szaleństwie, że nie wiem jak długo tak jeszcze można fizycznie oraz psychicznie, dlatego powtarzam, święte są dla mnie matki z dwójką i więcej dzieci. Czytać też jakoś czytam ale raczej w biegu na kolanie, chwytam po kilka książek na raz. Mojemu życiu brakuje teraz spokoju i pewnej równowagi, spojrzenia z boku aby także z dzieckiem się jakoś "ułożyć". Dopiero co chwaliłam, że przesypia nocki a tutaj ostatnie noce znowu się budzi i wariuje:( A ja w dzień nijak nie zasnę więc dochodzi wieeeelkie zmęczenie. Rzeczywiście, decyzja o dziecku to poważna sprawa i chociaż u mnie to nie była wpadka tylko świadoma, planowana decyzja to jedna trochę mnie to na chwilę obecną przerasta...Któraś z dziewczyn tutaj napisała, ze jak odchowa dziecko to będzie miała 42 lata i jeszcze wiele życia przed nią. Ja jestem znacznie starsza więc gdy odchowam stuknie mi ponad 50-tka.I tyle popisałam bo już się mały budzi i jęczy z łóżeczka...Ech....
  6. Nie no, wezmę sobie wasze rady do serca ale nigdy w życiu nie zdecydowałabym się na drugie dziecko nawet gdybym mogła (ale i tak już nie mogę), wydaje mi się to niekończącym się więzieniem dlatego podziwiam każdą matkę dwóch pociech a tym bardziej te z was, które mają ich więcej i macie moje ukłony a nawet kleknięcie na kolanach za to co robicie-dla mnie to kosmiczne poświęcenie, poza tym życie gdy wszystko kręci się wokół dziecka jednak wydaje mi się wariactwem. Poza tym wiecie, organizacja to jedna ale każdy ma inne potrzeby, jednemu starczy herbata na stojąco a drugiemu przeczytać 200 stron książki dzienni to i mało więc myślmy o każdym indywidualnie, bez szablonów. Nie wiem czy nerwowość to cecha wcześniacza, moje dziecko ciągle musi mieć mnie na oku, piszczy, krzyczy gdy mnie nie ma, często za dnia budzi się z płaczem, brak mu po prostu stanów czuwania czy zainteresowania czymś, np.,zabawką i te jego "podskoki" bardzo nas umęczą...Każdy ma jednak inne dziecko. Było przebadane u neurologa i rehabilitanta, wszystko jest OK.
  7. Dorcia, pogadamy jak dzieciaczek przyjdzie Ci na świat i zapewniam Cię, że z czasem zmienisz punkt widzenia a proszenie innych o pomoc nie za bardzo Ci się spodoba (może od czasu do czasu) a patrząc na innych....ja także szukałam pozytywów i długo naiwnie wierzyłam mamom nawet 2-3 dzieci, które mi mówiły, że nic przy dzieciach nie robią, że dzieci zdrowe, śpią po całych nocach, jakby ich nie było, etc...:) Każdy swoje gniazdo chwali ale dopiero po czasie w rozmowie, przy przypadkowym spotkaniu w przychodni wychodziło na jaw, że jest zupełni odwrotnie niż mówią tylko nie każdy od razu chce się chwalić tym, czym nie ma się co chwalić. Ja mam bardzo dużo pomocy przy dziecku, w domu posprzątane, zrobione, paradoksalnie także dzieciak mi noce przesypia (wierzcie lub nie) a mimo to widzę, że nie mam chwili by coś koło siebie zrobić tak naprawdę bo albo dzieciak się budzi, albo już pora butli, albo siku, albo kupka albo przebrać albo spacer, etc. a przed dzieckiem było zupełnie inaczej. Wyłączam się z tematu bo rzeczywiście nie dojdziemy do ładu a wspomnianą książkę czytałam-banalna aż do szpiku i nijak mająca się do rzeczywistości...A mamom oczekującym życzę naprawdę DUUUUżo sił i optymizmu. Wierzyć zawsze można:)
  8. Czytałyście kiedyś dzienniki Ciorana? Natura nas tak skonstruowała, że musi być dziecko, że niezależnie od wszystkiego naszym dążeniem jest urodzić i wychować potomstwo, wbrew wszystkiemu a później zapominamy, że było jeszcze jakieś życie przed Nim. Szkoda tylko, że ta sama natura nie podszepnęła nam, że po wychowaniu dziecka-naszego najdroższego skarbu na świecie-nasze ciała będą już tak zmęczone a umysły już tak stłamszone, że nie wrócimy do rzeczy o których piszecie, że będzie na nie "jeszcze czas:, otóż tego jeszcze Czasu już nie będzie i chyba tego moja egzystencja nie umie przyjąć, stąd walka wewnętrzna, lęki, niepokoje, etc a organizacja czasu nie ma tutaj nic do rzeczy-i tak jest zaburzona więc nie jest to żadna organizacja bo to słowo ma w podtekście coś unormowanego, stałego, zorganizowanego po prostu a tutaj tego nie ma:(.
  9. Teraz po czasie czytając wasze wypowiedzi tak sobie myślę, że ludzie tacy jak ja nie powinni mieć chyba dzieci bo co im mogą dać, tym dzieciom? Niecierpliwość, zabieganie i wprowadzenie w świat książek i archiwaliów? Mój mąż wykonuje 60% pracy przy dziecku ale nie obliguje mnie to do siedzenia obok i zaczytywania się lub patrzenia w sufit. On często podaje butlę, ja przebieram i piorę, on nosi dziecko na ręku, ja w tym czasie wieszam pranie etc. Zakupy wspólnie. Mimo powyższych mam wrażenie kompletnego braku czasu bo gdy już usiądę by zająć się swoją pracą to zaraz ryk, prężenie, dziecko przywołuje i znowu czas przecieka:( Do tego ja nie umiem spać w dzień. Gdy maluch był maleńki chodziłam jak nieprzytomna bo zasnąć mogłam tylko w nocy więc nawet gdy on spał za dnia to ja się słanikałam ale oka nie mogłam zmrużyć.Tylko jak się robi ciemno i cicho to mogę spać, a że dziecko moje nie budzi się już w nocy na karmienie i przesypia całe nocki to ja wtedy tez się kładę i zdrowo śpię. O 22 nie myślę już o książce po całym dniu biegania:( Może to nie do końca była przemyślana decyzja a może pójdzie ku lepszemu jak piszecie i niedługo bobas usiądzie w kojcu, zajmie się zabaweczką a mama swoją "robotą" chociaż mam wrażenie, że sama nie wierzę w to, co piszę bo przecież jak dziecko stanie na nóżki to moim zdaniem już nie będzie "życia" dla siebie w domu ani chwili. Obym się myliła. Czytam wasze wypowiedzi, zbieram doświadczenia.
  10. Nie, nie, nie, źle mnie zrozumiano! Żadne imprezy. Nigdy w życiu nawet nie byłam na disco a co dopiero imprezy. Chodziło mi o to, ze znajomi od nas odchodzą bo nawet przy kawie nie da się posiedzieć. jestem typem odludka, samotnika i raczej znajomości na placu nie udadzą się:( Pewnie z wózkiem męża wyślę. Ja mówię o czymś innym, o wolności domowej, książce chwili bu usiąść i pomyśleć, zostać sama ze swoimi myślami, bo powoli wariuję...Chciałabym wyłączyć się z tego choć na jeden dzień.
  11. Dziękuję wam dziewczyny, zwłaszcza Mari i Tillomama. 1.Powiem tak, organizacja czasu-wiadomo jest, ale dla mnie samym ograniczeniem jest już fakt, ze by gdzieś wyjść należy dziecko podrzucać, oddawać teściom, organizować nianię. To jest jest OGRANICZENIE.Bo zanim te toboły i dziecko gdzieś przewieziemy, rozpakujemy, wytłumaczymy co i jak to odechciewa się już wychodzić gdziekolwiek i mówię to szczerze, a nie z chęci ponarzekania. 2.Nie mam wokół siebie mam z dziećmi i to jest porażka, najbliższe koleżanki ich jeszcze nie mają bo albo nie mogą zajść albo nie chcą choć już dawno nam wszystkim stuknęła trzydziecha. Gdyby człowiek spotykał się z mamami to wszystko szło by płynnie i rozmowa i wymiana doświadczeń, a tak to znajomi powoli od nas odchodzą bo nie da się w spokoju posiedzieć, poimprezować, wiadomo....dziecko specjalnie na to nie pozwala 3.Ja mam może gorzej bo mój syn to wcześniak-nerwowy, z dziwnymi odruchami, nie interesujący się zabawkami w takim stopniu jak inne dzieci urodzone o czasie, ciągle płaczący, może ja także tracę już cierpliwość przy takim dziecku... 4.Dochodzi frustracja z pracy bo wypracowana latami praca jakby nie może być wykonywana przy dziecku, ona dawała pieniądze i komfort (także na dziecko) a teraz jakby to wszystko się rozpada a nie mam szans na inną robotę w swoim zawodzie zresztą tylko głupi puścił by kurę znoszącą złote jajka dla rodziny 4.Najbardziej przeraża mnie w tej całej sytuacji jakby trwałość...uświadamiam sobie, że nasze dzieci wyjdą z domu a wcześniej usamodzielnią się dopiero jak względnie dorosną, czy dopiero jako stare babki będziemy więc miały czas dla siebie, czy to już oznacza całe życie bez chwili wytchnienia? A jako starsze panie już nie zażyjemy życia, wtedy nawet książka czy wyjście do kina już nie będą wykonalne w takim stopniu jak teraz. To jakby ten "wyrok" nakręca moją depresję i lęki....
  12. Zgadzam się z Heleną-wolny czas i w ogóle luksus by nawet usiąść i pomyśleć, to chyba tylko jak dziecko za paręnaście lat wyprowadzi się z domu:( Najbardziej brak mi stałego czytania książek i siedzenia tak sobie, nic nie robiąc, organizm mój wręcz się tego domaga, książki noszę wszędzie, w każdej wolnej chwili czytam jak szalona. Prasowanie odpada-mam fajne ciuszki, które tego nie wymagają, strata czasu. Karmię słoiczkami bo maluch lubi, więc to też plus. Najgorzej męczy ta monotonia, siedzenie w domu, duszenie się, a nawet jak gdzieś wyjdę to zaraz łapię przeziębienie tak już nasiąkłam tym "powietrzem". Naiwnie wymyśliłam sobie, że już niedługo wszędzie będę zabierać dzieciaczka ale to chyba naprawdę naiwne myślenie...
  13. To chyba już "umarł w butach", bo ja go nie noszę i staram się by już teraz sam chwytał grzechotki, etc. ale jak jest z teściami np.to tylko noszą po całym domu na rękach i lubi to, już go nauczyli bo nosili dziecko aby sobie odbiło po jedzeniu i tak już zostało, więc jest nauczony i tego i tego i zobaczymy co dalej....Ja się boje nie tyle wychowywania ile właśnie utraty pracy, wolności, nawet przysłowiowej herbaty z książką:(
  14. A z waszych doświadczeń, jaki okres jest najcięższy z dzieckiem (wiekowo) pod względem braku czasu? Cy z czasem będzie tego czasu więcej dla nas? A jak wyglądają wyjścia z dzieciaczkiem, czy myślicie, że z czasem wszędzie z nami maluch pójdzie, czy to już zbyt uciążliwe? Ja planuję później jak najszybciej posłać dziecko do przedszkola aby chociażby móc pracować dalej w domu....
  15. Nie karmię piersią gdyż nie miałam mleka, więc butlę podaje wiele osób z mojej rodziny, jednak przeraża mnie właśnie fakt, że później maluszek może potrzebować jeszcze więcej uwagi, boję się raczkowania, chodzenia, boję się, że ciągle będę musiała prosić mamy i teściowe o pomoc a to nie zawsze jest wygodne rozwiązanie.Ja mam gorzej bo pracuję w domu, dużo piszę, redaguję,przygotowuję raporty, świetna praca, dobrze płatna ale pojawi się lęk, no właśnie, co wtedy z deckiem, które obok tupta??? Moje dziecko ma 7 miesięcy więc jeszcze maleńkie....ale teraz można go jeszcze uśpić, uspokoić, odłożyć do łóżeczka, pokazać grzechotkę lub załączyć karuzelę a jak to jest później, takie dzieci śpią w nocy? Macie czas na obejrzenie filmu, książki? Przeraża mnie jedna myśl, że pewne rzeczy są na zawsze, już nieodwracalne....
  16. Witam, jestem nowa na forum. Dziecka bardzo pragnęłam i nie żałuję tej decyzji. Nachodzi mnie jednak ważna refleksja. Na wszystkich forach i w książkach czytam setki porad, wątków, informacji o maluchach, na temat maluchów, porady, wskazówki, noworodkowe nowinki natomiast mało gdzie pisze się o tym, co czuje matka malucha gdy jest z nim w domu non stop. Odkąd moje dziecko jest na świecie, wiadomo, wszystko się zmieniło jednak jestem dość przerażona tym, jak maluszek pochłania czas....Mimo pomocy rodziny mam wrażenie życia w jakimś matriksie:( Nie mam ani chwili dla siebie a gdy ta chwila nadejdzie to jest okupiona nasłuchiwaniem czy maluch się nie budzi, nerwowością, napięciem lub odliczaniem na zegarze ile czasu wolnego mi jeszcze zostało.Nie pamiętam kiedy zjadłam porządny, pełny posiłek lub obejrzałam całe Wiadomości a na spacerze nie byłam chyba wieki bo spacerem nie nazywam pchanie wózka z tobołami:( Popadam w coraz większe frustracje. Obstawiłam dom różnymi odciągaczami uwagi, to jakiś film w tv, to stosy książek, to gazety byleby tylko na chwilę odejść od dziecka.Nie wyobrażam sobie do końca życia nie mieć nawet chwili dla siebie...Na razie biorę silne uspokajacze, noce są nieprzespane, nerwowe, popadam w coraz większą depresję dlatego szukam mam, które nie odsądzą mnie od czci i wiary hasłami typu "dziecko to obowiązek, czego się spodziewałaś", etc. ale także wesprą mnie w działaniach na rzecz wolnych chwil dla mam i ich stopniowego wydłużania oraz podzielą się swoimi doświadczeniami w tym zakresie, jakie mają dzieci (spokojne, zajmujące się sobą czy absorbujące), jak organizowały im i sobie czas wolny oraz jak to wygląda dalej wraz z dorastaniem pociech (czy będzie gorzej czy lepiej z tym czasem wolnym?). Pozdrawiam wszystkie mamusie!
  17. Rodziłam przez cesarkę w 34 tygodniu ale dziecko miało przez HELLP i stan przedrzucawkowy tzw.hipotrofię czyli od nadciśnienia nie przyrastało w brzuchu. Powinno na ten tydzień ciąży ważyć ponad 2600-2800 g a ważyło zaledwie 1600...U mnie nie ma mowy o drugiej ciąży. Skończyło by się to usunięciem płodu i cmentarzem, lekarz powiedział wprost a inni niestety potwierdzili.
  18. Bardzo ciężko znaleźć kogoś z HELLP-em, to bardzo groźna choroba. Mój lekarz zabronił mi kategorycznie kolejnej ciąży-powiedział, że gdy ktoś raz przeszedł HELLP, w kolejnej ciąży powtórzy się on na 85% i to znacznie wcześniej. Miałam to szczęście, że już leżałam na patologii z nadciśnieniem więc gdy zaczął się HELLP (ból wątroby i złe wyniki krwi) to przeprowadzili mnie tylko na porodówkę. Z domu pewnie nie zdążyłabym dojechać...Moja córka ważyła mniej niż Twój chłopiec, bo zaledwie 1600 g ale miała odruch ssania, rozwinięte płuca i 8 punktów Apgar. Zaniepokoiło mnie to, co napisałaś o wątrobie, że choroba ta może ją niszczyć, także poza ciążą jak rozumiem? Na czym to polega? Czy posiadasz jakieś artykuły na ten temat? 3 miesiące po ciąży skoczyły mi enzymy wątrobowe oraz kreatynina a do tego mam bóle i silne pieczenie pod żebrem (wątroba prawdopodobnie). Zaraz po wyjściu ze szpitala wyniki były idealne a im dalej od rozwiązania ciąży tym są gorsze, co mnie dziwi....Czekam na wizytę lekarską ale jestem przerażona....Czy to oznacza problemy z wątrobą i nerkami do końca życia? Ja osobiście nie piszę się na drugą ciążę nigdy w życiu. To świadoma decyzja. Zawsze chciałam mieć jedno dziecko, dziewczynkę i o nic więcej już nie proszę skoro się to spełniło, tylko o zdrowie dla niej i dla siebie. Pozdrawiam i czekam na odpowiedź. Może dołączą do nas inne HELLP-inki.
  19. Poszukuję mam, które w ciąży miały do czynienia z zespołem HELLP. Jest to bardzo groźna choroba rozwijająca się na bazie nadciśnienia w ciąży. Objawia się bólem w okolicach wątroby oraz obniżoną zawartością płytek krwi a także podwyższonymi wskaźnikami enzymów wątrobowych. Rozwija się po cichu ale atakuje i niszczy organizm piorunująco. Poszukuję kobiet, które po tej przebytej chorobie nadal mają po ciąży problemy. Sama przeszłam HELLP. Życie moje i dziecka wisiało na włosku-cesarka ledwo nas odratowała, jednak po kilku miesiącach znowu mam złe wyniki i objawy HELLP-u. Pojawia się niewydolność wątroby (podwyższone enzymy wątrobowe), wysoka kreatynina, białko w moczu, etc. Czy to możliwe, żeby HELLP tak zniszczył organizm? Jak sobie dalej z tym radzić, u jakiego lekarza szukać pomocy przy złych wynikach? Dziewczyny, badajcie się dokładnie podczas ciąży, zwłaszcza pod kątem nadciśnienia, gdyż od tego tylko krok do zatrucia ciążowego (gestozy) i HELLP.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...